Sprawa pedofila ks. Józefa Loranca. „Kardynał Wojtyła był wstrząśnięty i w obecności świadków płakał”

Nowe dokumenty w sprawie księdza pedofila z Małopolski wskazują, że przyszły papież traktował tę sprawę poważnie.

Aktualizacja: 18.07.2023 06:11 Publikacja: 18.07.2023 03:00

Kolejne materiały źródłowe odnalezione w IPN wskazują, że w sprawie księdza pedofila kard. Karol Woj

Kolejne materiały źródłowe odnalezione w IPN wskazują, że w sprawie księdza pedofila kard. Karol Wojtyła zastosował przepisy prawa kościelnego

Foto: nac

„Kard. Wojtyła był wstrząśnięty i w obecności świadków płakał” – taka miała być reakcja metropolity krakowskiego na wieść o tym, że wikary z Jeleśni, ks. Józef Loranc, wykorzystał seksualnie kilka dziewczynek. Odnotowali ją w swoich raportach funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa po rozmowach z księżmi pracującymi w kurii oraz w parafiach na terenie powiatu żywieckiego. Na nowe, nieznane dokumenty dotyczące tej sprawy natrafili w ramach kwerendy w IPN dziennikarze „Rzeczpospolitej”. Nie widzieli ich wcześniej autorzy materiałów dziennikarskich, w których historia ks. Loranca została wykorzystana do udowodnienia tezy jakoby kard. Karol Wojtyła usiłował sprawę ukrywać i nie podejmował wystarczających działań. Nie widzieli tych materiałów także historycy, którzy sprawę badali.

Czytaj więcej

Tylko w "Rzeczpospolitej": Zaktualizowana lista księży podejrzanych i skazanych za przestępstwa seksualne w czasach PRL

Przypadek księdza Józefa Loranca, który na przełomie lat 60. i 70 XX w. na lekcjach religii wykorzystywał seksualnie uczennice szkoły podstawowej, opisywaliśmy szczegółowo w „Rzeczpospolitej” w grudniu. Z dokumentów śledztwa, które omawialiśmy wynikało, że reakcja kard. Karola Wojtyły była natychmiastowa. Gdy ksiądz (1 marca 1970 r.) przyznał się przed nim do przestępczych czynów został z parafii odwołany, zawieszono go też we wszystkich czynnościach kapłańskich. Początkowo dostał polecenie wyprowadzenia się do domu rodzinnego, gdzie miał oczekiwać na dalsze kroki kard. Wojtyły, ale decyzję szybko zmieniono i nakazano duchownemu zamieszkanie w klasztorze cystersów w Mogile, w którym – do czasu powrotu metropolity krakowskiego z Rzymu – miał odprawiać rekolekcje pokutne. Ksiądz Loranc zastosował się do poleceń, udał się do klasztoru i tam 18 marca 1970 r. został aresztowany.

Czytaj więcej

Pedofil, któremu zaufał kardynał Wyszyński

Jak kardynał Karol Wojtyła reagował na czyny księdza-pedofila?

Nowe dokumenty, do których teraz dotarliśmy, uzupełniają wiedzę co do reakcji kard. Wojtyły, ale też dość szczegółowo opisują, co działo się z Lorancem podczas pobytu w cysterskim opactwie. Są to raporty funkcjonariuszy SB sporządzane na podstawie rozmów z kapłanami z powiatu żywieckiego już po aresztowaniu księdza, a także o donosów tajnych współpracowników ulokowanych w krakowskiej kurii. Wśród dokumentów znajdują się także informacje pochodzące od współpracownika SB (w nomenklaturze bezpieki określanego jako tajny współpracownik celny), który siedział z Lorancem w więzieniu – o tym, że taką osobę bezpieka umieściła z duchownym dowiedzieliśmy się dopiero teraz.

Z materiałów, które poznaliśmy wcześniej, wynikało, że Wojtyła po rozmowie w cztery oczy z proboszczem Jeleśni, który poinformował go o czynach ks. Loranca, oraz oskarżanym duchownym „był wstrząśnięty”. Nowe dokumenty mówią zaś, że „w obecności świadków płakał”. Miał też wyrażać obawę o to, że władze państwowe na pewno wykorzystają ten skandal i trafi on na łamy gazet, „aby skompromitować Kościół”.

