Polityku, jaki jesteś w swoim domu

Gdy niepoważni ludzie dostają do ręki instrumenty zarządzania wspólnotą narodową, pojawia się lęk o suwerenność.

Aktualizacja: 04.09.2021 11:46 Publikacja: 23.07.2021 10:00

Polityku, jaki jesteś w swoim domu

Foto: AdobeStock

W XXI wieku rozjechała nam się polityczna wiarygodność. Kim innym są ludzie na scenie politycznego teatru, a kim innym we własnych domach. Ciekawie światło na to zagadnienie rzuca Biblia. Zgłębianie Pisma Świętego prowadzi czasem do świata bieżącej polityki. Może się tak zdarzyć np. przy czytaniu pierwszego rozdziału Ewangelii św. Jana. „Nazajutrz Jan (Chrzciciel) znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: »Oto Baranek Boży«. Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: »Czego szukacie?« Oni powiedzieli do Niego: »Rabbi! – to znaczy: Nauczycielu – gdzie mieszkasz?« Odpowiedział im: »Chodźcie, a zobaczycie«. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego" (J 1, 35–39).

Ta scena jest pełna napięcia i trudnych emocji związanych z rozstaniem z dotychczasowym mistrzem oraz pójściem za kimś zupełnie nowym. Dwaj uczniowie Jana Chrzciciela byli przy tym wielkim charyzmatycznym proroku (mówcy motywacyjni mogliby się od niego uczyć) już jakiś czas, ulegli jego wielkości i byli mu wierni, żyli jego słowami, widzieli, jakie poruszenie wywoływał nawet w kręgach Świątyni Jerozolimskiej wśród kapłanów i uczonych w Piśmie, a jednak... Kiedy Jan widzi przechodzącego Jezusa mówi: „Oto Baranek Boży". Uczniowie zostawiają swojego mistrza i decydują się pójść za innym. Powtórzmy: Jezus ich pyta „Czego szukacie?". Oni powiedzieli do Niego: „Rabbi! – to znaczy: Nauczycielu – gdzie mieszkasz?".




Brakuje charakteru

Ich pytanie i odpowiedź Jezusa są kluczowe w niniejszym tekście. „Gdzie mieszkasz?" w greckim oryginale brzmi szerzej, tzn. jak żyjesz, jaki jest styl Twojego życia i w końcu daj świadectwo całego twojego życia. Jezus mówi „Chodźcie, a zobaczycie". Oni to sprawdzili – „Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego".

„Gdzie mieszkasz", czyli pokaż nam, jak wygląda cała Twoja egzystencja, nie tylko publiczna działalność, odkryj przed nami swoje prywatne zakamarki, chcemy pójść za Tobą, ale pokaż nam, czy prywatnie też jesteś wielki. To bardzo ważne pytanie, które w dzisiejszej epoce banalizacji nawet tak poważnych tematów jak polityka zostało zdewastowane m.in. poprzez ciągłe udoskonalanie psychologii w polityce, technik manipulacyjnych i marketingu politycznego. W obecnych czasach polityk w czasie kampanii wyborczej i występów publicznych jest kimś innym od tego, który po zniknięciu kamer i zamknięciu za sobą drzwi domu wraz ze zdejmowanym krawatem zdejmuje maskę, jaką założył dla publiczności. Ta niekonsekwencja jest tak powszechna, że każdy przyjmuje ją jako oczywistość.

Ale to nie jest oczywistość. „Odnosimy się do funkcji, jaką spełnia człowiek, a nie do jego bytu" – pisze Abraham Heschel w książce „Kim jest człowiek?" i tłumaczy, że „autentyczna egzystencja rozgrywa się w przestrzeni wewnętrznej człowieka". „Więcej wiemy o tym, co człowiek posiada, niż o jego nastrojach. Opisujemy czyny; nie możemy zaniedbać badań nad tym, jak człowiek odnosi się wewnętrznie do tego, co czyni" – twierdzi wielki myśliciel. Tutaj pojawia się pytanie, na ile polityk może domagać się od dziennikarzy i naukowców, by nie wchodzili w jego życie prywatne, skoro to życie ma kolosalny wpływ na jego decyzje polityczne?

Stephen Covey w bestsellerowej książce do zarządzania „7 nawyków skutecznego działania" też zwraca na to uwagę i choć książka nie jest o polityce i politykach, to autor wspomina o tym wątku, ponieważ dla niego też jest to uderzające. „Zgoła inaczej traktuje ten problem niemal cała literatura pierwszych 150 lat, uznająca za podstawę sukcesu coś, co nazwać by można etyką charakteru, a na co składają się takie wartości, jak: spójność wewnętrzna, pokora, wierność, umiar, odwaga, sprawiedliwość, cierpliwość, pracowitość, prostota, skromność i złota zasada. Przykładem tego rodzaju literatury może być autobiografia Benjamina Franklina. Jest to, ogólnie mówiąc, opowieść o wysiłkach człowieka w kierunku zintegrowania w sobie pewnych pryncypiów i zgodnych z nimi zachowań" – właśnie o to zintegrowanie chodzi.

