„Przegląd Sportowy”. Sto lat emocji na papierze

21 maja 1921 roku ukazał się pierwszy numer „Przeglądu Sportowego". Jego dziennikarze relacjonowali wszystkie ważne wydarzenia sportowe od początku odrodzonej Polski.

Aktualizacja: 22.05.2021 08:49 Publikacja: 21.05.2021 10:00

Rok 1973, piłkarze z reprezentacji Kazimierza Górskiego. Od lewej: Kazimierz Deyna, Adam Musiał i Ro

Rok 1973, piłkarze z reprezentacji Kazimierza Górskiego. Od lewej: Kazimierz Deyna, Adam Musiał i Robert Gadocha. Na razie pisze o nich „Przegląd Sportowy”, za rok pozna ich cały futbolowy świat

Foto: Reporter

Historia polskiej prasy sportowej rozpoczęła się 40 lat wcześniej. 1 kwietnia roku 1881 ukazał się we Lwowie „Przewodnik Gimnastyczny", będący organem Towarzystwa Gimnastycznego Sokół. Najstarsza polska organizacja sportowa – Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie – powstała w roku 1878. Warszawskie Towarzystwo Cyklistów – w 1886 roku, a Warszawskie Towarzystwo Łyżwiarskie – w roku 1893. Rok wcześniej rozpoczęto budowę toru kolarskiego na Dynasach. W roku 1894 rozegrano we Lwowie pierwszy udokumentowany mecz piłkarski. W pierwszej dekadzie XX wieku we Lwowie i w Krakowie powstały pierwsze kluby piłkarskie.

Było o czym pisać. Tym bardziej że w rozwój sportu, jego finansowanie i popularyzację zaangażowali się przedstawiciele zarówno arystokracji, jak i burżuazji, a zawody sportowe stały się tematem rozmów jako pewnego rodzaju nowa moda.

Kiedy w roku 1918 Polska odzyskała niepodległość, na terenie dawnych trzech zaborów scalonych w jeden organizm państwowy funkcjonowało już kilkadziesiąt klubów. W nowych warunkach mogły powstawać krajowe związki sportowe, Polski Komitet Olimpijski i ogólnopolskie rozgrywki. Pisma regionalne lub poświęcone wybranym dyscyplinom (np. „Kolarz, Wioślarz i Łyżwiarz") już nie wystarczały. Potrzebna była gazeta ogólnopolska zajmująca się wszystkimi dziedzinami sportu, ruchem olimpijskim, kibicowaniem, zjawiskami socjologicznymi i kulturowymi, związanymi z uprawianiem sportu i jego oglądaniem.

W takich warunkach powstał w Krakowie „Przegląd Sportowy". Dwa i pół roku po odzyskaniu niepodległości, między założeniem PZPN a pierwszym meczem reprezentacji, nim Polacy wzięli udział w igrzyskach olimpijskich. I niecałe cztery miesiące po narodzinach we Lwowie chłopca, który nazywał się Kazimierz Górski.

Z pism sportowych ukazujących się stale i bez większych przerw w Europie starsza od „Przeglądu Sportowego" jest tylko wychodząca w Mediolanie „La Gazzetta dello Sport". Jej pierwszy numer datowany jest na 3 kwietnia 1896 roku. To nie przypadek, bo trzy dni później rozpoczęły się w Atenach pierwsze nowożytne igrzyska olimpijskie.

Jak to w Krakowie

Data wejścia na rynek pierwszego numeru „PS" – 21 maja 1921 roku – nie ma bezpośredniego związku z żadnym wydarzeniem sportowym. Po prostu koledzy uprawiający w Krakowie piłkę nożną uznali, że warto, aby nie tylko ktoś o tym (i o nich) stale pisał, ale i czytał także poza Krakowem. Chociaż na pewno znaczenie miał fakt, że rok wcześniej wojna z bolszewikami uniemożliwiła udział naszej ekipy w igrzyskach w Antwerpii. Z utęsknieniem czekano więc na rozpoczęcie rozgrywek, mających wyłonić pierwszego piłkarskiego mistrza Polski.

