Rada Polityki Pieniężnej na środowym posiedzeniu podwyższyła stopę referencyjną NBP o 1 pkt proc., do najwyższego od listopada 2012 r. poziomu 4,5 proc. To największa podwyżka od 2000 r. I choć niemal na pewno nie wyznacza ona końca cyklu zacieśniania polityki pieniężnej, większość ekonomistów uważa, że jest on już bliski. – Trudno określić, do jakiego poziomu stopy wzrosną, ale wydaje się, że przestrzeń nie jest już większa niż 1 pkt proc. Trzeba mieć bowiem na uwadze, że już drugi kwartał br., a na pewno druga połowa br., to będzie czas wyraźnego spowalniania gospodarki – komentuje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Złoty mało wrażliwy
Kwietniowa podwyżka stóp była już siódmą z rzędu i była przez ekonomistów powszechnie oczekiwana. Żaden z 23 zespołów analitycznych w comiesięcznej ankiecie „Parkietu” nie spodziewał się jednak podwyżki większej niż o 0,75 pkt proc. Większość z nich spodziewała się, że RPP zdecyduje się podnieść główną stopę o 0,5 pkt proc.
Takie oczekiwania wynikały z tego, że już marcowa podwyżka stóp była większa od trzech poprzednich (po 0,5 pkt proc. każda). Tymczasem marcowemu posiedzeniu RPP towarzyszyło gwałtowne osłabienie złotego, które Rada próbowała powstrzymać. Od tego czasu złoty wyraźnie się umocnił, dając Radzie możliwość powrotu do wcześniejszego rytmu zacieśniania polityki pieniężnej. Jak zauważył Andrzej Kamiński, ekonomista z Banku Millennium, kwietniowy komunikat RPP nie różni się istotnie od marcowego, trudno więc ocenić, dlaczego gremium to zdecydowało się przyspieszyć podwyżki. – Naszym zdaniem Rada może chcieć w większym stopniu oddziaływać na kurs złotego w kierunku umocnienia, co wpływałoby na ograniczenie inflacji towarów i usług importowanych, choć należy zauważyć, że reakcja złotego na decyzję RPP jest niewielka – ocenił Kamiński. Odniósł się do tego, że bezpośrednio po decyzji Rady kurs euro zmalał do niespełna 4,61 zł z ponad 4,63 zł chwilę wcześniej i ponad 4,65 zł rano, ale to umocnienie polskiej waluty okazało się chwilowe. Gdy zamykaliśmy to wydanie „Rz”, euro znów kosztowało ponad 4,65 zł.
Pełna normalizacja
W uzasadnieniu swojej decyzji RPP napisała, że podwyżka stóp procentowych ma ograniczyć ryzyko utrzymania się inflacji powyżej celu NBP (2,5 proc., z dopuszczalnymi odchyleniami o 1 pkt proc. w każdą stronę) w średnim terminie i stłumić oczekiwania inflacyjne.
W marcu, jak wstępnie oszacował GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) – główna miara inflacji w Polsce – wzrósł o 10,9 proc. rok do roku, po zwyżce o 8,5 proc. w lutym. To głównie efekt wojny w Ukrainie, która mocno podbiła ceny surowców energetycznych i rolnych. RPP ma uzasadnione obawy, że inflacja może się utrwalać, jeśli będzie powodowała wzrost oczekiwań inflacyjnych i związaną z tym presję na wzrost płac. A temu sprzyjać może dobra koniunktura w Polsce, której – według RPP – wojna mocno nie popsuje. – Skala ekspansji fiskalnej jest porównywalna do skali zacieśnienia monetarnego (mierząc to wpływem na PKB). Do tego mamy mocne szoki surowcowe i rynek pracownika. Bez dużego zacieśnienia polityki pieniężnej trudno będzie zapanować nad inflacją – ocenia Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. Według niego kwietniowa decyzja RPP zwiększa prawdopodobieństwo, że zrealizuje się jego scenariusz zakładający wzrost stopy referencyjnej NBP do 6,5 proc. w br. i 7,5 proc. w 2023 r.