Jacek Kurczewski: Prestiż prawa i sprawiedliwości

Domorosłym anarchistom warto uświadomić, że pod względem legalizmu Polacy są daleko za społeczeństwem amerykańskim. Ono bowiem ceni nieposłuszeństwo obywatelskie, ale nie lekceważy demokratycznie uchwalanego prawa stosowanego przez niezależnych od władzy sędziów – pisze socjolog.

Aktualizacja: 08.02.2016 13:39 Publikacja: 07.02.2016 18:51

W tym roku mija dokładnie pół wieku od opublikowania książki prof. Adama Podgóreckiego „Prestiż prawa", w której po raz pierwszy można było przeczytać, co Polacy myślą o prawie i jego przestrzeganiu. Badania zrealizowane były profesjonalnie w 1964 roku przez Ośrodek Badania Opinii Publicznej przy Polskim Radio i Telewizji – jedyną wtedy w tzw. obozie socjalistycznym taką instytucję – na ogólnopolskiej próbie reprezentatywnej. Było to też jedno z pierwszych takich badań w skali międzynarodowej.

Pytanie o stosunek do prawa powtarzane przez uczniów Podgóreckiego wiele razy przynosiło podobne wyniki do tych w 1964 roku, z jednym wyjątkiem. Kiedy w 1988 roku po raz pierwszy po wprowadzeniu stanu wojennego udało mi się je wprowadzić znów do ankiety OBOP za cenę złagodzenia sformułowania z „niesprawiedliwe" na „niesłuszne", i tak się okazało, że poziom deklarowanego przez Polaków legalizmu spadł prawie dwukrotnie, a mimo że było to już po najgorszych nadużyciach prawa przez władze komunistyczne, odsetek deklarujących otwarty sprzeciw wobec prawa był ponaddwukrotnie wyższy niż w dekadach poprzednich.

Non rex regnat sed lex

Opór wobec prawa stał się w latach 80. postawą dominującą, co wiadomo nie tylko z ankiet, ale już w badaniu z 1989 roku legalizm wzrósł ponad 30 proc., a od 1990 do dzisiaj utrzymuje się na poziomie stałym, charakterystycznym dla społeczeństwa polskiego, i dominująca jest aprobata posłuszeństwa wobec prawa. W ostatnich dniach stycznia na moje zamówienie CBOS przeprowadził badanie opinii publicznej o sądach i prawie na reprezentatywnej próbie ogólnopolskiej liczącej 992 osoby. Celem było sprawdzenie, czy publiczne kontrowersje wokół Trybunału Konstytucyjnego i zapowiadanej reformy sądownictwa wpływają na postawy zwykłych Polaków wobec prawa i sądów.

Domorosłym anarchistom warto przy okazji uświadomić, że pod względem legalizmu Polacy, podobnie jak inne społeczeństwa wschodnio- i południowoeuropejskie są daleko za społeczeństwem amerykańskim, które ceni nieposłuszeństwo obywatelskie wtedy, gdy dotyczy ono jakiegoś określonego prawa człowieka czy obywatela, a nie rozciąga się na ogólną postawę lekceważenia demokratycznie uchwalanego prawa stosowanego przez niezależnych od władzy sędziów. I ci, którzy aprobują rządy prawa, a przecież o to chodzi naprawdę w pytaniu Podgóreckiego, zdają sobie sprawę z tego, że istnieją sytuacje wyższej konieczności związane z podstawowymi prawami i wolnościami, w których prawo niższej rangi musi zejść na plan drugi, ale wiedzą też, że same rządy prawa są takim prawem podstawowym. Jak to mówiono w dawnej naszej Rzeczypospolitej: Non rex regnat sed lex – nie król rządzi, ale prawo. I to jest podstawowa zasada naszej historycznej konstytucji, dziś już także europejskiej.

Większość Polaków uznaje prymat prawa nad prywatną jego oceną. Jedyny czynnik, jaki tu ma wpływ, to wykształcenie odpowiadających. Tak jak w 1964 roku, tak i obecnie, im wyższe wykształcenie, tym częstszy szacunek dla prawa. Inaczej jest w przypadku oceny prawa i jego stosowania w praktyce. Tutaj przeważają oceny negatywne.

