Spora grupa by się zebrała…
Jestem odpowiedzialny za ordynariat polowy i troszczę się, zabiegam o to, by wśród kapelanów i w ich posłudze jedność nie była tylko pustym słowem. Ale wracając do podziałów – także tych politycznych, pragnę wspomnieć o pewnym wydarzeniu. W drugiej połowie XIX wieku pracujący wśród polskich emigrantów we Francji ks. Hieronim Kajsiewicz, mówił, że daje się wśród nich słyszeć takie głosy: „Jeśli Polska ma nie być według moich racji, to lepiej żeby jej nie było”. Także on opowiadał, że w Paryżu pewien polityk podyktował księdzu kazanie, potem usiadł pod amboną i przytakiwał, a na koniec poszedł do zakrystii i gratulował duchownemu świetnie wygłoszonego kazania. Ta historia jest przestrogą dla nas kapłanów, abyśmy nie stali się narzędziem w rękach polityków, którzy wyznaczają linie podziałów. Naszym zadaniem jest budowanie wspólnoty i jedności. W 1979 roku Jan Paweł II podczas spotkania z Konferencją Episkopatu Polski pochwalił biskupów za to, że byli jednością i dzięki temu Kościół w Polsce przetrwał najtrudniejsze czasy.
Dziś jest jedność w episkopacie? Od lat dokonuje się różnych podziałów. Był Kościół łagiewnicki, był też toruński…
Kościół jest jeden, powszechny i apostolski. Ze swej strony czynię wszystko, by świątynie garnizonowe były miejscem spotkania ludzi z różnych środowisk, będących na różnych etapach swojej życiowej drogi. Pragnę, aby napełniali je ludzie głębokiej wiary, poszukujący i powracający, zagubieni w życiu… Naszym zadaniem jest budowanie mostów pojednania, wzywanie do zgody i wzajemnego szacunku.
Czyli podziału wśród biskupów nie ma?
Nie mnie to oceniać. Warto jednak zwracać uwagę na jedność w rzeczach istotnych, zaś nie należy dziwić się rozbieżnościom w sprawach drugorzędnych.
Kilka miesięcy temu biskupi ogłosili dokument o patriotyzmie. Było tam sporo o łagodzeniu sporów, konieczności zmiany języka polityki, o wspólnej pracy dla dobra wspólnego. Biskupi przestrzegali też przed wykorzystywaniem historii w działalności publicznej. Widzi ksiądz efekty tego apelu?
Apel wybrzmiał i dotarł do wielu ludzi. Był niewątpliwie bardzo ważny, bo rzeczywiście temperatura sporu w naszym kraju jest duża. Część ludzi zrozumiała, jaka jest różnica między patriotyzmem a nacjonalizmem, część pewnie nie. To sprawa indywidualna. Kościół to nie jest wojsko. Nie da się pewnych spraw załatwić za pomocą rozkazu.
A nie można by było?
Skoro Bóg szanuje wolność człowieka, Kościół nie może iść inną drogą. Kościół to społeczność ludzi wolnych, którzy mają odwagę myśleć. Zadaniem biskupa i księdza jest nawracać głowy i zmieniać sposób myślenia. Wybór jest sprawą indywidualną każdego człowieka. Jako duchowni nie możemy zaprzestać głoszenia ewangelicznych wymagań, musimy o nich mówić ciągle, bo przychodzą nowe pokolenia, nowi ludzie. Walczymy o dobro człowieka do końca. W nauczaniu papieża Franciszka ważnym pojęciem jest towarzyszenie. Bez względu na to, jaki jest ten świat, nie możemy się go lękać, ale mamy towarzyszyć człowiekowi. Tak jest m.in. z kapelanami wojskowymi. Są z żołnierzami w kraju i na misjach zagranicznych.
Po co?
Właśnie po to, by towarzyszyć żołnierzowi, być z nim, podtrzymywać na duchu... Niektórzy mówią, że najważniejszy jest dobrze wyszkolony i uzbrojony żołnierz. Tak, ale po jednej jego stronie winien stać lekarz a po drugiej duchowny. Papież Franciszek wielokrotnie nazwał Kościół „szpitalem polowym”. Mamy być jakby lekarzami w tym szpitalu. Niektórzy pytają: Po co kapelan? A po co psycholog albo lekarz? W zeszłym roku byłem w Słowenii na spotkaniu kapelanów wojskowych z wielu krajów świata. Gen. Phil Breedlove, były głównodowodzący siłami NATO w Europie, wyznał wtedy, że czterogwiazdkowemu generałowi rzadko kto ma odwagę powiedzieć prawdę. To zadanie powinien spełniać kapelan. Pamiętam, że mówił także o wzorcu dowódcy. Według niego najlepszym jest ten, który nie ukrywa swojej wiary i rozumie potrzeby duchowe swoich żołnierzy. W pełni się z tym zgadzam, wszak oficer musi mieć swoją tożsamość. Żołnierz chce wiedzieć, kim jest jego dowódca.
