W żadnym wypadku nie bronię tego, co z mediów publicznych zrobiło Prawo i Sprawiedliwość. Problemem była nie tylko propagandowa szczujnia w publicystyce i informacjach. Było nim także kolesiostwo, mające prowadzić do powstania nowej elity artystyczno-medialnej. Korupcja pod pozorem lipnych konkursów, w których odbierano produkcję jednym producentom, by przekazać innym – tym właściwym. Cenzura niepozwalająca na podejmowanie tematów niemiłych władzy bądź sprzecznych z oficjalną, partyjną interpretacją wydarzeń i historii. A wreszcie potworna hipokryzja i niezwykle powszechne użycie wazeliny. Dla propagandowego efektu używano nielegalnych materiałów operacyjnych z nielegalnych podsłuchów, odtajniano wybiórcze dokumenty dla poparcia politycznej tezy, żerowano na najgorszych instynktach zarówno zatrudnionych pseudodziennikarzy i czynowników, jak i widzów.
Media publiczne PiS osłabiały Polskę
Działalność mediów publicznych obiektywnie szkodziła Polsce, utrwalając podział na dwa zwalczające się plemiona, co zwłaszcza w obliczu rosyjskiej agresji było tożsame z osłabianiem Polski, a więc zdradą stanu. Mimo największych w historii pieniędzy przeznaczanych przez państwo na media publiczne, utrwalano patologię zatrudniania na umowach zlecenie, by lepiej kontrolować i szantażować pracowników.
Czytaj więcej
Politycy PiS grzmią o początku dyktatury, zamachu stanu i standardach z Białorusi. To efekt środowej decyzji ministra kultury o powołaniu nowych władz mediów publicznych. Politycy Koalicji mówią za to o spełnieniu wyborczych obietnic na Święta.
Jak najszybsze zlikwidowanie tych praktyk było niewątpliwie w interesie publicznym. Ale równocześnie sposób, w jaki to załatwiono, stanowi kolejny etap eskalacji w historii przejmowania mediów przez nową władzę. Prawie każdy polski rząd starał się jak najprędzej podporządkować sobie media publiczne, co jak każdy grzech pierworodny, prowadziło do dalszej relatywizacji moralnej: owszem, łamiemy prawo i oszukujemy, ale w interesie Polski. Tyle że w każdej partii i każdym rządzie ten interes inaczej postrzegano, a prędzej czy później interes Polski utożsamiał się z interesem rządu i partii.
Wcześniej też fałszowano przekaz, ale w białych rękawiczkach
Gdy na polecenie premiera Tadeusza Mazowieckiego pisaliśmy pierwszą wersję ustawy medialnej, istniał konsensus, że nowe media publiczne mają być uczciwe i niezależne. Tyle tylko, że od samego początku politycy i partie oszukiwali, uważając uczciwość za zbieżność z własnymi poglądami, a niezależność za niezależność od przeciwników politycznych. Grzechy były liczne i po wszystkich stronach.