Przykładem takiej jedności pryncypiów i osobistego życia był św. Jan Paweł II. „Jednak krótko po pierwszej wojnie światowej – pisze dalej Covey – zasadniczy pogląd na sukces przesunął się od etyki charakteru w kierunku czegoś, co można nazwać etyką osobowości. Sukces stał się bardziej funkcją osobowości, prezentowanego na zewnątrz wizerunku, postawy i zachowania, umiejętności i technik, które »naoliwiają« stosunki międzyludzkie. Prace w tej dziedzinie poszły w dwóch podstawowych kierunkach: pierwszy to techniki oddziaływania w związkach i w grupach (public relations), drugi – pozytywna postawa lub pozytywne myślenie. Inne ujęcia są w oczywisty sposób manipulacyjne, wręcz złudne (...) Wielu ludziom posiadającym wielkość wtórną – społeczne uznanie dla ich zdolności – brakuje wielkości pierwotnej, czyli dobrego charakteru".

Gdybyśmy dziś zapytali naszych liderów politycznych „Gdzie mieszkasz?" i porównali ich życie publiczne z życiem prywatnym, zestawili wielkość wtórną z wielkością pierwotną, to wielu z nich musiałoby zrezygnować z publicznej działalności. Legendarny szef FBI John Edgar Hoover rządzący tą instytucją w latach 1924–1972 zbierał materiały na polityków przez dekady. Kiedy po latach część z nich odtajniono, okazało się, że większość ludzi z elity władzy miała problemy z „wykroczeniami seksualnymi".

Wielki, pełen cnót

Polityczni doradcy, znający tajniki ludzkiej psychiki, w promowaniu swoich klientów, wybierają drogę na skróty. Zamiast tłumaczyć ludziom zawiłe kwestie programowe i coraz bardziej złożony świat uwarunkowań geopolitycznych, poruszają się po linii emocji i cech charakteru polityka oraz jego wyborcy, bo to bardzo silne więzy łączące oba podmioty. Emocje są językiem uniwersalnym i nawet te nienazwane, ale zawsze odczuwane, mamy wszyscy takie same niezależnie od wieku, wykształcenia czy miejsca zamieszkania.

Emocja jest stuprocentowo prawdziwą informacją i to docierającą do nas natychmiast, ba, ta informacja wychodzi z wnętrza nas samych, czujemy ją jako „naszą". Nie da się zaprzeczyć, że nie czuję np. złości, gniewu, irytacji, patrząc na jakiegoś polityka, bądź przeciwnie, radości, ufności, bezpieczeństwa, patrząc na „swojego" parlamentarzystę i to w sytuacji, gdy nie wypowiedział jeszcze ani jednego słowa.

Te naturalne mechanizmy uwarunkowane biologicznie są wykorzystywane do przekazywania określonych treści politycznych w ten sposób, że skleja się je razem. Stąd takim powodzeniem cieszy się tzw. czarny PR. Często jedynie pojawienie się nielubianego polityka uruchamia w nas całą lawinę negatywnych emocji, a w głowie „kręcimy" film z sądami o tym człowieku.

To jedna strona medalu, druga polega na dostosowywaniu wizerunku polityka do oczekiwań ludzi pod względem psyche. Skoro da się kogoś zohydzić, to można też kogoś wypromować na człowieka wielkiego i prawego, obdarzonego cnotami, których nigdy nie posiadał, cechami charakteru niekompatybilnymi z jego wnętrzem. „Kampania wyborcza ujawnia zjawisko kongruencji, czyli zgodności preferencji politycznych. Kongruencja to w łacinie congruere, »iść razem«, »zgadzać się«, »schodzić się«. Chodzi o zgodność i podobieństwo, kongruencja w wymiarze osobowość i ideologia. A więc głosując na polityków, wyborcy w istocie rzeczy głosują na »samych siebie«" – pisze prof. Ewa Marciniak w książce „Personalizacja zachowań wyborczych w Polsce w kontekście Modelu Zgodności Preferencji Politycznych". Tytułowy model zgodności opracowany w latach 40. ub. wieku przez Paula Costę i Roberta McCrae, zwany „wielką piątką", wyróżnia pięć cech osobowości: ekstrawersja, ugodowość, sumienność, otwartość, i neurotyczność, które „są elementem naszej własnej »świadomości powszechnej«". To uniwersalny charakter pięciowymiarowego modelu osobowości". MZPP przez lata rozwijany i dopasowywany do specyfiki poszczególnych krajów z powodzeniem jest wykorzystywany do dzisiaj, a politycy oraz ich sztaby czerpią z niego pełnymi garściami, również w Polsce.

