Sytuacja Białorusi jest jasna. Aleksander Łukaszenko utrzymuje się u władzy dzięki dwóm czynnikom: po pierwsze, trzyma w garści służby bezpieczeństwa, a po drugie – finansowo wspiera go Władimir Putin.
Na pełnej władzy Łukaszenki nad służbami bezpieczeństwa nie pojawiły się żadne wyraźne rysy. Łukaszenko do tej pory wychodził cało z każdej opresji. Przetrwał masowe protesty w 2020 roku, prawdopodobnie największe skierowane dotychczas przeciwko jego władzy. Gra na czas i zamierza przetrwać obecną sytuację. Choć sankcje wprowadzone przez Zachód w tym roku są niewątpliwie dotkliwie, to łagodzi je wzrost cen surowców, zwiększając dochody państwowych przedsiębiorstw eksportujących produkty naftowe i nawozy sztuczne.
Sytuacja gospodarcza Białorusi jest trudna: wzrost gospodarczy w ostatniej dekadzie obniżył się znacząco, dług zagraniczny narasta, a zarówno funkcjonowanie reżimu, jak i równowaga płatnicza są silnie uzależnione od eksportu surowców i zastrzyków gotówki z Rosji. Czas wydaje się działać na korzyść Kremla.
Do tej pory gospodarka Białorusi korzystała z subsydiów rosyjskich, które pozwalały jej jako tako funkcjonować. Te subsydia mogą zostać zwiększone z 2 mln dol. obecnie (ok. 3,3 proc. białoruskiego PKB) do 6 mld dol. (aż ok. 10 proc. białoruskiego PKB), ale Rosję na to niewątpliwie stać. Putin ma wszystkie karty w ręku, więc nie spieszy się z decyzjami.
Jak skonfigurować sankcje
Czy zatem sankcje na Białoruś mają szansę odnieść skutek? Badania naukowe wskazują, że sankcje mogą być nieskuteczne, ponieważ wpływają negatywnie na sytuację gospodarczą w sankcjonowanym kraju, co z kolei prowadzi do pogorszenia nastrojów społecznych i może przyczynić się do umocnienia reżimu. Może on na przykład zwiększać kontrolę nad społeczeństwem poprzez ograniczanie dostępu do określonych dóbr, a także przejmować wycofujące się z kraju przedsiębiorstwa zagraniczne.