Jerzy Kozdroń: Nie wytrzymałem w seminarium

Jak zostałem prawnikiem... dla „Rzeczpospolitej” Jerzy Kozdroń, wiceminister sprawiedliwości, radca prawny

Publikacja: 09.12.2014 17:10

Jerzy Kozdroń

Jerzy Kozdroń

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Podobno już  po nominacji sędziowskiej musiał pan pracować na budowie.

Jerzy Kozdroń: Miałem taki epizod w życiu. Rada Państwa odwołała mnie bowiem 17 grudnia 1981 r. ze stanowiska sędziego.

Czym się pan naraził?

Po wprowadzeniu stanu wojennego rzuciliśmy legitymacje partyjne

Byłem sędzią prowincjonalnym, pracowałem w małej miejscowości. Po wprowadzeniu stanu wojennego zebrałem młodych prawników – adwokatów, prokuratorów. Gremialnie rzuciliśmy legitymacje partyjne. Władze stanu wojennego szukały prowodyra. Wyszło na to, że to ja. Trzeba było mnie ukarać, pozbawiono stanowiska. Próbowałem szukać pracy w różnych firmach, ale był zakaz zatrudniania mnie. W końcu znajomy zaproponował mi pracę robotnika na budowie zakładów celulozowych.

Długo tam pan pracował?

Niedługo. Szybko na budowie rozeszła się wieść, że tu sędzia łopatą robi. Podczas przerw śniadaniowych robotnicy przemykali się do mnie i prosili o rady w swoich sprawach związanych z prawnymi problemami – rodzinnymi, związanymi z mieszkaniami. Na tak dużej budowie była SB. Szybko zauważyła, że ciągle przychodzą do mnie jacyś ludzie, zaczęła podejrzewać, że coś knujemy... Chyba woleli się mnie stamtąd pozbyć. Po kilku miesiącach cofnięto mi zakaz pracy. Ale mogłem pracować jako radca prawny tylko w małych miejscowościach. Pracowałem więc w PGR, SKR. Bardzo miło wspominam ten czas, byli tam bardzo przyjaźni ludzie.

Kiedy wybierał pan prawo, jak wyobrażał pan sobie przyszły zawód?

Nie miałem wtedy pojęcia, jaki zawód będę wykonywać. Wychowywałem się w  małej miejscowości w województwie olsztyńskim. Jedyną wyższą szkołą była szkoła rolnicza. Ale zupełnie mnie to nie pociągało. Moi rodzice mieli około dwóch hektarów ziemi, czasem trzeba było na niej pracować. Nie lubiłem tego. Zdałem nawet egzaminy wstępne. Stwierdziłem, że to ponad moje siły. Podczas wakacji do naszego domu przyszedł proboszcz i podsunął mi pomysł pójścia do seminarium. Jednak długo tam nie wytrzymałem, po trzech tygodniach wróciłem do rodzinnego domu.

Dlaczego?

Miałem 17 lat, chciałem coś przeżyć, zobaczyć świat. A tam tylko jakieś rozmyślania, refleksje w zamkniętych pomieszczeniach. Uznałem, że to ponad moje siły. Rodzice się martwili, co to ze mną będzie. Nie chce być ani rolnikiem, ani księdzem. Wtedy przyszła do nas siostra mojego przyjaciela z sąsiedztwa – pani mecenas. Powiedziała: słuchaj, może ty byś poszedł na prawo. Podpowiedziała mi, że mogę zdawać na Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. Podsunęła książki historyczne, z których najlepiej się uczyć. I tak to zacząłem studiować prawo. Nie miałem żadnych prawniczych tradycji rodzinnych, nie za bardzo też wiedziałem, jak w praktyce wygląda praca prawnika. Byłem i nadal jestem bardzo zadowolony z wyboru.

Podobno lubi pan żeglować i jeździć konno. Często ma pan czas na takie przyjemności?

Od kiedy zostałem ministrem, nie mam zupełnie wolnego czasu. Ostatnio raz siedziałem na koniu trzy lata temu....

—rozmawiała Katarzyna Borowska

Podobno już  po nominacji sędziowskiej musiał pan pracować na budowie.

Jerzy Kozdroń: Miałem taki epizod w życiu. Rada Państwa odwołała mnie bowiem 17 grudnia 1981 r. ze stanowiska sędziego.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?