Idea szybkiej mody, czyli masowej produkcji ubrań sprzedawanych po niskich cenach i w dużych nakładach, jest chętnie promowana przez sieciówki. Jej model biznesowy opiera się na powielaniu trendów z wybiegów mody i dostarczaniu ich konsumentom w krótkim czasie, tanio i zwykle wykonanych z gorszych jakościowo materiałów. Szybkie ubrania produkowane są często poza Europą, w krajach o tańszej sile roboczej i szyte w złych warunkach.
Czytaj więcej
Międzynarodowy szczyt ChangeNow to deklaracja gotowości władz miast z całej Europy, by postawić tamę szybkiej modzie – ubraniom niskiej jakości, których produkcja szkodzi środowisku. W tym gronie znalazło się tylko jedno polskie miasto – Rzeszów.
Właśnie mija 10 rocznica zawalenia się budynku Rana Plaza w Bangladeszu, gdzie mieściło się wiele fabryk odzieżowych realizujących zamówienia także od zachodnich marek. Zginęły wówczas 1134 osoby. – To były głównie kobiety, pracownice branży tekstylnej, które zresztą jeszcze kilka godzin wcześniej protestowały przeciwko tragicznym warunkom pracy – powiedziała rozpoczynając sesję plenarną w Brukseli szefowa PE Roberta Metsola. – To był sygnał dla Zachodu, że czas zadbać o ograniczenie i zrównoważenie tekstyliów – dodała polityczka.
15 kg ubrań i butów rocznie
Bo, jak informuje Biuro Analiz Parlamentu Europejskiego, w ostatnich dekadach ilość ubrań kupowanych przez mieszkańców UE wzrosła o 40 proc. Według statystyk w 2020 r. mieszkańcy UE kupili 6,6 mln ton ubrań i butów, co daje 14,8 kg na głowę, wydając na wszystko średnio 820 euro. Dodajmy, że dane te dotyczą częściowo okresu pandemii, kiedy to dochody przemysłu tekstylnego zmalały nawet o 9 proc., dzisiaj więc liczba kupowanych przez Europejczyków ubrań zapewne wzrosła. Popularność fast fashion napędzana jest spadkiem cen ubrań oraz wspomnianym już niesamowitym tempem z jakim moda zaczęła trafiać z wybiegów do rąk klientów.
Czytaj więcej
Wspólnota ma mniej zużywać, a więcej reperować. Komisja Europejska proponuje ekoprojektowanie dla wszystkich produktów.