W maju 2014 r. 61 proc. badanych, a więc niemal dwie trzecie, uważało, że prawo w Polsce wymaga poważnych zmian, a jedna trzecia, że samo prawo jest w zasadzie w porządku, a zmienić trzeba tylko jego stosowanie. Interesujące, że po wyborach zmalał nieco (do 52 proc.) odsetek uznających potrzebę radykalnej zmiany, być może kryje się za tym lęk przed zbyt daleko idącymi zmianami rozpoczętymi przez partię obecnie rządzącą. Tu już grają rolę inne czynniki niż przy ogólnej postawie wobec prawa. Potrzebę zmiany prawa deklarowali rzadziej ludzie mieszkający w wielkich miastach, lepiej oceniający swoją sytuację materialną, związani z centrum i lewicą, gdy za zmianą opowiadali się przede wszystkim ludzie optujący za prawicową orientacją polityczną, mieszkańcy wsi i małych miast oraz biedniejsi.

Obraz się komplikuje

Ciekawe również, że opinie o tym, czy prawa należy bezwarunkowo przestrzegać czy nie, są w niewielkim stopniu zależne od tego, jak ocenia się prawo w Polsce. Wśród tych, którzy uważają, że prawo jest w Polsce złe i wymaga gruntownej zmiany, 48 proc. uważa, że jednak należy go przestrzegać zawsze. Jeśli chodzi o tych, którzy sądzą, że prawo jest w zasadzie dobre, legaliści stanowią 50 proc. A wśród ogólnie zadowolonych, zarówno z przepisów prawa, jak i ich stosowania, legalistów jest jeszcze więcej – 57 proc.

Wreszcie ostatnia, nie najmniej ważna sprawa. Słyszy się od polityków o negatywnej ocenie sądownictwa w Polsce przez społeczeństwo. Oceny działań sądu wystawiane przez Polaków na podstawie ich doświadczeń są bardzo zróżnicowane, choć ogólnie politycy, władza ustawodawcza i wykonawcza są gorzej oceniani niż wymiar sprawiedliwości.

Kiedy przechodzimy do szczegółów i osobistego doświadczenia, obraz się komplikuje. W badaniu CBOS z 2013 roku niemal identyczny odsetek stanowią respondenci zadowoleni z działań sądów (47 proc.) co niezadowoleni (48 proc.). W moich badaniach przeprowadzonych przez CBOS w 2014 roku wśród tych, którzy wzięli udział w najczęstszym postępowaniu, jakim jest cywilne, zdecydowana większość, bo 67 proc., oceniła wydany wyrok jako sprawiedliwy, 10 proc. jako sprawiedliwy pod pewnymi względami, a tylko 14 proc. oceniło wyrok jako niesprawiedliwy, co biorąc pod uwagę, że często chodzi o konflikt między stronami, wydaje się wynikiem bardzo dobrym.

Problemem jest więc nie sprawiedliwość, ale przede wszystkim przewlekłość postępowania, notoryczne opóźnienia, koszty i skomplikowane procedury. Czy ma to wpływ na zaufanie do sądów jako instytucji? Od wielu lat stosuję prosty test w tej sprawie, pytając badanych, czy w przypadku jakiegoś sporu zalecają zwrócenie się w tej sprawie do sądu czy też wolą rozwiązywać spór za plecami instytucji oficjalnych, tak, że nie grozi wtrącanie się państwa i nie trzeba kierować się prawem. W dawnym ustroju Polacy wybierali w większości rozwiązanie prywatne, w nowym zaczęli uznawać zalety sądu, zbliżając się w tym zakresie do społeczeństw zachodnich. To widać, kiedy porównuje się wyniki moich badań w PRL i w latach ostatnich.

W badaniu styczniowym z bieżącego roku zanotowałem spadek preferencji do korzystania z sądu o 8 proc. Nie jest to wiele, ale wynik ten niepokoi. Trzeba sprawdzić za kilka miesięcy, czy to tylko przypadkowe odchylenie czy tendencja. W świetle tych badań rodzi się bowiem pytanie, czy podważanie autorytetu Trybunału Konstytucyjnego nie prowadzi do regresu w kulturze prawnej społeczeństwa. A może zaufanie do sądów maleje, bo ludzie zaczynają się obawiać, że zostaną one pozbawione niezależności niezbędnej dla sprawiedliwego orzekania. Wolałbym, żeby ten czynnik zakłócający wzrost zaufania do sądów zniknął, a stan opinii w kolejnych badaniach co najmniej powrócił do poprzedniego.

