Po wygranych wyborach parlamentarnych nowa koalicja rządząca zapowiedziała naprawę funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości w Polsce w kierunku przywracającym zasady demokratycznego państwa prawa. W pierwszej kolejności Sejm powołał liczne komisje śledcze, które w swoim założeniu mają zbadać nieprawidłowości w działalności organów państwa w latach 2016–2023. Władza polityczna zapowiedziała także szereg zmian w sferze gospodarczej oraz społecznej zwiększającej transparentność funkcjonowania najważniejszych instytucji państwowych.
Obecna sytuacja polityczna jest niewątpliwie przełomowa, tak dla państwa, jak i dla polskiego prawa. Okoliczności związane ze zmianą rządów pokazują, iż mamy do czynienia z nadzwyczajnym okresem, podobnym do tego po roku 1989, gdzie rozpoczęto budowę nowej demokratycznej państwowości. Niestety, ten pierwszy demokratyczny zryw nie doprowadził do niezbędnych zmian we wszystkich dziedzinach życia społecznego w Polsce. W szczególności tak wówczas, jak i przez kolejne ponad 30 lat zmian tych nie doczekał się wymiar sprawiedliwości. Sądy pozostały poza głównym nurtem przekształceń, a stworzona konstrukcja okazała się być fuszerką, a w zasadzie plagiatem tego, co przez dziesiątki lat służyło politykom, a nie społeczeństwu. Ustawie z 2001 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych w dalszym ciągu przyświecały bowiem założenia, jakie legły u podstaw rozporządzenia prezydenta RP z 1928 r. Prawo o ustroju sądów powszechnych, które – co ciekawe – obowiązywało również w okresie PRL. Nowe, demokratyczne władze po 1989 r. zapewne z uwagi na wolę utrzymania politycznego wpływu na sądy w zasadniczej części przeniosły dotychczasowe regulacje do nowej ustawy, nie dokonując większych, a zarazem niezbędnych dla dobra wymiaru sprawiedliwości, zmian. Zaprzepaszczono tym samym historyczną okazję, która pojawia się raz na kilkadziesiąt lat przy przesileniach politycznych, na zbudowanie nowego demokratycznego ładu w sferze wymiaru sprawiedliwości.
Podstawowym i najistotniejszym błędem było utrzymanie w zasadzie w niezmienionym kształcie szerokiego nadzoru administracyjnego ministra sprawiedliwości nad sądami. W konsekwencji umożliwiło to utrzymanie politycznego wpływu na działalność sądów i samych sędziów. Ten błąd okazał się być kluczowy dla ingerencji w niezależność sądów i niezawisłość sędziów w Polsce nie tylko w ostatnich ośmiu latach, ale na przestrzeni ostatnich ponad 30 lat.
Niezbędne reformy w KRS, TK, SN i sądach powszechnych
Znaczna część środowisk prawniczych i politycznych ma tego pełną świadomość. Jednak czy sama świadomość wystarczy do woli przeprowadzenia radykalnych zmian ograniczających czy wręcz pozbawiających ministra sprawiedliwości władczego nadzoru nad sądami? Zmian, które, jak pokazuje działalność sądów administracyjnych, niepoddanych nadzorowi tego ministra, w żaden sposób nie zagrażają konstytucyjnemu porządkowi prawnemu państwa.
Do przeprowadzenia niezbędnych reform w zakresie ustrojowym odnoszącym się do Krajowej Rady Sądownictwa, Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego czy ustroju sądów powszechnych konieczne jest uchwalenie zmian ustawowych. Do wejścia ich w życie potrzebna jest z kolei co do zasady zgoda prezydenta RP. W obecnym układzie politycznym wydaje się to być jednak niezwykle trudne. I jakkolwiek zgodne uchwalenie zmian byłoby z korzyścią dla państwa i jego obywateli, to o polityczny konsensus w tym zakresie będzie ciężko. Układ polityczny w Sejmie, a więc brak trzech piątych głosów, które umożliwiałyby odrzucanie weta prezydenta, dodatkowo nie ułatwia wprowadzenia koniecznych zmian w życie. Tymczasem część elektoratu, w tym środowiska prawnicze, oczekuje szybkich zmian. Czy zatem dla spełnienia obietnic wyborczych oraz dla przywrócenia praworządności należy zmieniać prawo i stan faktyczny, pomijając właściwy tryb legislacyjny?