Polskie drogi przez lata były jednymi z najbardziej niebezpiecznych w Europie. Niektórzy kierowcy traktowali je jak tor wyścigowy. Popisywanie się, brawura, przeświadczenie, że jest się nieśmiertelnym za „kółkiem”, doprowadziły do wielu tragedii. Lata 90. ubiegłego wieku to nawet przeszło 7 tys. ofiar śmiertelnych każdego roku.
Owszem, przez kolejne lata spadała liczba osób zabitych na drogach, ale przełomu nie było. Rząd Premiera Mateusza Morawieckiego skutecznie wziął się za piratów drogowych, co zostało zapowiedziane w jego expose. Znowelizowano przepisy, podniesiono praktycznie nie zmieniane przez ponad 20 lat stawki mandatów. Zaostrzono kary, chociażby w stosunku do pijanych kierowców, skutkujące konfiskatą pojazdu.
Od razu były widoczne efekty. Rok 2022 był najbezpieczniejszym rokiem w historii. Pierwszy raz na drogach zginęło poniżej 2 tys. osób. W 2023 r. Polska została po raz pierwszy laureatem nagrody Europejskiej Rady Bezpieczeństwa Transportu (ETSC) Road Safety Performance Index (PIN) Award, co jest uznawane za odpowiednika Oscara w zakresie BRD.
Nagła zmiana trendu na drogach
Polska została europejskim liderem poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego. Na ten sukces przełożyła się metodyczna praca w trzech obszarach: infrastruktury, edukacji i zmian legislacyjnych. Od 2016 do 2023 r. liczba wypadków drogowych spadła z 33664 do 20936, zaś liczba zabitych z 3026 do 1893.
Wszyscy byli przekonani, że ten trend spadkowy utrzyma się. Niestety, cztery miesiące tego roku pokazały, że podejście nowego rządu do BRD [bezpieczeństwa ruchu drogowego — red.], a wręcz brak działań w tym zakresie skutkuje drastycznym pogorszeniem się statystyk. Od stycznia do końca kwietnia wzrosła o blisko 12 proc. liczba ofiar śmiertelnych, wypadków jest o 10 proc., zaś samych kolizji o ponad 17,5 tys. więcej, porównując do analogicznego okresu 2023 r.