Europejskie Nagrody Filmowe. Wieczór Justine Triet

„Anatomia upadku” - bolesna, superinteligentna wiwisekcja współczesnej rodziny zdominowała Europejskie Nagrody Filmowe

Publikacja: 10.12.2023 11:28

Justine Triet

Justine Triet

Foto: AFP

Nagroda dla najlepszego filmu, za reżyserię dla Triet, za scenariusz scenariusz dla Triet i Arthur Harrari, za najlepszą rolę kobiecą dla Sandry Huller, za montaż dla Laurenta Senechala. Do tego jeszcze laury od publiczności i studentów europejskich uniwersytetów. Ten wieczór w berlińskiej Arenie należał do 45-letniej francuskiej reżyserki i jej ekipy. 

 „Anatomię upadku” można nazwać kryminałem lub dramatem sądowym. Ale każda taka etykietka byłaby dla tego filmu krzywdząca. Triet pokazała znakomite, niepokojące kino, opowiedziała o współczesnej moralności, o tym, co może kryć zwyczajna, wydawałoby się świetnie prosperująca rodzina. Zapytała czym jest prawda i czy jesteśmy w stanie do niej dojść.

Bohaterka filmu Sandra jest z pochodzenia Niemką, odnoszącą sukcesy pisarką. Jej mąż Samuel to muzyk i niespełniony pisarz. Mają dziesięcioletniego, ociemniałego syna Daniela. Ojciec nie odprowadził go kiedyś do szkoły i to wtedy doszło do wypadku, w którym został uszkodzony nerw wzrokowy dziecka. W ich domu w Alpach dochodzi do tragedii. Samuel wypada z okna na poddaszu, ginie na miejscu. Ale wiele okoliczności wskazuje, że nie był to tylko nieszczęśliwy wypadek. Problem w tym, że w chwili tragedii nie było w domu nikogo poza Samuelem i Sandrą. 

Kobieta zostaje oskarżona o morderstwo. Na sali sądowej dochodzi do wiwisekcji związku i rodziny. Rodzą się dziesiątki pytań o relacje między małżonkami, gdy na jaw wychodzą zdrady i biseksualizm Sandry, o ich ambicje zawodowe, codzienne życie. A przecież jest jeszcze Daniel, kompletnie przygnieciony rodzinną tragedią. Dużo zależy od jego zeznań. „Musisz wybrać” – mówi mu w pewnym momencie opiekunka przydzielona przez sąd. 

„Anatomia upadku”, wcześniej laureat Złotej Palmy w Cannes, to rzeczywiście film niezwykły. Rzadko zdarza się w kinie tak stopniowane napięcie i tyle pytań, na które widz musi udzielić odpowiedzi sam. Nawet na to podstawowe: czy Sandra zabiła męża, czy nie. W czasie berlińskiej gali ktoś zażartował, że nie wie tego nawet sama Sandra Huller, która za tę kreację odebrała już swoją drugą Europejską Nagrodę. Pierwszą dostała za rolę w filmie „Maren Ade”, a w tym roku nominowana była również za kreację w „Strefie interesów” Jonathana Glazera, gdzie wcieliła się w Hedwig Hoess - żonę komendanta Auschwitz. 

Ten berliński wieczór należał do Triet, ale nagrodzone nominacjami kino europejskie ma za sobą bardzo dobry rok. Jest nieobojętne na świat. Dwa z nominowanych do nagród filmów – „Zielona granica” Agnieszki Holland i „Me Capitain” Matteo Garrone dotykały jednego z największych problemów współczesnego świata – problemu uchodźców. Holland zrobiła film, którego akcja toczy się na granicy polsko-białoruskiej. Garrone opowiedział o upokorzeniach i tragediach dwóch uciekinierów z Senegalu, którzy próbują dotrzeć do wymarzonego świata -Europy. 

I podczas tegorocznej gali, prowadzonej energicznie przez niemiecką aktorkę Brittę Steffenhagen, wciąż pojawiały się słowa pełne niepokoju o kondycję świata. W swoim przemówieniu prezydentka Europejskiej Akademii Filmowej Agnieszka Holland przypomniała o trwającej wciąż na Ukrainie wojnie, która nam zresztą niebezpiecznie spowszedniała. 

— Co może zrobić kino europejskie zrobić, aby uczynić świat lepszym? - pytał przewodniczący EFA Mike Downey. — Mamy członków z Ukrainy, z Rosji, z Izraela, z Palestyny.

Syryjski aktor Jalal Altawil, który zagrał w „Zielonej granicy” przedstawiając film Holland na scenie, powiedział wzruszony: - Miałaś odwagę opowiedzieć moją historię w świecie, w którym nabiera siły skrajna prawica. 

Z kolei Niemka Maria Schrader, która wręczyła Triet nagrodę za reżyserię, odczytała na scenie krótki wiersz izraelskiego poety Yehudy Amichai: „W miejscu, w którym mamy rację, kwiaty nigdy nie wyrosną” – recytowała wzruszona. Z kolei Sandra Hüller poprosiła  publiczność o chwilę ciszy, w której „wyobrazimy sobie panujący na świecie pokój”. 

W nurt znakomitego, nieobojętnego kina wpisał się Jonathan Glazer swoją „Strefą interesów”, której akcja toczy się w czasie II wojny światowej w „idyllicznym” domu Hessów, tuż pod murami Auschwitz. To świetny film o banalności zła, całkowicie pominięty w głównych nagrodach.

Nie dostał też podczas statuetki wspaniały Aki Kaurismaki, ale z tego roku trzeba zapamiętać jego „Opadłe liście” – piękną opowieść o dwojgu samotnych ludziach, którzy mogą się nawzajem uratować. Film – jak wszystkie obrazy fińskiego mistrza - najprostszy z możliwych. Bo przecież nikt nie opowiada tak pięknie jak on o ludziach wyrzuconych na margines, o dzielnicach, do których mało kto zagląda, o podnoszeniu się z dna, budowaniu życia od nowa. Jego bohaterowie zwykle nie mają niczego i żyją wśród ludzi, którzy mają niewiele więcej. A jednak są ciepli, lojalni, godni szacunku. 

I taką lekcję nieobojętności daje nam europejskie kino, które – naprawdę – jest dziś w bardzo dobrej formie. 

Nagroda dla najlepszego filmu, za reżyserię dla Triet, za scenariusz scenariusz dla Triet i Arthur Harrari, za najlepszą rolę kobiecą dla Sandry Huller, za montaż dla Laurenta Senechala. Do tego jeszcze laury od publiczności i studentów europejskich uniwersytetów. Ten wieczór w berlińskiej Arenie należał do 45-letniej francuskiej reżyserki i jej ekipy. 

 „Anatomię upadku” można nazwać kryminałem lub dramatem sądowym. Ale każda taka etykietka byłaby dla tego filmu krzywdząca. Triet pokazała znakomite, niepokojące kino, opowiedziała o współczesnej moralności, o tym, co może kryć zwyczajna, wydawałoby się świetnie prosperująca rodzina. Zapytała czym jest prawda i czy jesteśmy w stanie do niej dojść.

Pozostało 85% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Film
Szalony taniec Jerzego Kuleja w życiu, w ringu i na parkiecie
Film
Hołd dla Halyny Hutchins, która zginęła tragicznie na planie filmu „Rust”
Film
„Dom dobry sen zły”. O czym opowie nowy film Wojciecha Smarzowskiego?
Film
Rekomendacje filmowe: Czas Jokera i Diplodoka