Sąd administracyjny ma obowiązek wydawania orzeczeń zgodnych z prawem (sprawiedliwych i słusznych). Błędy mogą się przytrafiać wszystkim, nawet sędziom Naczelnego Sądu Administracyjnego. Najczęściej, co jakże wstydliwe dotyczy to prostych spraw zwykłych obywateli. Nie mogą jednak obywatele ponosić z tego powodu negatywnych konsekwencji zwłaszcza finansowych, że błędna linia trwa latami. Dlatego w ustawie o postępowaniu przed sądami administracyjnymi wbudowane są mechanizmy zabezpieczające, a w tym uprawnienie Prezesa NSA, Rzecznika Praw Obywatelskich i Prokuratora Generalnego do kierowania do NSA wniosków o podjęcie uchwały w sprawach dotyczących zwykłych obywateli wobec rozbieżności orzeczniczej.
To przeniesienie regulacji funkcjonującej „od zawsze” w sądownictwie cywilnym i być może tam jest wystarczające. Są tam bowiem dwie pełne instancje sądowe i sąd najwyższy, jako swoista trzecia instancja, który właśnie po to jest powołany aby czuwać nad zgodnością z prawem i jakością orzeczeń wydawanych przez sądy niższych instancji. Sądownictwo administracyjnym jest hybrydowe i jedynie dwuinstancyjne, w którym naczelny sąd administracyjny spełnia zarówno funkcję sądu drugiej instancji i sądy czuwającego nad zgodnością z prawem orzeczeń wydawanych przez wojewódzkie sądy administracyjne i przez niego samego. Dlatego wydaje się, że w ramach realizacji zadania czuwania nad zgodnością z prawem orzeczeń NSA nie jest to rozwiązanie efektywne.
Jak najszybsze dostrzeżenie rozbieżności i skierowanie sprawy do wydania uchwały abstrakcyjnej przez 7 Sędziów NSA spoczywa na kierownictwie NSA, które od Biura Orzecznictwa powinno takie informacje otrzymywać. Wówczas Prezes kieruje wniosek o podjęcie uchwały, która wiąże organy. Na nikogo więcej nie będzie nakładany podatek, którego w istocie nie ma. Może się zdarzyć, że Biuro Orzecznictwa takiej rozbieżności w porę nie dostrzeże, a gdy w końcu po kilku latach dostrzeże rozbieżność to nie jest ani w źle pojmowanym interesie Biura Orzecznictwa poinformowanie o tym Prezesa NSA ani Prezesa aby kierować mocno spóźnione wnioski o podjęcie uchwały. Co powoduje kontynuowanie procederu nakładania na część obywateli nieistniejącego podatku.
Niestety może się też tak zdarzyć, że obie te instytucje rozbieżności również nie dostrzegą lub nie chcą dostrzec. Bodaj najbardziej bulwersującym przykładem jest linia orzecznicza powodująca podwójne opodatkowanie niektórych form odpłatnego zbycia nieruchomości nabytych w spadku lub darowiźnie, a zupełnie inaczej opodatkowująca inne formy zbycia.
Warto też zwrócić uwagę na dorobek orzeczniczy NSA (II FPS 4/06, ii FPS 10/13, I OPS 10/09), który „zniechęcił” PG i RPO do kierowania wniosków o podjęcie uchwały. W zadziwiający sposób ograniczył definicję pojęcia rozbieżność. W konsekwencji jedynie NSA decyduje o tym kiedy mamy do czynienia z rozbieżnością, a kiedy ze sprzecznymi wyrokami, które rozbieżnością nie są. Co więcej NSA, za poprawne działanie sądu, uznał utrzymywanie przez całe lata rozbieżnych linii orzeczniczych, ponieważ wymaga dla istnienia rozbieżności „ukształtowania się konkurencyjnych linii orzeczniczych” a to przecież może zająć 10 lat lub więcej. Przez ten czas ani administracja ani sądy pierwszej instancji nie będą znały jednoznacznego stanowiska NSA. Będą więc nakładały podatek „po uważaniu”. Ponadto zdaniem NSA „odmienne stanowiska sądu powinny uzasadniać się z porównywalną mocą”. W ten sposób wybryki orzecznicze potraktowano jako konsekwencję niezawisłości sądu, za którą płacić ma obywatel utratą majątku.