Dość często tracimy swoje dane, gubiąc portfel. Z tym że od razu o tym wiemy, a to pozwala nam podjąć odpowiednie kroki, by zapobiec tzw. kradzieży tożsamości, czyli sytuacji, w której ktoś wykorzystuje je, żeby się pod nas podszyć. Ofiarą kradzieży tożsamości możemy jednak paść także wtedy, gdy dokumenty cały czas mamy przy sobie, ale nieopatrznie udostępnimy swoje dane innym.
Jeżeli oszust wejdzie w posiadanie naszych danych, to jesteśmy narażeni na duże niebezpieczeństwo. Najbardziej obrazowym przykładem jest zaciągnięcie na cudze dane pożyczki czy kredytu. I takie zobowiązanie później musi spłacać ten, na kogo zostało ono zaciągnięte. Jednak możliwości wykorzystywania naszych danych jest znacznie więcej.
Nieprzyjemne konsekwencje
Edyta Bielak-Jomaa, generalny inspektor ochrony danych osobowych, ostrzega, że w sytuacji, gdy staniemy się ofiarą kradzieży tożsamości, nasze dane mogą posłużyć do wypożyczenia drogiego sprzętu i niezwrócenia go (np. samochodu).
– Pewne osoby mogą również, korzystając z naszej tożsamości, zawrzeć w naszym imieniu różnego rodzaju umowy, np. telefonii komórkowej czy na mobilny internet, za które to my będziemy musieli płacić rachunki. Podszywając się pod nas, mogą również wysyłać lub umieszczać w internecie obraźliwe teksty bądź komentarze – dodaje Edyta Bielak-Jomaa.
Statystyka pokazuje, jak poważne mogą być konsekwencje, gdy nasze dane wpadną w niepowołane ręce. W drugim kwartale 2017 r. najśmielsza próba wyłudzenia kredytu opiewała na kwotę 25 mln zł. Łącznie próbowano wyłudzić pieniądze na czyjeś dane 1631 razy. A suma wszystkich kwot, o jakie starali się oszuści w bankach w drugim kwartale 2017 r., wyniosła 114 mln zł.