Warunki rozwoju cywilizacyjnego

Wyraźny jest natomiast związek między legalizmem a wyborem sądu jako forum rozwiązania sporu – wśród legalistów większość zaleca sąd, wśród odrzucających prymat prawa przeważa wybór nieformalnych i prywatnych sposobów rozwiązywania sporu.

Wśród badanych 15 krajów europejskich są dwa, gdzie aż co dziesiąty człowiek ma całkowite zaufanie do wymiaru sprawiedliwości – Dania i Norwegia – i dwa, gdzie co najmniej co dziesiąty człowiek nie ma za grosz zaufania – Słowenia (tam nawet co piąty – 22 proc.) i Polska (13 proc.). Biorąc pod uwagę średnie ocen na skali od 0 do 10 punktów, Polska była przedostatnia (3,54), przed Słowenią (3,13) i za Republiką Czeską (4,69). Z kolei czołówka uplasowała się następująco: Dania (7,40), Norwegia (7,18), a dalej „jądro" Unii – Niemcy (5,75), Austria (5,69) i Francja (5,19).

Wśród badanych krajów brakuje tu jednak Europy Południowej, znanej z braku zaufania do instytucji publicznych, ale także do innych ludzi. W badaniach Eurobarometru z 2013 roku na liście krajów, w których zaufanie do wymiaru sprawiedliwości ma mniej niż połowa badanych, Polska z 42-procentowym zaufaniem była dziesiąta od końca, za Rumunią (44 proc.) i przed Chorwacją (37 proc.), Bułgarią i Cyprem (35 proc.), Hiszpanią (34 proc.), Włochami (33 proc.), Litwą (31 proc.), Czechami i Słowacją (25 proc.) i Słowenią (24 proc.). Prowadziła Finlandia, gdzie zaufanie do sądów zadeklarowało 85 proc. badanych. Taki jest poziom kultury prawnej w Polsce. Podniesienie tego poziomu jest zadaniem dla wszystkich sił aktywnych w życiu publicznym.

Politycy, podejmując rozmaite działania i wygłaszając różne poglądy, biorą pod uwagę swoje cele polityczne, najczęściej nie zważając na skutki długofalowe swoich słów i czynów. Rozwój cywilizacyjny wymaga dobrze funkcjonującego prawa, a to z kolei wymaga szacunku dla prawa i dla władzy sądowniczej.

To nie znaczy wcale, że prawa nie należy zmieniać i że nie należy pracować nad poprawą funkcjonowania sądownictwa. Rzecz w tym, że wszystkie te działania muszą po pierwsze, dokonywać się zgodnie z prawem, po drugie, muszą zachowywać autorytet sądów.

Jeśli cofnąłem się do lat 60., to jakże aktualnie brzmią słowa z encykliki Jana XXIII „Pacem in terris" z 1963 r.: „uważamy za zgodny z ludzką naturą taki ustrój, w którym działają trzy rodzaje władz, odpowiadające trzem głównym zadaniom władzy publicznej. (...) Wymaga to (...), aby, przy stale zmieniających się okolicznościach, prawodawcy nie lekceważyli nigdy w swej działalności ani zasad moralności, ani konstytucji państwowej, ani wymagań dobra wspólnego. (...) Również sędziowie kierowani jedynie prawością, bez ulegania naciskom żadnej ze stron, winni każdemu przyznawać to, co mu się słusznie należy".

Autor jest socjologiem, profesorem nauk humanistycznych. W latach 1991–1993 był posłem z ramienia Kongresu Liberalno-Demokratycznego, wicemarszałkiem Sejmu

W tym roku mija dokładnie pół wieku od opublikowania książki prof. Adama Podgóreckiego „Prestiż prawa", w której po raz pierwszy można było przeczytać, co Polacy myślą o prawie i jego przestrzeganiu. Badania zrealizowane były profesjonalnie w 1964 roku przez Ośrodek Badania Opinii Publicznej przy Polskim Radio i Telewizji – jedyną wtedy w tzw. obozie socjalistycznym taką instytucję – na ogólnopolskiej próbie reprezentatywnej. Było to też jedno z pierwszych takich badań w skali międzynarodowej.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Czas decyzji w partii Razem. Wybór nowych władz i wskazanie kandydata na prezydenta
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia