Grzech w parafii na Podkarpaciu

Watykan sprawdza, czy arcybiskupi przemyscy – Józef Michalik i Adam Szal – dopuścili się zaniedbań przy wyjaśnianiu przypadku wykorzystania seksualnego małoletniego przez księdza archidiecezji przemyskiej. Działaniom hierarchów przygląda się także prokuratura.

Aktualizacja: 08.11.2024 18:56 Publikacja: 08.11.2024 04:00

Ksiądz Marcin (imię zmienione) jako 12-letni chłopak został w połowie lat 90. XX w. kilka razy wykorzystany seksualnie przez księdza Stanisława, proboszcza jego rodzinnej parafii na Podkarpaciu. Do przestępstw dochodziło w trakcie spowiedzi, wokół kościoła, a także w mieszkaniu duchownego. Przez lata ks. Marcin nie uświadamiał sobie, że padł ofiarą wykorzystania. Trauma jednak wróciła po latach. W 2013 r. opowiedział o swej krzywdzie ówczesnemu arcybiskupowi przemyskiemu Józefowi Michalikowi. Później złożył pisemne zgłoszenie.

rp.pl/Weronika Porębska

Jakich przestępstw dopuścił się duchowny, który skrzywdził ks. Marcina?

W opinii ekspertów prawa kościelnego, których pytała „Rzeczpospolita”, sprawca dopuścił się co najmniej dwóch przestępstw kanonicznych. – To nakłanianie przez spowiednika podczas spowiedzi penitenta do grzechu przeciwko szóstemu przykazaniu ze spowiednikiem (tzw. solicytacja) oraz wykorzystanie seksualne osoby małoletniej – tłumaczy jeden z ekspertów. Od 2001 r. osądzenie tych przestępstw należy do wyłącznej właściwości watykańskiej Dykasterii Nauki Wiary. Sprawę powinien zgłosić do Stolicy Apostolskiej biskup, do którego trafiło zawiadomienie.

Czytaj więcej

Abp Ryś: Ostatnia szansa dla Kościoła

– Kilka tygodni po zgłoszeniu zadzwonił do mnie ks. Stanisław. Prosił o spotkanie – opowiada ks. Marcin. – Zgodziłem się. W trakcie rozmowy stwierdził, że kontakt do mnie dostał od abpa Michalika, który miał mu powiedzieć, że jeśli się „dogadamy”, nie będzie procesu – relacjonuje. – Przepraszał mnie za to, co zrobił, błagał, bym wycofał doniesienie. Mówił, że niszczę jego kapłaństwo. W końcu napisał oświadczenie, w którym przyznał się do skrzywdzenia mnie w dzieciństwie. Dopisał prośbę o niewszczynanie procedury karnej. Podpisał się, a ja zrobiłem odręczny dopisek, że przychylam się do tej prośby.

Dlaczego się zgodził? Według relacji ks. Marcina były proboszcz go szantażował. Straszył, że o wszystkim powie jego rodzinie, a nawet że targnie się na swoje życie. Ksiądz Stanisław potwierdził w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, że podpisał oświadczenie, w którym przyznał się do czynów, które zarzuca mu ks. Marcin.

Arcybiskup Józef Michalik zapewnia, że działał zgodnie z kościelnym prawem

Tak sprawę relacjonuje abp Michalik: – Wkrótce po otrzymaniu informacji od ks. Marcina przekazałem informację do sądu biskupiego z poleceniem wszczęcia dochodzenia. Ówczesny oficjał sądu wezwał podejrzanego i przedstawił mu zarzuty, do których ten się nie przyznał, oświadczając, że gotów jest je wyjaśnić wobec oskarżającego, ale nie zna miejsca jego pobytu – mówi „Rzeczpospolitej” emerytowany biskup. – Żadnych sugestii ani zachęt „dogadania się” podejrzanemu nie dawałem, ale skoro ten zaprzeczał oskarżeniom, to jedyną drogą było powiadomienie go o czynach mu zarzucanych i ustalenie, czy miały miejsce – przekonuje.

Przyznaje też, że otrzymał „oświadczenie potwierdzające fakt z przyznaniem się oskarżonego do winy podpisane przez obydwu zainteresowanych”. – Przekazałem je do sądu i dalszego procedowania zgodnie z prawem kanonicznym – tłumaczy i dodaje, że sąd „wyznaczał kolejnych delegatów i kontynuował dochodzenie” nawet wtedy, gdy ks. Marcin przesyłał kolejne listy z prośbami o „wycofanie całej sprawy”.

Przepraszał mnie za to, co zrobił, błagał, bym wycofał doniesienie. Mówił, że niszczę jego kapłaństwo

Ksiądz Marcin (imię zmienione) o rozmowie z księdzem Stanisławem, który go skrzywdził

Dlaczego o sprawie nie zawiadomiono Stolicy Apostolskiej?

Według ekspertów prawa kościelnego abp Michalik nie powinien ujawniać oskarżanemu personaliów pokrzywdzonego. – Chociażby dlatego, by uniknąć bezprawnego nagabywania ofiary, co w tym przypadku miało miejsce – mówi jeden z nich. Wszyscy rozmówcy „Rzeczpospolitej” są zgodni, że w chwili otrzymania oświadczenia oskarżonego z przyznaniem się do winy (wiosna 2014 r.) abp Michalik powinien zamknąć dochodzenie wstępne i powiadomić Watykan. Dalej zaś winien postępować wedle wskazówek otrzymanych ze Stolicy Apostolskiej. Tego jednak nie zrobiono. Dlaczego?

Czytaj więcej

Kościół i pedofilia. Watykański test przejrzystości w Polsce

– Sprawę komplikowało powiązanie pokrzywdzonego z domniemanym oskarżonym, który ciągle był jego penitentem, i zaistniała konieczność uszanowania tajemnicy spowiedzi – mówi abp Michalik i dodaje, że jeszcze 9 marca 2016 r., kilka tygodni przed odejściem na emeryturę, dostał z sądu, od kolejnego delegata, sugestię kontynuowania dochodzenia wstępnego. – Nigdy w tej sprawie nie zamierzałem niczego ukrywać. Ufałem sądowi – dodaje.

rp.pl/Weronika Porębska

Księdza Stanisława nie zawieszono w czynnościach kapłańskich, a w 2015 r. na jego prośbę pozwolono mu zamieszkać na terenie diecezji rzeszowskiej, gdzie został kapelanem w ośrodku opiekuńczo-leczniczym.

Jakie decyzje w sprawie podjął ostatecznie Watykan?

W maju 2016 r. abp Michalik przeszedł na emeryturę, zastąpił go abp Adam Szal. Zapewnia dziś, że nikt w tak delikatnej sprawie „nie zamiatał niczego pod dywan”. Hierarcha zwraca uwagę na to, że w sprawie pojawiało się sporo wątpliwości. Nieznany był np. wiek pokrzywdzonego w chwili przestępstwa ani ilość czynów. Podkreśla, że „po przejęciu diecezji i zapoznaniu się z różnymi sprawami” spotkał się z ks. Marcinem, „który po raz kolejny protestował, że nie chce żadnych procesów i wyjaśnień”. Dochodzenie wstępne w sprawie zamknięto i akta przesłano do Watykanu dopiero w styczniu 2019 r. – pięć lat od zgłoszenia.

Czytaj więcej

Abp Wojciech Polak: Wśród biskupów nikt nie neguje problemu wykorzystania seksualnego

Stolica Apostolska w lipcu 2019 r. uchyliła przedawnienie w sprawie i nakazała przeprowadzenie procesu karnoadministracyjnego, który zakończył się w czerwcu 2021 r. Ksiądz Stanisław został pozbawiony godności kościelnych, przez pięć lat nie wolno mu podejmować pracy z dziećmi i młodzieżą ani odprawiać mszy św. poza terenem ośrodka, w którym mieszka. Nakazano mu też wpłatę jednej pensji, którą pobiera z pracy kapelana, na rzecz Fundacji Świętego Józefa. Nie odwołał się od tych kar.

rp.pl/Weronika Porębska

O zakończeniu procesu pokrzywdzonego powiadomiono telefonicznie. Twierdzi, że stało się to dopiero po wielokrotnych naciskach z jego strony. Ostatecznie fragment dekretu z wyszczególnieniem kar nałożonych na sprawcę bez żadnego pisma przewodniego dostał pocztą w sierpniu 2023 r. Półtora roku po zamknięciu sprawy przez Dykasterię Nauki Wiary.

Ofiara pedofilii płaciła za terapię z własnej kieszeni. Kościół zwlekał z pomocą

Ksiądz Marcin ma zdiagnozowany zespół stresu pourazowego. Od lutego 2022 r. uczęszcza na terapię, którą finansuje z własnych pieniędzy.

Czytaj więcej

Tylko w "Rzeczpospolitej": Zaktualizowana lista księży podejrzanych i skazanych za przestępstwa seksualne w czasach PRL

Twierdzi, że żaden z biskupów nigdy nie wystąpił z ofertą pomocy. Co innego mówią hierarchowie. Arcybiskup Michalik zapewnia, że spotykał się z nim „bardzo często przy różnych, także duszpasterskich okazjach, zwłaszcza w okresach, kiedy pracował w diecezji przemyskiej”. – W rozmowach z nim zawsze stawiałem pytanie, czy potrzebuje pomocy i jakiej, abym mógł mu pomóc. Zapewniał, że pomocy nie potrzebuje, że daje sobie radę – wskazuje z kolei abp Szal i dodaje, że diecezja wypłaciła mu 10 tys. zł tytułem zwrotu kosztów procesu. Potem kuria zgodziła się na wypłatę jeszcze 45 tys. zł za finansowanie terapii.

