Potrzebę reformy PAN dostrzega przede wszystkim środowisko samej Akademii, które przygotowywało odpowiednie projekty zmian. Politycy odpowiedzialni od niemal pół roku za polską naukę uznali najwyraźniej te propozycje za mało satysfakcjonujące, skoro bez konsultacji z samymi najbardziej zainteresowanymi przygotowali własne rozwiązania. Ich szczegóły poznaliśmy w połowie lipca.
Zarówno kierunek zmian zaproponowanych przez ministra nauki i szkolnictwa wyższego Dariusza Wieczorka i jego współpracowników, jak i sam styl ich wprowadzania budzą nasz głęboki sprzeciw, bo z długofalowym myśleniem o harmonijnym rozwoju polskiej nauki nie mają nic wspólnego. Ale po kolei.
Nadzór nad finansami i majątkiem PAN. Ekipa ministra Dariusza Wieczorka chce zerwać z pewną niepisaną zasadą
PAN to utrzymywana ze środków budżetowych instytucja naukowa, co do zasady samorządna w swoich działaniach i niezależna od każdej władzy. Codzienna praca odbywa się tutaj na poziomie instytutów, które skupiają wysokiej klasy specjalistów i specjalistki w obszarach od fizyki kwantowej, przez mikrobiologię po orientalistykę. Z jednej strony mamy zatem w Akademii reprezentujący nauki humanistyczne Instytut Historii, a z drugiej Instytut Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej, czyli reprezentanta twardych nauk ścisłych. W sumie owych instytutów jest bez mała 70, a ich pracownicy i pracownice prowadzą projekty badawcze w każdej niemal dziedzinie współczesnej refleksji naukowej.
PAN to jednak nie tylko sieć badawcza, ale także korporacja uczonych, której głównym zadaniem jest – w wielkim skrócie – dbanie o jakość pracy naukowej oraz stworzenie odpowiednich warunków (również finansowych) do prowadzenia tejże. Za te wymiary działalności Akademii odpowiada Zgromadzenie Ogólne członków PAN. Na co dzień zaś wybierane przez to grono prezydium z prezesem PAN na czele. W kwestiach administracyjnych i finansowych, w tym także zarządzaniem majątkiem Akademii, prezesowi i jego zastępcom pomocą służy kanclerz. Ten ostatni odpowiada za podejmowane przez siebie działania przed prezesem właśnie.
Ten schemat podziału władzy i obowiązków nie jest rzecz jasna wolny od wad. W ramach Akademii – podobnie jak dzieje się to na większości uczelni – istnieją napięcia, a ich najczęstszym miejscem występowania jest, jak łatwo się domyślić, przecięcie spraw finansowych, majątkowych i decyzyjności.