Kilka tygodni po przywróceniu do pierwotnej funkcji oddziałów zamienionych w covidowe wojewodowie znów przekształcają je w zakaźne.
Powód? Trzecia fala koronawirusa, która przy najczarniejszym scenariuszu może przynieść nawet 40 tys. zakażeń dziennie. Jak mówił w TVN 24 główny doradca premiera ds. pandemii prof. Andrzej Horban, w szczycie wiosennej fali spodziewa się dwudziestu kilku tysięcy zakażeń, a przy najczarniejszym scenariuszu ich liczba może dochodzić do 40 tys. dziennie. – Choć nie potwierdzono jeszcze, że nowe odmiany wirusa stwierdzone w Polsce – brytyjska i południowoafrykańska – powodują więcej hospitalizacji, większa liczba zakażeń wiąże się też z większą liczbą osób, które będą wymagały opieki szpitalnej – mówi dr Marek Posobkiewicz, były główny inspektor sanitarny.
220 łóżek covidowych przybędzie na Mazowszu, 100 na Warmii i Mazurach i 87 w Małopolsce. Decyzje wojewodów dotyczą głównie łóżek i oddziałów covidowych drugiego stopnia, a więc leczących chorych z potwierdzonym koronawirusem.
– Taka decyzja wymaga od dyrekcji wielu szpitali przebudowy infrastruktury. Kiedy w styczniu i lutym usłyszeli, że mogą przywracać dawne oddziały szpitalne, zdemontowali ścianki działowe i śluzy. Teraz każe im się je stawiać ponownie – zauważa Marek Wójcik, członek Rady Małopolskiego NFZ. – To niepoważne i obciążające finansowo. I nie mówię tylko o kosztach materiałów budowlanych. Odsuwa się w czasie realizacja świadczeń planowych, za które Fundusz płacił placówkom zaliczkowo – dodaje.
Wojewodowie twierdzą jednak, że szefowie szpitali byli uprzedzeni o możliwej wolcie. – Wydział zdrowia Urzędu Wojewódzkiego, który jest w stałym kontakcie z dyrektorami szpitali, cały czas podkreślał, że istnieje perspektywa powrotu łóżek covidowych, mimo że działają szpitale tymczasowe Narodowy i Południowy – mówi rzeczniczka wojewody mazowieckiego Ewa Filipowicz.