Atmosfera ekscytacji sprzyjała inicjatorom założenia pisma. Ale, jak to w Krakowie, trudno się było dogadać nawet kolegom. Tego samego dnia co „PS" na rynku ukazał się „Tygodnik Sportowy", a prawie rok później „Wiadomości Sportowe". W sumie nic dziwnego, nawet kiedy doda się informację, że „PS" sprzyjał Cracovii, „TS" Jutrzence i innym klubom żydowskim, a „WS" Wiśle. Przetrwał tylko „PS".

Ukazał się jako „tygodnik ilustrowany, poświęcony wszelkim gałęziom sportu", chociaż niżej, pod winietą, zamieszczono informację, że jest „oficjalnym organem K.Z.O.P.N" czyli Krakowskiego Związku Okręgowego Piłki Nożnej. Po dwóch miesiącach KZOPN został w roli patrona zamieniony na PZPN. Redakcja mieściła się na Grodzkiej 13. Pierwszym redaktorem naczelnym został inżynier Ignacy Rosenstock.

W roku 1921 miał 31 lat. Był już znanym działaczem tworzącym m.in. Polski Związek Piłki Nożnej, wchodzącym w skład jego zarządu, autorem pierwszych regulaminów sędziowskich. Zdarzyło mu się nawet wystąpić w roli trenera reprezentacji Polski. Kiedy w listopadzie 1921 roku przestał pełnić funkcję naczelnego, pozostał autorem „PS". Zmarł w roku 1935 w wyniku powikłań po operacji wyrostka robaczkowego.

Rosenstock oczywiście sam gazety nie redagował. Miał od tego grupę kilku osób, wśród których był absolwent Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego Tadeusz Synowiec. To „redaktor odpowiedzialny", ktoś w rodzaju sekretarza redakcji i prowadzącego numer, a jednocześnie jeden z najlepszych polskich piłkarzy. Wysoki, łysy, kościsty, miał przydomek Żyła. Grał w pomocy Cracovii, w pierwszym meczu reprezentacji Polski (z Węgrami, 18 grudnia 1921 roku) był kapitanem.

Na to spotkanie w Budapeszcie „PS" wysłał już swojego reportera, który miał „drogą telegraficzną i radiotelegraficzną" przekazać wynik dwie godziny po ostatnim gwizdku. Gazeta poinformowała, że planszę z wynikiem wywiesi w oknie zakładu fryzjerskiego pana Figla na rogu Rynku Głównego i ulicy Wiślnej. Niestety, technika zawiodła i mimo że mecz zakończył się o godzinie 16, wynik dotarł do Krakowa dopiero około północy. Czytelnicy „PS" dowiedzieli się o rezultacie i przebiegu gry dopiero w numerze, który ukazał się w Wigilię, 24 grudnia.

Na ratunek Gebethner

Gazeta miała permanentne problemy finansowe, bo się okazało, że chociaż kibiców przybywa, to czytelników niekoniecznie. Pismo przed zamknięciem uratował Jan Gebethner, współwłaściciel największej oficyny wydawniczej w kraju, Gebethner i Wolff. Gebethnerowie kochali sport, rozwijali go i uprawiali. Bez nich nie byłoby przedwojennej wielkości warszawskiej Polonii. W roku 1925 Jan wykupił upadający „PS" i przeniósł redakcję do Warszawy.

Nowy adres Zgoda 12 to zarazem adres wydawnictwa G&W. Telefon 4-14. Gazetę drukowano w zakładzie graficznym Wierzbicki i Spółka przy ulicy Chmielnej 61. Ukazywała się w każdą środę. W następnym roku zmieniono drukarnię (na Nowy Świat 39). Zmienił się też wydawca. Została nim spółka Prasa Polska.

Nr 32, z datą 14 sierpnia 1926 roku, wyszedł z winietą, która od tamtej pory tylko nieznacznie się zmieniła. Nakład gazety wahał się w granicach 35 tys. egzemplarzy.