Kto zgłosił sprawę do Watykanu? Nie wiadomo. Kilka miesięcy temu skontaktował się z ks. Marcinem jeden z biskupów, któremu Watykan polecił zbadanie ewentualnych zaniedbań hierarchów z Przemyśla

– Dostałem te pieniądze, ale po wielu miesiącach szarpaniny. O finansowanie terapii poprosiłem Fundację Świętego Józefa pod koniec 2022 r. Dopiero gdy wystąpiła ona w sprawie do archidiecezji przemyskiej, nastąpiło tam lekkie przebudzenie – opowiada ks. Marcin. – Ale i tak umowę w tej sprawie udało się podpisać dopiero w lipcu tego roku, po tym jak poruszyłem niebo i ziemię. Zawiadomiłem m.in. prymasa, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Tak powinna wyglądać troska o pokrzywdzonych, że sami wszystko muszą wyżebrać? – pyta retorycznie.

Czytaj więcej

Ofiary pedofilii w Kościele mówią „dość”. Żądają zawieszenia szefa polskiego Episkopatu

Możliwe zaniedbania biskupów przemyskich prześwietla Rzym. Do akcji weszły też dwie prokuratury

Jego zdaniem biskupi przemyscy przy wyjaśnieniu sprawy dopuścili się wielu zaniedbań, które powinny zostać zbadane przez Watykan. Pod koniec 2022 r. przedłożył ją zatem abp. Wojciechowi Polakowi, prymasowi Polski i delegatowi KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży. Prymas potwierdza, że rozmawiał z nim o tej sprawie i zachęcał do powiadomienia Stolicy Apostolskiej. Oferował też pomoc w napisaniu zawiadomienia, ale ks. Marcin stwierdził, że ma znajomego prawnika, który mu w tym pomoże. – Uszanowałem tę decyzję, traktując ją jako wyraz podmiotowego działania osoby skrzywdzonej. Poprosiłem jedynie o pisemne poinformowanie mnie, czy to uczyni, bo gdyby zmienił zdanie, wtedy ja przygotuję i przekażę zawiadomienie do biskupa rzeszowskiego i nuncjatury. Z takimi ustaleniami wyszliśmy ze spotkania – wyjaśnia abp Polak i dodaje, że dopiero w lipcu tego roku dostał informację od ks. Marcina, że sprawa została do Watykanu zgłoszona. – Wcześniej ks. Marcin kontaktował się z moim biurem w Warszawie, korzystał z konsultacji prawnokanonicznych. Byłem wiec przekonany, że nasze ustalenia z grudnia 2022 r. są po prostu aktualne – dodaje.

Czytaj więcej

Tomasz Krzyżak: Abp Dzięga i pedofilia – Kościół wciąż broni fasady, a za nią już tylko ruiny

Kto zgłosił sprawę do Watykanu? Nie wiadomo. Kilka miesięcy temu skontaktował się z ks. Marcinem jeden z biskupów, któremu Watykan polecił zbadanie ewentualnych zaniedbań hierarchów z Przemyśla. Ów biskup o możliwości popełnienia przez ks. Stanisława przestępstwa pedofilii w połowie lat 90. XX w. zawiadomił prokuraturę. Złożył też doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez biskupów przemyskich, którzy wiedząc o przypadku pedofilii, nie zawiadomili śledczych. W obu sprawach prokuratury wszczęły śledztwa. Pierwsze umorzono z uwagi na przedawnienie, drugie trwa. Trwa także postępowanie Stolicy Apostolskiej.

Całe śledztwo Tomasza Krzyżaka w sobotę i niedzielę na rp.pl

Ksiądz Marcin (imię zmienione) jako 12-letni chłopak został w połowie lat 90. XX w. kilka razy wykorzystany seksualnie przez księdza Stanisława, proboszcza jego rodzinnej parafii na Podkarpaciu. Do przestępstw dochodziło w trakcie spowiedzi, wokół kościoła, a także w mieszkaniu duchownego. Przez lata ks. Marcin nie uświadamiał sobie, że padł ofiarą wykorzystania. Trauma jednak wróciła po latach. W 2013 r. opowiedział o swej krzywdzie ówczesnemu arcybiskupowi przemyskiemu Józefowi Michalikowi. Później złożył pisemne zgłoszenie.

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Krzyżak: Biskupi i pokrzywdzeni. Czas wymiany listów się skończył. Trzeba zakasać rękawy
Analizy
Raport "Rzeczpospolitej" ws. pedofilii w Kościele: Dojście do prawdy musi być przejrzyste
Kościół
Sprawa pedofila ks. Józefa Loranca. „Kardynał Wojtyła był wstrząśnięty i w obecności świadków płakał”
Kościół
Tylko w "Rzeczpospolitej": Zaktualizowana lista księży podejrzanych i skazanych za przestępstwa seksualne w czasach PRL
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Kościół
Jak kardynał Karol Wojtyła kontrolował pedofila
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje