Własne miejsce parkingowe pod blokiem jest na wagę złota, zwłaszcza w dużym mieście. Jednak jego budowę przez wspólnotę czy spółdzielnię lepiej dobrze zaplanować, bo może się to źle skończyć.
Przekonała się o tym wspólnota, która niedawno przegrała przed Naczelnym Sądem Administracyjnym spór o nakaz rozbiórki samowolnie wybudowanego parkingu.
Sąsiedzki donos
Jej problemy zaczęły się w maju 2017 r., gdy do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego wpłynęło pismo od sąsiadującej z nią spółdzielni. Ta donosiła, że wspólnota wycięła pas zieleni izolacyjnej i wykonuje roboty budowlane w granicy działki niezgodnie ze zgłoszeniem. To, co zgłosiła bowiem do starostwa, obejmowało tylko remont jezdni i chodnika wraz ze zmianą nawierzchni. Tymczasem wykonywanie robót budowlanych w granicy działki spowodują, że nastąpi utwardzenie terenu i budowa nowych miejsc parkingowych niezgodnie ze złożonym wnioskiem.
Urzędnicy nadzoru zajęli się sprawą. Zgodzili się, że na nieruchomości prowadzone są roboty budowlane polegające na budowie miejsc postojowych dla samochodów osobowych powyżej dziesięciu stanowisk, na wykonywanie których inwestor powinien mieć pozwolenie. A ponieważ zalegalizowanie stwierdzonej samowoli budowlanej z uwagi na sprzeczność z przepisami wykonawczymi okazało się niemożliwe, nakazano rozbiórkę.
Wspólnota broniła się, że sporne roboty, nie były budową parkingu. Było to tylko utwardzenie gruntu, a to pozwolenia na budowę nie wymagało. Zapewniała, że chodziło jedynie o poprawę bezpieczeństwa mieszkańców, bardziej komfortowe i bezpieczniejsze warunki wsiadania, wysiadania czy załadunku pojazdów, których postój odbywać ma się wyłącznie na terenie drogi wewnętrznej. Przy czym podkreślono, że teren utwardzenia nie ma być wykorzystywany w celu postoju, o czym miały świadczyć ustawione na nim gazony z roślinami.