Polska w euro: czas na wielką kampanię

W środowiskach proeuropejskich w Polsce panuje zgoda co do tego, że konieczne jest przystąpienie do strefy euro, która staje się Unią de facto. To decyzja strategiczna, wybór cywilizacyjny.

Publikacja: 25.02.2018 20:00

Polska w euro: czas na wielką kampanię

Foto: Bloomberg

Dla zdobycia poparcia Polaków dla przyjęcia wspólnej waluty niezbędna jest wielka kampania społeczna, która uświadomi korzyści z wejścia do strefy euro, ale i negatywne konsekwencje ekonomiczne i polityczne zostania poza strefą.

Tylko rząd PiS może rozpocząć przyjmowanie wspólnej waluty. Dlatego do niego kierują apele ekonomiści (apel w „Rzeczpospolitej" z 2 stycznia). Jednak PiS jako partia rozumiejąca suwerenność anachronicznie odkłada akcesję ad calendas Graecas, w rzeczywistości sprzeciwiając się jej. Trzeba zmienić więc adresata. Potrzebna jest kampania promująca członkostwo Polski w strefie euro i angażująca szerokie kręgi społeczeństwa. Przyjęcie wspólnej waluty powinno zostać przedstawiane jako fundamentalny projekt ekonomiczny, geopolityczny i cywilizacyjny, równie ważny jak akcesja do UE i NATO. Jako być albo nie być obecności Polski w przyszłej UE, która będzie budowana wokół euro.

Brak mocy sprawczej w sprawie akcesji nie oznacza, że taka kampania nie ma sensu. Przeciwnie, może stanowić wehikuł do poszerzenia poparcia społecznego dla proeuropejskich sił politycznych i odciągnięcia części elektoratu od PiS. Dałaby szansę proeuropejskim środowiskom na przejęcie inicjatywy poprzez narzucenie własnej narracji.

Warunkiem kampanii jest ustawienie debaty nt. Polski w UE na innej osi. Trzeba przestać straszyć Polaków polexitem, do którego rzekomo dąży PiS, i redefiniować scenę polityczną na zasadzie za albo przeciw euro, pokazując, że PiS jest partią eurosceptyczną, bo sprzeciwia się akcesji do strefy równoważnej z Unią.

Nie bój się, opozycjo

Niestety, mało słyszalny jest w sprawie euro głos partii opozycyjnych (tekst powstał przed sobotnią deklaracją PO ws. euro – red.), które określają się jako proeuropejskie, zarówno reprezentowanych w Sejmie, jak i pozaparlamentarnej lewicy. Kunktatorstwo wynika z negatywnego nastawienia społeczeństwa do zamiany złotego na euro. Według badań CBOS z kwietnia 2017 r., 72 proc. Polaków jest przeciwko wejściu do strefy, a tylko 22 proc. za.

Nie jest jednak tak źle, bo choć 45 proc. Polaków jest zdecydowanie na nie, to aż 27 proc. wybiera odpowiedź „raczej nie". Należy ich przekonywać do przyjęcia euro. Trzeba zbadać, kim są ci ludzie i dotrzeć do nich z pozytywnym przekazem. Gdyby udało się ich przekonać do wspólnej waluty, to razem z tymi, którzy już są za odejściem od złotego (22 proc.), stanowiliby niemal połowę (49 proc.), a jeśli dodać tych, którzy nie mają zdania (6 proc.), to grupa potencjalnych zwolenników euro sięgnęłaby 55 proc. Warto przypomnieć, że w Eurobaromatrze z jesieni 2017 r. poparcie dla euro w Polsce jest większe (35 proc.), a sprzeciw sięga 55 proc.

Przekonanie Polaków jest wielkim wyzwaniem, ale nie misją niemożliwą. Zaangażowanie partii politycznych jest niezbędne, ale nie można im zostawić tej sprawy. Konieczna jest mobilizacja wszystkich środowisk proeuropejskich: organizacji społecznych, biznesowych, samorządów, naukowców, wspólnot religijnych, w tym tej części Kościoła katolickiego, która nie jest antyeuropejska. Potrzebne jest zaangażowanie społeczne podobne jak przed referendum akcesyjnym, kiedy różne środowiska działały razem na rzecz wejścia do UE.

Jasny przekaz

Kampania musi mieć jasny przekaz. Po pierwsze, Polaków trzeba przekonać, że prawdziwą UE będzie strefa euro licząca dzisiaj dwie trzecie państw. To jej dotyczą już teraz, a w przyszłości jeszcze bardziej, działania integracyjne w Europie. Po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE kraje spoza strefy euro staną się unijnym marginesem politycznym i ekonomicznym. Ich gospodarka będzie stanowić 15 proc. PKB Unii. Co więcej, Bułgaria, Chorwacja czy Rumunia mogą w najbliższych latach przyjąć euro.

Większość z nas (58 proc. wg CBOS) chce, by Polska była w UE wśród państw jak najściślej współpracujących (przeciwko jest jedna czwarta). Warto uzmysłowić im, że chcąc być w gronie ściśle współpracujących krajów, trzeba przyjąć wspólną walutę. Wielu Polaków uważa, że można być w UE, nie będąc w strefie euro i nic złego się nie stanie. Trzeba im tłumaczyć, że są w błędzie, bo UE stale się zmienia, stając się tożsama ze strefą euro.

Nie mamy wpływu na ten proces, będąc poza nią, natomiast on będzie miał wielki wpływ na Polskę. Przypominanie tego może sprawić, że euro i Unia znów staną się tożsame dla Polaków, którzy tak myśleli przed wejściem do UE: w 2002 r. bardzo wysokie było poparcie dla wspólnej waluty, bo członkostwo utożsamiano z jej przyjęciem. Wtedy za pożegnaniem ze złotym było 64 proc., a tylko 22 proc. przeciw.

Po drugie, trzeba mówić o euro pozytywnie. Pokazywać, że jest akceptowane przez większość mieszkańców we wszystkich krajach, gdzie jest używane. Tam zwykli ludzie widzą korzyści ze wspólnej waluty. Trzeba informować, że kondycja strefy euro bardzo się poprawiła i jej perspektywy są naprawdę przyzwoite. Według MFW, w latach 2018–2022 wzrost PKB wyniesie w niej 1,5–2 proc. rocznie, nieco więcej niż w USA. MFW przewiduje znaczny spadek długu publicznego i bezrobocia, w tym w krajach Południa najbardziej dotkniętych przez kryzys 2008 r.

Po trzecie, należy propagować przykłady krajów, które z nami weszły do UE i już mają euro. Kampania powinna pokazać, że Słowacja, Litwa, Łotwa i Estonia rozwijają się najdynamiczniej w UE. Owszem, są mniejsze niż Polska, ale ich model gospodarczy jest w pewnym stopniu podobny do naszego i odmienny od greckiego. Pokazywanie Południa jako groźnego memento dla Polski jest naciągane.

Po czwarte, należy Polakom pokazać negatywne konsekwencje zostania poza strefą. Niezbędnie jest uświadomienie im, że będzie to nasz kraj drogo kosztować. Rząd może twierdzić, że Polska obroni swoją pozycję w UE poprzez zachowanie jednolitego rynku, ale to myślenie życzeniowe. Postępująca integracja strefy euro, odbywająca się bez oglądania się na Warszawę, będzie miała wielki wpływ na kształt jednolitego rynku. Im bardziej będzie zaawansowana, tym bardziej Polska będzie nie tyle członkiem UE drugiej kategorii, co krajem stowarzyszonym ze strefą euro.

Pozostanie poza nią może mieć wymierne negatywne konsekwencje geopolityczne. Im bardziej Niemcy będą angażowały się w strefę wspólnej waluty, tym większe prawdopodobieństwo osłabienia ich więzi politycznych z Polską, co oddali nas od Zachodu.

Trzeba działać od zaraz

Jeśli integracja strefy pójdzie szybko, a sytuacja w kraju, zarówno polityczna (niepraworządność), jak i gospodarcza (koniunktura nie trwa wiecznie), zacznie wzbudzać niepokój społeczeństwa, szansa na przekonanie większości do pożegnania ze złotym może być większa niż dziś. Nawet wśród „twardogłowych" przeciwników euro można zasiać wątpliwości. Paradoksalnie, przyjęcie euro, które opozycja traktowała jak „dopust boży", może dlań stać się kołem zamachowym wzrostu poparcia – na zasadzie popierasz euro, musisz pomóc odsunąć od władzy eurosceptyczny PiS.

Euro to długoterminowy wybór modelu politycznego i identyfikacji cywilizacyjnej z Europą. Ten ostatni aspekt jest bardzo ważny, gdyż PiS podkreśla odrębność cywilizacyjną Polski od Europy Zachodniej. Poparcie dla wspólnej waluty w krajach jej używających to dowód na to, jak silnie wiąże ona Europejczyków z ideą Europy.

Polska po PiS będzie potrzebowała jak najwięcej mechanizmów bezpieczeństwa wkomponowanych w system polityczny, gwarantujących, że nie dojdzie do recydywy „dobrej zmiany". Strefa euro będzie coraz bardziej jednolitą przestrzenią prawną wyznaczającą podobne ramy działania systemów politycznych państw członkowskich. Wzorem dla nas powinna być Słowacja. Bratysława, nauczona doświadczeniem reżimu Vladimira Meciara z lat 90., przyjęła w ekspresowym tempie wspólną walutę nie tylko z powodów ekonomicznych, ale także politycznych. Obyśmy mieli tyle odwagi i determinacji, co południowi sąsiedzi.

Adam Balcer jest szefem programu polityka zagraniczna w think-tanku WiseEuropa i analitykiem w Europejskiej Radzie Spraw Zagranicznych. Wykłada w Studium Europy Wschodniej UW. Grzegorz Gromadzki jest niezależnym ekspertem. Zajmuje się UE, polską polityką zagraniczną i Europą Wschodnią. Pracował m.in. w Fundacji Batorego i Ośrodku Studiów Wschodnich.

Premierze, czas na euro

2 stycznia 2018 r. opublikowaliśmy apel do premiera Mateusza Morawieckiego o wznowienie przygotowań do przyjęcia euro w Polsce. Apel podpisali:

Redakcja „Rzeczpospolitej", Marek Belka, Henryka Bochniarz, Andrzej S. Bratkowski, Jan Czekaj, Dariusz Filar, Marek Goliszewski, Stanisław Gomułka, Marian Gorynia, Marek Góra, Mirosław Gronicki, Jerzy Hausner, Janusz Jankowiak, Łukasz Kozłowski, Andrzej K. Koźmiński, Andrzej Malinowski, Adam Noga, Witold M. Orłowski, Wiesława Przybylska-Kapuścińska, Wiesław Rozłucki, Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, Jerzy Wilkin, Andrzej Wojtyna.

Dla zdobycia poparcia Polaków dla przyjęcia wspólnej waluty niezbędna jest wielka kampania społeczna, która uświadomi korzyści z wejścia do strefy euro, ale i negatywne konsekwencje ekonomiczne i polityczne zostania poza strefą.

Tylko rząd PiS może rozpocząć przyjmowanie wspólnej waluty. Dlatego do niego kierują apele ekonomiści (apel w „Rzeczpospolitej" z 2 stycznia). Jednak PiS jako partia rozumiejąca suwerenność anachronicznie odkłada akcesję ad calendas Graecas, w rzeczywistości sprzeciwiając się jej. Trzeba zmienić więc adresata. Potrzebna jest kampania promująca członkostwo Polski w strefie euro i angażująca szerokie kręgi społeczeństwa. Przyjęcie wspólnej waluty powinno zostać przedstawiane jako fundamentalny projekt ekonomiczny, geopolityczny i cywilizacyjny, równie ważny jak akcesja do UE i NATO. Jako być albo nie być obecności Polski w przyszłej UE, która będzie budowana wokół euro.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację