Andrzej Bryk: nadeszła tyrania winy

Polska narracja jeszcze opiera się na kulcie bohaterów.

Publikacja: 17.03.2020 02:00

Andrzej Bryk: nadeszła tyrania winy

Foto: AdobeStock

Polska spóźniła się ze swoją opowieścią o drugiej wojnie światowej, bo zuniwersalizowana pamięć Europy została ustalona pod jej nieobecność. Nieunikniony był więc spór z ową obcą, a czasem nawet sprzeczną z polską racją stanu narracją. Zachodnia, kształtowana od lat 60., stała się, jak ujął to Michał Łuczewski, opowieścią „konwersji": odrzucenie historii jako źródła zła i „złej" pamięci pozwala teraźniejszości chodzić w glorii dobra moralnego, z wyniesieniem na piedestał pewnych i wymazaniem innych wydarzeń. To doświadczenie zła, w kontrze do którego miano budować napędzaną winą sprawiedliwą cywilizację, stało się podstawą dekonstrukcji instytucjonalnej i edukacji moralnej. Z kolei polska narracja ciągle, na razie, opiera się na kulcie bohaterów. Te dwie narracje mają różne uzasadnienia, ponieważ odwołują się do innych doświadczeń, dlatego narzucanie tej pierwszej budzi w Polsce opór.

Samobiczowanie zamiast dumy

W europejskiej tradycji etos heroizmu i cześć dla poległych są od zawsze w centrum obrzędowości publicznej. Oracja pogrzebowa Peryklesa, epitafium Symonidesa dla poległych pod Termopilami: „Przechodniu, powiedz Sparcie(...), setki list poległych wykutych w kamieniu zapoczątkowały tradycje wspólnotowej wdzięczności.

Czytaj także: Andrzej Bryk: studenci już nie bronią prawdy

Po katastrofie XX w. etos heroizmu ustąpił miejsca winie. Ofiary zastąpiły bohaterów, a samobiczowanie zajęło miejsce dumy. Ta tyrania winy, jak ujął to Pascal Bruckner, stanowi formę narcyzmu, uniemożliwia pokazanie wielkości europejskiego dziedzictwa, ale też wymusza naciski na ujednolicenie interpretacji historii w postkomunistycznej części UE i kształtowanie tam postnarodowej, posthistorycznej, postchrzescijańskiej i postheroicznej świadomości.

To europejski wariant niemieckiej reinterpretacji historii opartej na przyjętej w latach 60. teorii tzw. Sonderweg (drogi wyjątkowej), według której od zjednoczenia w 1871 r. historia Niemiec to droga wiodąca do Hitlera. Odrzucenie tego dziedzictwa, warunek ucywilizowania Niemiec, oznaczało też uznanie idei prawicowych, konserwatywnych, wspólnotowych, tj. nacjonalistycznych utożsamianych z patriotyzmem, za w istocie faszystowskie, ustępujące postępowemu liberalno-lewicowemu patrzeniu na historię i teraźniejszość. Od tego był krok do uznania tezy Teodora Adorno, guru pokolenia 1968 r., że droga do Auschwitz biegła nie tylko przez historię Niemiec, lecz była konsekwencją dziedzictwa Europy jako historii zbrodni i wyzysku. Jego radykalne przekształcenie stało się warunkiem jej odrodzenia.

Nazwijcie ich faszystami

W debacie publicznej centralne miejsce zajęła walka z szeroko rozumianym faszyzmem, nawiązując do stalinowskiej propagandy tzw. frontów ludowych z lat 30. XX w., mającej delegitymizować przeciwników ortodoksji komunistycznej. W czasie wojny Stalin doradzał: „Gdy obstrukcjoniści staną się zbyt irytujący, nazwijcie ich faszystami, nazistami albo antysemitami". Skojarzenie to, często powtarzane, stanie się faktem w opinii publicznej. W latach 70. faszyzm, rasizm, kolonializm i antysemityzm stały się, zauważył Alain Besancon, obelgą, synonimami zła absolutnego, tracąc precyzyjne znaczenie. Wokół nich zorganizowała się pewnego rodzaju religijność po schyłku chrześcijaństwa, tworząc nową hierarchię cnót i grzechów.

Język ten pełnił funkcję zastraszającą wobec tych, którzy opierali się emancypacji, tj. totalnej przebudowie instytucji i świadomości europejskiej, mającej ostatecznie doprowadzić do sprawiedliwego społeczeństwa. W owym języku o zbrodniach komunizmu nie było ani słowa. Wymienione pojęcia stały się synonimami politycznej i moralnej zbrodni w razie odstępstwa od liberalno-lewicowego rozumienia postępu.

To świat zamknięty

Termin totalitaryzm nie zaistniał w zachodniej Europie, w przeciwieństwie np. do Stanów Zjednoczonych, ponieważ komunizm był tam długo popierany przez większość elit intelektualnych. Nawet dzisiaj dominujące elity liberalno-lewicowe uważają go za brutalną, jednak legitymowaną próbę emancypacyjnego, w duchu rewolucji francuskiej, przekształcenia tradycyjnego społeczeństwa, które obecny projekt unijny ma skuteczniej realizować subtelniejszym długim marszem przez instytucje. Współgra on z poczuciem winy, z którą Europa zachodnia w końcu się utożsamiła, znajdując swoje „odkupienie" w totalnym programie politycznej i kulturowej emancypacji z wszelkich „opresji". Pamięć historii realnej i fakty stały się wybiórcze, podporządkowane narracji wzmacniającej nową kulturę liberalnej sprawiedliwości.

Stosunek do czasu zmienia się, a nieprzewidywalność historii znika, ponieważ znikają instytucje będące jej przyczyną. Interpretacja przeszłości ma mieć walor wyjaśniający i psychoterapeutyczny, stać się jej, jak mówią Niemcy, „przezwyciężaniem" i „obezwładnianiem" drogą emancypacji z instytucji i idei je podtrzymujących. Historię zastąpiono liberalnym globalnym systemem sprawiedliwości. To świat zamknięty, mający ostatecznie znieść rozdarcie człowieka między jego realną niedoskonałością a wyobrażeniem doskonałości, świecką karykaturą eschatologii chrześcijańskiej.

Autor jest profesorem na Wydziale Prawa i Administracji UJ

Polska spóźniła się ze swoją opowieścią o drugiej wojnie światowej, bo zuniwersalizowana pamięć Europy została ustalona pod jej nieobecność. Nieunikniony był więc spór z ową obcą, a czasem nawet sprzeczną z polską racją stanu narracją. Zachodnia, kształtowana od lat 60., stała się, jak ujął to Michał Łuczewski, opowieścią „konwersji": odrzucenie historii jako źródła zła i „złej" pamięci pozwala teraźniejszości chodzić w glorii dobra moralnego, z wyniesieniem na piedestał pewnych i wymazaniem innych wydarzeń. To doświadczenie zła, w kontrze do którego miano budować napędzaną winą sprawiedliwą cywilizację, stało się podstawą dekonstrukcji instytucjonalnej i edukacji moralnej. Z kolei polska narracja ciągle, na razie, opiera się na kulcie bohaterów. Te dwie narracje mają różne uzasadnienia, ponieważ odwołują się do innych doświadczeń, dlatego narzucanie tej pierwszej budzi w Polsce opór.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Prawne
Dawid Kulpa, Mikołaj Kozak: „Trial” po polsku?
Opinie Prawne
Leszek Kieliszewski: Schemat Ponziego, czyli co łączy przypadek Palikota z kłopotami Cinkciarza
Opinie Prawne
Marek Isański: Bezprawie to nie prawo, III RP to nie PRL. Przynajmniej tak miało być
Opinie Prawne
Prof. Michał Jackowski: Alkoholowe tubki i zakazane systemy AI
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędzia pijak albo złodziej czy czas trwania procesów? Co bardziej szokuje?