Zdecydowanie zareagowały chińskie władze na japońską decyzję o zakazie eksportu do Państwa Środka maszyn do produkcji 23 rodzajów półprzewodników. W ubiegłym tygodniu zapowiedziały twardą obronę swoich interesów i zakazały części krajowych przedsiębiorstw używania chipów produkowanych przez amerykańską firmę Micron Technology.
Posunięcie Japonii wywołało protesty Chin nieprzypadkowo. Choć japońskie firmy nie są liderami branży, to kontrolują kluczowe elementy łańcuchów dostaw. Efekt jest taki, że w blokadzie Chin uczestniczą już wszyscy główni producenci oprzyrządowania do produkcji półprzewodników, a dodatkowo ograniczenie eksportu używanych przy niej chemikaliów rozważają Niemcy.
Nowa zimna wojna?
W marcu przyłączenie się do amerykańskiej polityki ograniczania Chinom dostępu do takich maszyn zapowiedziała Holandia. Tymczasem decyzja władz w Tokio oznacza rewolucję w kierunkach ich eksportu, bo jeszcze w 2020 r. jego większość trafiało do Chin. Do tej pory ten udział spadł do około połowy, a nowe ograniczenia eksportowe wejdą w życie już w lipcu.
– Te ograniczenia prowadzą do odcięcia chińskich firm od szerokiego spektrum technologii, co sprawi, że będzie im trudniej produkować zaawansowane chipy używane w rozwiązaniach opartych na sztucznej inteligencji – komentuje w rozmowie z agencją Bloomberg historyk gospodarczy Chris Miller. Według niego celem jest pogłębienie różnicy w możliwościach wojskowych Chin oraz USA i ich sojuszników. Chiny z pewnością zareagują rozwijaniem we własnym zakresie technologii, których zostały pozbawione, jednak zajmie to lata i podwyższy koszt produkcji półprzewodników, jednocześnie obniżając ich jakość.