Trzydziestoletni Jonathan R. chciał wysłać pieniądze w aplikacji na komórce, ale ta nie działała. Najpierw pomyślał, że to jego synek bawiąc się telefonem wpisywał błędny kod zbyt wiele razy, dlatego Jonathan nie mógł zrobić przelewu. Kiedy jednak próbował zalogować się do swojego banku na komputerze, na ekranie pojawiła się informacja, że użytkownik zmarł. A więc Jonathana uznano za nieboszczyka.
Okazało się, że ktoś, podając się za lekarza, wysłał sfałszowany akt zgonu Jonathana R. do skarbówki. By to wykonać, wystarczyło zamówić blankiet z Głównego Zarządu Zdrowia i Opieki Społecznej, wypełnić w nim podstawowe dane, nazwę placówki medycznej i lekarza. W tym przypadku sprawca podał szpital w Kristianstad, natomiast nazwisko lekarza, który akt zgonu wystawił, zostało zmyślone (na ogół przypadki śmierci raportuje się w formie elektronicznej, jednak ze względu na prywatne placówki zdrowia, które nie mają usług zdalnych, nie zlikwidowano papierowych formularzy). Skarbówka zarejestrowała akt zgonu, nie weryfikując, czy dana osoba rzeczywiście nie żyje. Według skarbówki nie ma ona środków na takie kontrolne procedury. Wysłano jedynie automatycznie informację do różnych urzędów i Jonathan R. zniknął z ewidencji ludności. Gdy jednak okazuje się, że dochodzi do pomyłki i dana osoba żyje, skarbówka nie wysyła sprostowania do odpowiednich instytucji. To zadanie ofiary, czyli tego, kogo przez pomyłkę lub z premedytacją usunięto z ewidencji ludności.
Czytaj więcej
Kiedy do komików zadzwoniła policja ws. sztabek złota, myśleli, że to żart.
Tymczasem w miejscowości Olfström (położonej na południu kraju), w której mieszka Jonathan R., jeszcze trzy inne osoby miały problem ze sfałszowaniem ich aktu zgonu (w ciągu trzech lat). Jonathan R. podejrzewa, że scenariusz jest efektem konfliktu w gminie, ponieważ wszystkich czworo „uśmierconych” mieszkańców Olofströmu łączy znajomość z człowiekiem, z którym są w konflikcie. Sam Jonathan skutki uznania go za zmarłego odczuł boleśnie, choć bardzo szybko skontaktował się ze skarbówką, by problem rozwiązać. Stracił wtedy dostęp do konta bankowego i swoich dokumentów, musiał pożyczyć pieniądze. Prawie natychmiast jego partnerka otrzymała pismo, że sama posiada teraz prawa rodzicielskie i że ich dwoje dzieci odziedziczy pieniądze po swoim ojcu.
Nie zdążył też zapłacić rachunków na czas. Po tygodniu co prawda skarbówka przywróciła go do życia, jednak przez ten czas „uśmiercono” go we wszystkich innych systemach połączonych z PESEL. W sumie musiał walczyć przez całe sześć tygodni i przeprowadzić niezliczoną ilość rozmów przez telefon, by wyrobić sobie m.in nowy paszport i prawo jazdy i by wreszcie wszystko wróciło do normy. Jednak Jonathan R. jest wściekły, że powrót do życia sprawił tyle problemów. I ze względu na stracony czas i energię, a także wydatki z tym związane żąda zadośćuczynienia, zaskarżając Szwecję razem z Centrum Sprawiedliwości – organizacją praw obywatelskich – do sądu. Zarzuty dotyczą naruszenia jego praw wynikających z rozporządzenia o ochronie danych osobowych RODO i europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka.