Jak podał w piątek GUS, sprzedaż detaliczna wzrosła we wrześniu realnie (czyli w cenach stałych) o 4,1 proc. rok do roku po zwyżce o 4,2 proc. w sierpniu. To wprawdzie wynik nieco poniżej przeciętnych szacunków ekonomistów w ankiecie „Rzeczpospolitej” (4,5 proc.), ale i tak bardzo dobry w kontekście najsłabszych w historii nastrojów polskich konsumentów.
Na dynamikę sprzedaży w ujęciu rok do roku wpływa pozytywnie znaczący wzrost populacji Polski związany z napływem uchodźców z Ukrainy (od lutego). Ale nie tłumaczy to w pełni wrześniowych danych. Sprzedaż (po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych) wzrosła bowiem wyraźnie, o 0,9 proc., także w stosunku do sierpnia, gdy z kolei podskoczyła aż o 1,6 proc. A to zmianą populacji trudno wytłumaczyć.
Czytaj więcej
Blisko połowa sprzedaży napojów płynie przez sklepy, które nie muszą wejść do systemu kaucyjnego.
Pesymizm konsumentów, związany przede wszystkim z najwyższą od ćwierćwiecza inflacją, ale w ostatnich miesiącach także spadkiem pewności zatrudnienia, wyraźnie wpływa na ich zainteresowanie dobrami trwałego użytku. Sprzedaż samochodów zmalała we wrześniu realnie o 2,9 proc. (po sporo większych zniżkach w poprzednich miesiącach), a sprzedaż mebli oraz sprzętu RTV i AGD o 4,3 proc. (po 2,8 proc. w sierpniu). W tej drugiej kategorii spadek popytu w ujęciu rok do roku jest też częściowo skutkiem wysokiej bazy odniesienia sprzed roku.
Wysoka inflacja, która obniża siłę nabywczą dochodów, widoczna jest też na stacjach benzynowych. We wrześniu realna sprzedaż paliw zmalała aż o 20,4 proc. rok do roku, po zniżce o 14,2 proc. w sierpniu. Pomijając kwiecień 2020 r., gdy antyepidemiczne restrykcje ograniczały możliwości podróżowania, to największe załamanie sprzedaży paliw od co najmniej 2010 r.