Redaktorem naczelnym w latach 1922–1926 był pisarz Ferdynand Goetel. W roku 1926 na tym stanowisku zastąpił go poeta, członek grupy poetyckiej Skamander, Kazimierz Wierzyński. W roku 1928 podczas pełnienia redaktorskich obowiązków otrzymał wiadomość, że w konkursie sztuki igrzysk olimpijskich w Amsterdamie przyznano mu złoty medal za tomik wierszy „Laur olimpijski".

Zbiegło się to w czasie z pierwszym złotym medalem olimpijskim dla Polski w kategoriach sportowych. Zdobyła go na tych samych igrzyskach w rzucie dyskiem Halina Konopacka. Przy okazji poetka i malarka. Autorem tekstów poświęconych tym sukcesom był wysłannik do Amsterdamu Jerzy Grabowski, jeden z twórców Polonii Warszawa i jej piłkarz w pionierskim okresie. W roku 1936 Polski Komitet Olimpijski powierzył mu obowiązki szefa polskiej misji na igrzyskach w Berlinie.

Miała więc redakcja „Przeglądu Sportowego" w swoim kierownictwie kapitana piłkarskiej reprezentacji Polski, pisarza i poetę – mistrza olimpijskiego. To tak, jakby dziś „PS" redagował Robert Lewandowski, a kolegia prowadziła Olga Tokarczuk. A to nie wszystko. Następca Wierzyńskiego, Marian Strzelecki (1931–1939) zdobył w barwach stołecznej Polonii tytuł wicemistrza Polski w piłce nożnej.

Ostatni numer przed wojną ukazał się z datą 31 sierpnia 1939 roku. Zawierał m.in. komentarze do meczu Polska – Węgry (4:2) i zdjęcie Ernesta Wilimowskiego z entuzjastycznym podpisem. Autor podpisujący się „maur", w korespondencji z Helsinek pisał o mieście igrzysk olimpijskich roku 1940. Tyle że te igrzyska się nie odbyły.

Profesor Weiss

12 lipca 1945 roku wyszedł pierwszy numer po wojnie. Zredagowano go w Łodzi, bo tam przez prawie rok mieściła się redakcja. Redaktorem naczelnym został Tadeusz Maliszewski (przed wojną Narcyz Suessermann), jeden z najlepszych dziennikarzy sportowych. Pomagał mu wszechstronnie wykształcony Kazimierz Gryżewski, współpracownik „L'Equipe" oraz „France Football", autor książek, przyjaciel sportowców. Autorem „PS" był też popularny aktor Kazimierz Rudzki.

Jeden z największych objętościowo tekstów poświęcono tenisistce Jadwidze Jędrzejowskiej, która wspomina wojenne losy, pracę kelnerki w „Gospodzie sportowców – Pod Kogutem" w Warszawie na Jasnej, grę na „tajnych" kortach za Instytutem Głuchoniemych przy placu Trzech Krzyży i pomoc, jaką proponował jej partner z kortów, król Szwecji, a ona odmówiła. W jednym z kolejnych numerów można przeczytać jej ogłoszenie – prośbę do osoby, która wyniosła z warszawskiego mieszkania tenisistki medal za finał Wimbledonu. Apel pozostał bez echa.

W czerwcu roku 1946 gazeta wróciła do stolicy. Jej najlepsze lata kojarzą się z redakcją pod adresem Mokotowska 24, gdzie mieściła się do połowy lat 70. XX wieku. Lata 60. i 70. to okres, o którym starsi już dziś panowie mówią, że idąc rano do szkoły kupowali w kiosku „Przegląd Sportowy".

W „PS" pracowało wiele dziennikarskich gwiazd. Szczyt ich karier przypadał na czasy przedtelewizyjne, więc nie stali się sławni tak, jak wielu dzisiejszych dziennikarzy, którzy wprawdzie z telewizji nie wychodzą, ale tamtym do pięt nie dorastają. Przez niemal dwie dekady (od 1951 do końca roku 1969) redaktorem naczelnym „Przeglądu Sportowego" był Edward Strzelecki, bratanek Mariana. W latach 50. „PS" był organem Centralnej Rady Związków Zawodowych i Głównego Komitetu Kultury Fizycznej, czyli ministerstwa sportu. Były to czasy, gdy władza postanowiła organizować życie sportowe na wzór radziecki. „PS" jakoś przetrwał ten okres, nie tracąc wiarygodności i czytelników. O piłce nożnej pisali Grzegorz Aleksandrowicz (zarazem międzynarodowy sędzia piłkarski), Jerzy Lechowski, Jerzy Zmarzlik, który był jednocześnie znawcą boksu, a od początku lat 70. – Mirosław Skórzewski (naprawdę Skurzewski).

O lekkiej atletyce pisał Zygmunt Głuszek, który jako 16-letni chłopiec podczas powstania warszawskiego przepłynął Wisłę z meldunkiem dla Wojska Polskiego, stojącego na praskim brzegu. W maju 2021 roku obchodzi 93. urodziny. Piórem wspierał go Zygmunt Weiss, sprinter, dwukrotny olimpijczyk z Paryża (1924) i Amsterdamu (1928), w czasie wojny więzień oflagów.

Weiss, kolega Janusza Kusocińskiego, z racji olimpijskich osiągnięć, wyprostowanej sylwetki i podeszłego wieku zwany „Profesorem", cieszył się wyjątkowym szacunkiem. Jeździł na wyścigi kolarskie i podobno to on był pierwszym dziennikarzem, który powiedział znanemu kolarzowi: „Nieważne jak ty jeździsz. Ważne, jak ja to opiszę". Chcąc czerpać korzyści z jego pozycji, koledzy redaktorzy w niemal każdym mieście etapowym mówili gospodarzom, że właśnie dziś, u nich profesor Weiss przejeżdża na wyścigu stutysięczny kilometr. Gospodarze zawsze stawali na wysokości zadania, aby to jakoś uczcić. A gdy jakiś miejscowy bonza za długo przemawiał i głodni dziennikarze podjadali zimne zakąski, Weiss podnosił rękę i głośno pytał: „Przepraszam, panie przewodniczący. Czy będzie coś na ciepło?". I ku ogólnej radości już było po przemówieniu.

W kolarskich podróżach towarzyszył mu zwykle fotoreporter Mieczysław Świderski, niezwykle sympatyczny, wiecznie uśmiechnięty, sypiący dowcipami. To on opowiadał o przygodzie, jaka spotkała go podczas jednego z wyścigów wieloetapowych. Panowie mieszkali w jednym pokoju, kupili sobie na śniadanie cztery jajka, ale dwa z nich wyleciały profesorowi z rąk. – Popatrz, Mieciu, jaki pech – zwrócił się profesor do „Świdra" – dwa jajka się stłukły. I nie uwierzysz, ale to akurat były twoje jajka.

Ta anegdotka należy do kanonu wspomnień dziennikarzy sportowych. Podczas wyścigu dookoła Austrii Weiss jechał za kolarzami w odkrytym samochodzie. Panowie opowiadali sobie dowcipy, popijali wodę, wiatr wiał, 74-letni dziennikarz zachłysnął się i zmarł na serce. A tak naprawdę, ze śmiechu, co pasowało do całego jego pogodnego życia.

Co nazwisko, to historia

W roku 1970 do redakcji przyszedł Maciej Petruczenko, który szybko stał się wyrocznią w sprawach lekkoatletyki. W roku 2020 obchodził 50. rocznicę pracy w jednej redakcji. Nadano mu z tej okazji godność honorowego Redaktora Naczelnego. To jedyny taki przypadek w stuletniej historii pisma. „Petro" założył w roku 1973 dziennikarską drużynę piłkarską FC Publikator. W ciągu 20 lat rozegraliśmy w całej Polsce ponad 200 meczów.

Naszej bramki bronił często Krzysztof Bazylow, syn profesora Ludwika Bazylowa, z którego książek uczyliśmy się historii Rosji. Krzysiek kochał wszystkie sporty, z koszykówką na czele. Nosił okulary minus czy plus sześć dioptrii, co objawiało się tym, że czasami rzucał się do piłki, kiedy już leżała w naszej bramce. Był inteligentny i błyskotliwy, miał wyrafinowane poczucie humoru, a z braku czasu nigdy się nie ożenił. To on założył Warszawską Ligę Szóstek Piłkarskich i stworzył FC Kaktus, który kilkakrotnie zdobył tytuł mistrza Warszawy.

Ekspertem kolarskim i szermierczym był Lech Cergowski więziony w okresie stalinowskim za akowską przeszłość, tenisowym – Adam Choynowski, jeździeckim i kolarskim – Witold Domański senior (więzień oflagu w Woldenbergu), siatkówki – Janusz Nowożeniuk, pływania – Aleksandra Korolkiewicz. Witold Szeremeta zasłynął jako pomysłodawca nazw, które nadał drużynom koszykówki: Zieloni Kanonierzy (Legia), Wawelskie Smoki (Wisła), Gdańscy Korsarze (Wybrzeże), Czarodzieje z Bielan (AZS AWF).

Fotoreporterzy „PS": Mieczysław Świderski, Mieczysław Szymkowski i Janusz Szewiński ,objechali wszystkie areny sportowe Polski i świata. Co nazwisko to historia. Autorem karykatur sportowców, zamieszczanych w „PS", był łodzianin Edward Ałaszewski, największy spec w tej dziedzinie w Polsce. Zdobywał tytuł mistrza Polski w siatkówce i koszykówce, a w piłkę na poziomie ligowym grał w Polonii Warszawa. Tworzył też karykatury uczestników konkursów chopinowskich, a nawet Ericha Honeckera. Kiedy partyjni towarzysze nie wiedzieli, co podarować wodzowi NRD na urodziny, zaprosili Ałaszewskiego do Berlina, żeby sportretował Honeckera.

„Ała" wydał kilka albumów, uwiecznił tysiące sportowców i działaczy. Ale kiedy zmarł w roku 1983, na mszę żałobną w podwarszawskim Józefowie przyszło tylko kilka osób i nie miał kto wynieść z kościoła trumny. Zrobiliśmy to my – dziennikarze, których zresztą też rysował.

Bar Smakosz

Codzienne życie redakcyjne w niczym nie przypominało dzisiejszego. Redakcje były otwarte dla czytelników. Każdy mógł zadzwonić lub przyjść. Redakcje przyjmowały też szczególnych gości. Modne było zapraszanie gwiazd sportu na wywiady czy towarzyskie spotkania, żeby nazajutrz można było pokazać w gazecie, „kto nas odwiedził". Przez Mokotowską (a potem Aleje Jerozolimskie) przeszły więc setki medalistów olimpijskich, mistrzów i rekordzistów. A ponieważ wielu dziennikarzy zaczynało od uprawiania sportu na różnym poziomie, relacje między nimi a sportowcami były na ogół bardzo życzliwe.

Jeśli nawet dziennikarz nie był przyjacielem sportowca, to na pewno nie był jego wrogiem, czyhającym na porażkę lub śledzącym go. Dlatego wzajemne relacje wyglądały dużo zdrowiej niż dziś.

Kiedy Janusz Szewiński został fotoreporterem „PS", to czasami w redakcji odwiedzała go małżonka Irena. Przychodzili też ludzie kultury, będący kibicami: Gustaw Holoubek, Stanisław Dygat, Bohdan Łazuka, Stefan Friedmann.

Na rogu Mokotowskiej i Koszykowej, po sąsiedzku z Biblioteką Narodową mieścił się bar Smakosz. Wystarczyło przejść z redakcji na drugą stronę ulicy. Dziennikarze czasami zapominali tam o obowiązkach, więc redaktor naczelny Andrzej Jucewicz polecił jednego z nich wyposażyć w walkie-talkie, żeby w ten sposób kontrolować całą grupę. I kiedyś, nie mogąc bez nich rozpocząć kolegium redakcyjnego, poirytowany zadzwonił. Kiedy redaktor wyjął w lokalu krótkofalówkę i usłyszał w niej głośne krzyki naczelnego, obecni tam cinkciarze uznali, że to nalot tajniaków i nagle wszyscy rozpierzchli się po okolicznych bramach.