Sam Loranc, który w śledztwie nic nie mówił o rozmowie z kard. Wojtyłą, opowiadał o nim lakonicznie siedzącemu z nim w celi szpiclowi SB. Według niego kardynał rozmawiał z nim „po ojcowsku”. Szczegółów nie chciał zdradzić, zasłaniając się tajemnicą, wyznał tylko, że nie może wykonywać swoich obowiązków duszpasterskich, bo „został zawieszony” i gdyby go nie aresztowano, to „stan taki jego zdaniem potrwałby co najmniej pół roku”.

Kardynał Karol Wojtyła traktował sprawę księdza-pedofila poważnie

Dokumenty rzucają też nowe światło na pobyt ks. Loranca w klasztorze. Wynika z nich, że kard. Wojtyła sprawę omówił z opatem cystersów, o. Bogumiłem Kalwińskim. Ten zaś miał powiadomić przeora mogilskiego klasztoru, „że zgłosi się do niego wysłannik kardynała Wojtyły”, który wprowadzi go w szczegóły. Opat zwolnił też z wyjazdu na rekolekcje o. Jacka Stożka, pracownika sądu kurialnego, i polecił mu, by odprawił dla Loranca specjalne rekolekcje pokutne. „Z tych też powodów Jacek Stożek odwiedzał dwa razy dziennie żyjącego w całkowitej izolacji ks. Loranca i prowadził mu wykłady przy pomocy księgi soboru” – zapisano w notatce na ten temat. Jej autor podkreślał też, że powodów, dla których Loranc „odbywa pokutę”, nie znali pozostali zakonnicy. Dowiedzieli się o tym dopiero kilka dni po zatrzymaniu księdza, gdy jeden z zakonników w czasie odwiedzin znajomego duchownego poznał szczegóły zarzutów stawianych Lorancowi. Mnisi mieli się wówczas obawiać, że sprawa „rzuci ujemne światło na klasztor cysterski, że przechowują przestępcę”. Postulowali też, by „nie brać więcej na rekolekcje żadnych księży i unikać tego typu kłopotów”.

Czytaj więcej

Raport specjalny. Skrzywdzeni w Kościele w czasach PRL

Odnalezione przez nas dokumenty SB wskazują też na to, że wśród duchowieństwa archidiecezji krakowskiej panowało przekonanie, że sprawą Loranca powinny zająć się władze państwowe, i że powinien on trafić do więzienia. Tak też się stało. Duchowny we wrześniu 1970 r. został skazany na dwa lata więzienia. Dopiero, gdy w połowie 1971 r. opuścił więzienne mury jego sprawą zajął się sąd kościelny, który uznał, że został już wystarczająco ukarany przez władze państwowe i odstąpił od wymierzenia mu kolejnej kary. Ksiądz Loranc nie został jednak przywrócony w pełni do posługi. Przez co najmniej dwa kolejne lata, w klasztorze w Zakopanem, przepisywał księgi liturgiczne, nigdy nie odzyskał prawa do nauczania religii, a jego pobyt pod Tatrami był kontrolowany przez miejscowego proboszcza.

Zdaniem o. Adama Żaka, koordynatora KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, fakt, że Loranc miał przydzielonego w klasztorze opiekuna, świadczy o tym, że Wojtyła traktował sprawę poważnie. – To nie była zwyczajna izolacja, ale autentyczna pokuta, praca nad tym, by ksiądz zrozumiał, że popełnił przestępstwo – tłumaczy. – Z kolei w decyzji o tym, by jego posługa, już po wyjściu z więzienia podlegała kontroli proboszcza z Zakopanego dopatrywałbym się pierwowzoru kuratora, który na większą skalę wprowadził w latach 90. XX w. Kościół w USA – dodaje.

Nowe przypadki przestępstw seksualnych księży w czasach PRL

Odnalezione w IPN przez dziennikarzy „Rz” nowe materiały archiwalne pozwalają także na uzupełnienie listy przypadków wykorzystywania seksualnego małoletnich przez księży w okresie PRL, które były badane przez ówczesne władze. Taką listę wraz z towarzyszącym jej obszernym raportem opublikowaliśmy na stronie internetowej rp.pl w połowie maja. Przybyło na niej dziewięć spraw, nie jest to już zatem lista 121 przypadków, lecz 130. Dwa z nich dotyczą opisanego już przez nas wcześniej ks. J.P. z diecezji siedleckiej, którego w 1968 r. skazano na sześć lat więzienia. Odnaleźliśmy teraz pełne akta dochodzeń dotyczących jego osoby. Wynika z nich, że był on kilkukrotnym recydywistą, którego przestępcze czyny trzykrotnie były przedmiotem postępowań. Za pierwszym razem uniknął kary, bo zgodził się na współpracę z UB, za drugim skorzystał z dobrodziejstw amnestii, za kraty trafił dopiero za trzecim razem. To jeden z najdrastyczniejszych przypadków, z jakim zetknęliśmy się w czasie kwerendy. Także dlatego, że ostatnia ofiara księdza – 13-letnia dziewczynka – była gwałcona też przez ojczyma i dwóch sąsiadów.

W jednej z nowych spraw po raz pierwszy w czasie naszych badań spotkaliśmy się z „zamieceniem sprawy pod dywan”, ale nie po stronie hierarchii kościelnej, lecz organów ścigania. W 1961 r. oficer milicji, który dysponował zeznaniami 15-letniej dziewczyny, z których wynikało, że utrzymywała ona kontakty seksualne z duchownym, mimo wyraźnego polecenia przełożonego, by zająć się sprawą, schował dokumenty do szuflady i nie podjął żadnego działania. Sprawa wyszła na jaw dopiero rok później, gdy inna grupa śledczych próbowała ustalić, dlaczego dziewczyna popełniła samobójstwo.

Czytaj więcej

Grzechy polskiego Kościoła. Potrzebny rachunek sumienia

Prowadzona przez nas kwerenda dostarczyła też nowej wiedzy o opisywanych już wcześniej przypadkach. Poznaliśmy rozstrzygnięcia czterech spraw – dwóch duchownych zostało skazanych, w kolejnej sprawie podejrzany zmarł w trakcie dochodzenia, a jeszcze w innej prokurator postępowanie umorzył, bo w tym, że ksiądz wkładał ręce w majtki dzieci, dotykał ich narządów płciowych i przytulał przy tym do siebie, nie dopatrzył się „cech czynu lubieżnego”.

„Kard. Wojtyła był wstrząśnięty i w obecności świadków płakał” – taka miała być reakcja metropolity krakowskiego na wieść o tym, że wikary z Jeleśni, ks. Józef Loranc, wykorzystał seksualnie kilka dziewczynek. Odnotowali ją w swoich raportach funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa po rozmowach z księżmi pracującymi w kurii oraz w parafiach na terenie powiatu żywieckiego. Na nowe, nieznane dokumenty dotyczące tej sprawy natrafili w ramach kwerendy w IPN dziennikarze „Rzeczpospolitej”. Nie widzieli ich wcześniej autorzy materiałów dziennikarskich, w których historia ks. Loranca została wykorzystana do udowodnienia tezy jakoby kard. Karol Wojtyła usiłował sprawę ukrywać i nie podejmował wystarczających działań. Nie widzieli tych materiałów także historycy, którzy sprawę badali.

Pozostało 92% artykułu
Kościół
Kapelan Solidarności wyrzucony z kapłaństwa. Był oskarżony o pedofilię
Kościół
Polski biskup rezygnuje z urzędu. Prosi o modlitwę w intencji wyboru następcy
Kościół
Podcast. Grzech w parafii na Podkarpaciu
"Rzecz w tym"
Ofiara, sprawca, hierarchowie. Czy biskupi przemyscy dopuścili się zaniedbań w sprawie pedofilii?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kościół
Tomasz Krzyżak: Abp Adrian Galbas do Warszawy to dobry ruch, ale widać przy okazji słabość polskiego Kościoła