Łukasz Hardt
Douglass North, jeden z najwybitniejszych ekonomistów XX wieku, podczas swojego pobytu w Warszawie w 2002 r. dziękował nam, Polakom, za to, że dzięki polskiej transformacji ustrojowej dostał tak szybko Nagrodę Nobla (sic!). Odpowiadając wówczas na moje pytanie, skąd u niego taka myśl, powiedział, że już w 1993 r. (wtedy otrzymał wspomniane wyróżnienie) było wiadomo, że dla rozwoju postsocjalistycznych krajów budujących wolny rynek kluczowa jest jakość instytucji i państwa, a była to teza forsowana przez Northa już od lat 70. poprzedniego stulecia.
Po 25 latach transformacji ustrojowej widać, jak prorocze były to słowa. Rynek potrzebuje dobrze rządzonego państwa. Choć nadal, również w Polsce, wielu porusza się w utartym schemacie debaty o tym, ile państwa w gospodarce, to jednak wiele teorii ekonomicznych wskazuje na to, że ważniejsze jest to, jakie państwo powinno być. Tak zdecydowany powrót realnej polityki do polskiej rzeczywistości społeczno-gospodarczej po ostatnich wyborach parlamentarnych warto potraktować więc nie tylko jako okazję do debaty o kształcie rynku i państwa, ale również do przeprowadzenia koniecznych zmian, które w „normalnych" czasach są zwykle niemożliwe do realizacji. Okno zmian po raz pierwszy od lat zostało otwarte i warto ten fakt dobrze wykorzystać.
Ani opiekun, ani stróż nocny
Tytułowa kategoria państwa inteligentnego oznacza odrzucenie koncepcji zarówno państwa dobrobytu, jak i państwa minimalnego. Nie chodzi mi jednak o kolejną wersję idei trzeciej drogi, ale o zupełnie nowy paradygmat rozwoju, w którym przyjmuje się, że w warunkach państwa minimum inwestycje w wiedzę i innowacje są mniejsze od optymalnych. W związku z tym państwo powinno się stać istotnym podmiotem finansującym badania i kreowanie innowacji. W takim ujęciu pojawia się miejsce dla selektywnej polityki przemysłowej, a więc zaangażowania państwa w te sektory, które nie konsumują pozytywnych efektów swojej działalności, bo wytwarzana przez nie wiedza często rozlewa się po całej gospodarce, podnosząc jej ogólną wydajność.
Prezentowane przeze mnie tzw. schumpeterowskie podejście do rozwoju nie ma wymiaru wyłącznie intelektualnego ćwiczenia, ale dobrze opisuje to, co się dzieje w gospodarkach powszechnie uważanych za funkcjonujące w warunkach silnie ograniczonego państwa. Mariana Mazzucato w głośnej książce o wymownym tytule „Przedsiębiorcze państwo", analizując działania rządu amerykańskiego, pisze chociażby: „75 proc. nowych związków molekularnych [zatwierdzonych przez Food and Drug Administration w latach 1993–2004] wywodzi się z finansowanych publicznymi środkami badań National Institutes of Health", i dalej zauważa, że nie byłoby sukcesu Apple, gdyby nie wcześniejsze badania finansowane przez rząd amerykański, które doprowadziły do powstania takich technologii, jak m.in. ekrany pojemnościowe, baterie litowo-jonowe, a także pamięci DRAM i mikroprocesory. Innym przykładem podawanym przez nią jest sfinansowanie przez National Science Foundation badań, których rezultatem było opracowanie algorytmu przeszukiwania sieci wykorzystywanego przez Google.