W świecie „mediokracji" i sytuacji, gdy informacje o polityku, o tym, co robi, jakie decyzje podejmuje i jak się zachowuje, są nieustannie pokazywane szerokiej publiczności niemal w czasie rzeczywistym, najważniejsze z punktu widzenia jego kariery jest dobrze wypadać za każdym razem. Zarządzanie reputacją i ukierunkowanie działań na wizerunkowe, by jak największa liczba osób miała możliwość utożsamiania się z nim, stają się podstawą sukcesu. Politycy są w stanie zainwestować więcej czasu i środków finansowych w szkolenia medialne niż w rozwój merytoryczny. Joseph Conrad mówił, że jeśli chce się do siebie kogoś przekonać, to trzeba bardziej zwrócić uwagę nie na to, co się do niego mówi, ale jak się mówi.

Skarlała kultura

Niestety, takie podejście do uprawiania polityki wyłącza lub minimalizuje pierwotną prawość charakteru. Dla zawodowych polityków jest jeszcze ta korzyść, że nie muszą się za bardzo wysilać w tłumaczeniu swoich decyzji czy realizacji programu, ponieważ wyborca złączony jest z nimi innymi więzami niż kwestie merytoryczne. W uprawianiu polityki po linii emocji i osobowości czynnik intelektualny jest marginalizowany.

„Związki między politykami i ich zwolennikami można opisywać również w kategoriach podobieństwa mentalnego (...) Zasadniczą częścią wizerunku polityka są cechy. Popieram to odwołaniem się do mechanizmów wnioskowania (atrybucji) o działających aktorach politycznych, jako powszechnie dostępnych ludzkiemu poznaniu. Chodzi tu o to, że rozpoznanie stanowiska polityka w różnych sprawach wymaga zaangażowania intelektualnego, zaś rozpoznanie cech jest wynikiem uruchomienia uproszczonych strategii myślowych. To proces atrybucji dyspozycyjnych jest tym mechanizmem, który odpowiada za wnioskowanie na temat cech polityka" – pisze dalej w swojej pracy prof. Marciniak i dodaje: „Zdaniem Józefa Kozieleckiego człowiek coraz częściej tworzy maskę, która »roztapia« wszelką prawdę samoreprezentacji do tego stopnia, że staje się jakby twarzą wtórną, doskonale dostosowaną do działań interesownych".

To ma jednak swoją cenę. Odchodzenie od wskazanej przez Coveya wielkości pierwotnej, unikanie przez polityków odpowiedzi na pytanie „Gdzie mieszkasz?" prowadzi do skarlenia kultury politycznej, ponieważ kultura polityczna wynika z kultury osobistej, podobnie zresztą jak wielkość polityka bierze się z jego życiowego dorobku. Jeśli największą ambicją posła jest zdobycia biorącego miejsca na liście wyborczej i służy mu do tego umiejętne stosowanie technik manipulacyjnych w czasie wyborów raz na cztery lata, to polityka staje się niepoważna. Brak powagi państwa to niepokojące zjawisko. Gdy niepoważni ludzie dostają do ręki pierwszoplanowe instrumenty do zarządzania wspólnotą narodową, wtedy pojawia się lęk o suwerenność.

Polityk jest częścią czegoś, co jest większe od niego i cała jego osobista wielkość polega na tym, że w wielkiej machinie władzy potrafi być blisko siebie, potrafi zapanować, by jego fałszywe „ja" nigdy nie wzięło kontroli nad „ja" prawdziwym.

Pocieszające jest, że ta wielkość pierwotna jest zauważana. Iga Świątek w wywiadzie dla „Forbes Woman" powiedziała ostatnio: „Na siłę mojej marki składa się to, jakim jestem człowiekiem, a dopiero potem to, jakim jestem sportowcem. Nie będę zawodową tenisistką przez całe życie, a sobą – tak". Może nie wszystko jeszcze stracone, być może tworzą się nowe elity chcące być w porządku wobec siebie i drugiej osoby, wobec fanów. Politycy powinni zacząć brać z niej przykład. 

W XXI wieku rozjechała nam się polityczna wiarygodność. Kim innym są ludzie na scenie politycznego teatru, a kim innym we własnych domach. Ciekawie światło na to zagadnienie rzuca Biblia. Zgłębianie Pisma Świętego prowadzi czasem do świata bieżącej polityki. Może się tak zdarzyć np. przy czytaniu pierwszego rozdziału Ewangelii św. Jana. „Nazajutrz Jan (Chrzciciel) znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: »Oto Baranek Boży«. Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: »Czego szukacie?« Oni powiedzieli do Niego: »Rabbi! – to znaczy: Nauczycielu – gdzie mieszkasz?« Odpowiedział im: »Chodźcie, a zobaczycie«. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego" (J 1, 35–39).

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi