Decyzję ogłoszono we wtorkowy wieczór na uroczystej kolacji w londyńskim Victoria & Albert Museum.
Polka odebrała nagrodę osobiście. Powiedziała, że jest niezwykle szczęśliwa i podziękowała w pierwszej kolejności swojej tłumaczce, która również jest laureatką nagrody i weszła z pisarką na scenę. Tokarczuk chwaliła Jennifer Croft, dziękując jej za włożoną prace i ciesząc się, że spotkała znakomitą osobę do współpracy. W następnej kolejności podziękowała swojemu angielskiemu wydawcy. Wyraziła też radość, że w końcu polska literatura i polski język zyskał zainteresowanie. Jednocześnie podkreśliła, że nie wierzy w ograniczenia i bariery narodowościowe, stwierdzając, że talenty literackie rodzą się wszędzie. Na koniec wspomniała o swoich kolczykach, które włożyła tego wieczoru na galę rozdania nagród podkreślając, że kupiła je w 1987 r. w Londynie, kiedy jako studentka przyjechała pracować w hotelu. „Dziś mam je znowu na sobie, ale już jako laureatka nagrody Man Booker International Prize” - zakończyła z uśmiechem przy gorącym aplauzie zgromadzonych gości.
Anglojęzyczny przekład powieści „Bieguni” (polska premiera z 2007 r.) wygrała z sześcioma innymi nominowanymi książkami m.in. autorów nagradzanych już wcześniej nagrodą Man Booker International Prize: László Krasznahorkai z Węgier oraz Han Kang z Korei Południowej.