Mówi ksiądz, że żołnierzowi potrzebny jest lekarz, kapelan, ale najważniejsze jest chyba, by miał dobre wyszkolenie…
… i wysokie morale. Napoleon mówił, że ważne są siła miecza i siła ducha. Ale ta druga jest ważniejsza.
Polscy żołnierze są lepiej uzbrojeni niż kiedyś, mają wyższe morale?
Nie do mnie należy wypowiadać się w sprawie uzbrojenia. Owszem, mam pewną wiedzę ponieważ jestem blisko spraw wojskowych…
… i jest ksiądz generałem.
Tak, ale w kwestii uzbrojenia nie mam odpowiednich kompetencji. Od tego są wojskowi fachowcy. Ja mam być specjalistą od spraw duchowych, od liturgii i w tym zakresie posiadam pełną autonomię. Do moich zadań należy kierowanie ordynariatem polowym, organizowanie struktur duszpasterskich, dobór kapelanów, troska o ich formację duchową…
To nie tylko księża, ale jednocześnie oficerowie.
Dlatego uczestniczą w szkoleniu wojskowym, szczególnie przed wyjazdem na misje, nieustannie także podnoszą kwalifikacje językowe. Obecnie sześciu księży uczestniczy w kursie języka angielskiego. Kapelan bez znajomości tego języka jest jak żołnierz bez karabinu. Jeżeli zajdzie potrzeba, powinien w tym języku odprawić mszę, wygłosić kazanie, nawiązać kontakt. To ważne szczególnie na misjach. Polski kapelan w Afganistanie odwiedza kilka baz, posługując m.in. amerykańskim żołnierzom. Nasi kapelani otaczają ich opieką także w Polsce. Po tym jak żołnierze USA i innych armii NATO rozpoczęli służbę w naszym kraju, do tych miejsc gdzie stacjonują nasi sojusznicy, i gdy była taka potrzeba, skierowałem kapelanów ze znajomością języka angielskiego. Prócz tego szkolimy kapelanów na czas wojny. W poprzednim roku trzytygodniowe szkolenie zostało zorganizowane w Akademii Sztuki Wojennej. Obecnie uczestniczy w nim 22 księży. W czasie pokoju spełniają posługę wśród żołnierzy kapelani zawodowi, ale gdyby – nie daj Boże – doszło do wojny, to kapelan rezerwy musi być gotowy do służby żołnierzom. Dlatego potrzeba szkoleń.
W Wojskach Obrony Terytorialnej kapelani są zawodowi czy z rezerwy?
Jak wiemy z publikacji prasowych, powstały już trzy brygady Wojsk Obrony Terytorialnej: w Białymstoku, Rzeszowie i Lublinie. Opiekę duszpasterska sprawują nad nimi kapelani zawodowi. Na poziomie powstających batalionów WOT duszpasterstwem będą zajmować się kapelani, którzy ukończyli kurs oficerski na czas „W”.
Zmienia się struktura ordynariatu polowego?
Obecnie posługę w wojsku pełni 109 kapelanów zawodowych. Kolejnych trzech ukończyło kurs oficerski, ale nie otrzymali jeszcze patentów oficerskich i dlatego są zatrudnieni na etacie pracowników wojska. Wraz z powiększaniem się liczebnym armii i otwarciem nowych misji zagranicznych będziemy potrzebować nowych kapelanów. Konieczni będą także do służby w Wojskach Obrony Terytorialnej. Stąd też moja nieustanna prośba kierowana do biskupów diecezjalnych o księży, którzy mogliby podjąć posługę w duszpasterstwie wojskowym.
Ludzie sami o nich proszą?
Kiedy została zredukowana liczba żołnierzy i zmienił się charakter polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie nie przewidywano miejsca dla kapelana. Jednak żołnierze domagali się jego obecności. Dziś już nikt jej nie kwestionuje. Z jego duszpasterskiej posługi korzystają żołnierze polscy i innych narodowości. Im człowiek jest dalej od domu, tym więcej pojawia się pytań egzystencjalnych. Poza tym, jak wiemy z duszpasterskiego doświadczenia, „w okopach nie ma ludzi niewierzących”.
Ma ksiądz biskup gotowe kazanie na 11 listopada?
Mam, ale obowiązuje embargo (śmiech).
Wróćmy jeszcze do tych emocji, które często nas rozpalają. Są ludzie, którzy mówią o sobie, że są katolikami, patriotami, ale nienawidzą tych, którzy należą do Platformy lub PiS i wcale się z tym nie kryją. Co by im ksiądz powiedział?
Miłość i nienawiść nigdy nie chodzą pod rękę. Pamięć i pamiętliwość nie są siostrami. Trzeba pamiętać, ale musi to być dobra pamięć. Jeśli ludzie sieją nienawiść, to ja tym bardziej zwracam uwagę na wymagania wynikające z przykazania miłości, apeluję w porę i nie w porę o wzajemne przebaczenie i pojednanie oraz zachęcam do budowania wspólnoty. Jeśli widzę iskierkę dobra – staram się ją rozniecić. Bliska mi jest ewangeliczna zasada, aby zło dobrem zwyciężać.