Z Mokotowskiej „PS" przeniósł się do nowego budynku przy Alejach Jerozolimskich i placu Zawiszy. Z tyłu, od Nowogrodzkiej mieściła się drukarnia, teraz jest tam siedziba PiS-u. Tak się złożyło, że kiedy w czerwcu 1976 roku zaczęły się protesty robotników w Ursusie i Radomiu, „PS" zmienił naczelnego. Andrzeja Jucewicza, w większym stopniu działacza partyjnego niż dziennikarza, zastąpił Łukasz Jedlewski.

On był prawdziwym dziennikarzem, zaczynał pracę w tygodniku „Sportowiec", do którego legendy się przyczynił. Trafił na zły czas, kiedy popularność Edwarda Gierka spadała i dyspozycyjna prasa musiała go wspierać. „PS" wyszedł z tego z twarzą, między innymi dlatego, że parasol nad Jedlewskim i gazetą rozłożył wicepremier Józef Tejchma, jedna z najrozsądniejszych osób w obozie ówczesnej władzy. Jedlewski był szefem przez 13 lat, do końca PRL-u. Piewca koszykówki – zwłaszcza kobiecej – pisze o niej nadal, ma biurko w redakcji. Jest najstarszym czynnym dziennikarzem sportowym w Polsce. W listopadzie skończy 87 lat.

Po stronie sportu

Po roku 1989 właściciele gazety się zmieniali. RSW Prasa-Książka-Ruch i jego odnogę Młodzieżową Agencję Wydawniczą zastąpili prywatni przedsiębiorcy, między innymi Zbigniew Niemczycki, Marquard Media Polska, a od roku 2007 właścicielem gazety jest Axel Springer Polska. Redakcja znajduje się przy Domaniewskiej.

O ile Maciej Polkowski, pierwszy naczelny po przemianie ustrojowej, objął stanowisko w sposób naturalny, po 20 latach pracy w redakcji, o tyle jego następcy takich dokonań i doświadczeń nie mieli. Zaczął się czas naczelnych lekceważących dobre obyczaje i zatrudniających dziennikarzy, którzy wolność i brak cenzury uważali za przyzwolenie na agresję wobec sportowców i ludzi sportu. Robili sobie żarty z ich nazwisk, niszczyli ich za to, że przegrali. „Przegląd Sportowy" stał się pismem bojkotowanym przez sportowców, którzy przez pewien czas odmawiali nawet dziennikarzom „PS" wywiadów.

Dziś „Przegląd" na szczęście znów stoi po stronie sportu, z czego korzysta wielu młodych dziennikarzy (i dziennikarek – czego w dawnych czasach nie było!). Pracują w gazecie, która ma 100 lat, ale po niej tego nie widać. Wprost przeciwnie – patrząc na zamieszczane w „PS" zdjęcia autorów, wydaje się młoda jak nigdy. Miło się ją czyta i równie miło ogląda, czasem nawet z zazdrością. 

Historia polskiej prasy sportowej rozpoczęła się 40 lat wcześniej. 1 kwietnia roku 1881 ukazał się we Lwowie „Przewodnik Gimnastyczny", będący organem Towarzystwa Gimnastycznego Sokół. Najstarsza polska organizacja sportowa – Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie – powstała w roku 1878. Warszawskie Towarzystwo Cyklistów – w 1886 roku, a Warszawskie Towarzystwo Łyżwiarskie – w roku 1893. Rok wcześniej rozpoczęto budowę toru kolarskiego na Dynasach. W roku 1894 rozegrano we Lwowie pierwszy udokumentowany mecz piłkarski. W pierwszej dekadzie XX wieku we Lwowie i w Krakowie powstały pierwsze kluby piłkarskie.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS