Anna Nowacka-Isaksson: Komu sztabki złota, komu?

Kiedy do komików zadzwoniła policja ws. sztabek złota, myśleli, że to żart.

Publikacja: 06.11.2024 04:30

Anna Nowacka-Isaksson: Komu sztabki złota, komu?

Foto: Adobe Stock

Na strychu ich domu w Mölndal znaleziono bowiem mnóstwo złota i platyny. Historia jest niesamowita, ma wiele wątków i wymiarów jak scenariusz dobrego serialu.

Dwóch komików kupiło w ubiegłym roku willę, na której strychu dwaj budowlańcy, robiąc remont, znaleźli 140 sztabek złota i platyny. Ukryty pod zielonym kocem czternastokilowy skarb na zagrzybionym strychu zszokował budowlańców, którzy postanowili zabrać złoto do domu, by się zastanowić, z kim się w tej niecodziennej sprawie skontaktować. By to nie wpadło, jak mówili, w niepowołane ręce.

Czytaj więcej

Anna Nowacka-Isaksson: Tournée z paleniem Koranu

Dwa dni później zdecydowali się złoto zostawić na policji. Ta wszczęła śledztwo, czy złoto i platyna nie są kradzionym mieniem lub efektem prania pieniędzy. Postępowanie jednak szybko zamknięto, bo jak tłumaczył prokurator James von Reis, gdyby nawet w tej historii pojawiło się przestępstwo, to byłoby ono i tak już wiele lat temu przedawnione. Zaznaczył też, że sztabki należy zwrócić właścicielowi. Ponieważ jednak nie wiadomo, kto nim jest, zostały na policji.

Znalezisko warte 11 mln koron (ponad 957 tys. euro), czyli więcej niż sama nieruchomość, która została nabyta za 7, 8 mln koron, wywołała natychmiastowy spór. Roszczenia do sztabek wysunęli nie tylko popularni komicy z grupy GLC, czyli nowi właściciele nieruchomości, ale także sprzedawca posesji, jego rodzeństwo, dwóch budowlańców, którzy złoto znaleźli, i w końcu kilku oszukanych klientów firmy Tammstorp Futures.

Na początku lat 90. spółka inwestowała w metale szlachetne i kupowała od prywatnych osób złoto w zamian za jego przechowanie. Kiedy ogłosiła upadłość, nagle rozpłynęło się w powietrzu 60 kg złota i kilka kilogramów platyny. Klienci uważają, że znaleziony skarb to sztabki należące do nich, które firma sprzeniewierzyła, zanim zbankrutowała. W postępowaniu związanym z bankructwem pojawiła się teza, że spółka sprzedała złoto swoich klientów, by pokryć własne straty.

Podejrzenie zweryfikowano, gdy w willi znaleziono skrzynki do przechowywania sztabek, które miały stempel firmy Tammstorp AB, związanej ze skandalem finansowym lat 90.

Kiedy robotnicy wystąpili do sądu administracyjnego w Göteborgu o prawo do skarbów, sprawa nie przybrała dla nich pozytywnego obrotu. Według ustawy dotyczącej rzeczy znalezionych z 1938 r. w przypadku znalezienia przedmiotu wmurowanego w dom lub zakopanego w ziemi lub ukrytego w inny sposób do połowy jego wartości ma prawo osoba, która go odkryła, i wlaściciel domu lub działki. Nie dotyczy to tylko znalezisk starożytnych.

Jak jednak uzasadniał sąd, by zastosować ustawę o znalezionym mieniu, w momencie odkrycia nie może się ono znajdować w czyimś posiadaniu. Sąd orzekł jednak, że było w czyimś posiadaniu. „Uznaliśmy, że jest rzeczą nieprawdopodobną, że mienie miałoby nieumyślnie trafić na strych” – orzekła sędzia sądu w Göteborgu Anna-Louise Björnsson. Zatem robotnicy nie mają prawa uzyskać ani części mienia, ani wynagrodzenia za nie.

Sąd administracyjny jednak nie rozstrzygał, komu ma przypaść złoto i platyna.

Poprzedni właściciel willi i najmłodszy syn rodziny zeznał na przesłuchaniu, że otrzymał nieruchomość w darze od matki w 2006 r. Szlachetne metale kupił jego ojciec i stanowią one część darowizny. Zgodnie z aktem darowizny przypisano mu całą nieruchomość łącznie z inwentarzem i własnością ruchomą. Jego zdaniem całe złoto i platyna należy do niego. Jako dowód pokazał sztabkę złota, którą znalazł w rzeczach matki. Pochodzi ona z tej samej serii co sztabki znalezione na strychu.

Inny pogląd na tę sprawę ma jednak rodzeństwo. Twierdzi bowiem, że złoto nie stanowi części darowizny, którą ich młodszy brat otrzymał od mamy, tylko należy do majątku spadkowego po niej. Należy zatem je podzielić według zapisów w testamentach ojca i matki.

Ostatnio pojawiły się też nowe dowody w sprawie. Najstarszy brat przedstawił sądowi rejonowemu dziesięć certyfikatów ze szwajcarskiego banku, na których widnieją numery serii identyczne z kilkoma sztabkami, które leżały na strychu. Certyfikaty wysłał, by potwierdzić, że to ojciec faktycznie kupił kiedyś złoto.

Jak dostarczenie nowych dowodów przełoży się na spór, pokaże czas. Jeżeli walczące ze sobą strony nie dojdą do porozumienia, sąd rejonowy zajmie się kazusem w maju przyszłego roku.

A że konfliktów nie brakuje, niech świadczy również fakt, że już w marcu rodzeństwo sprzedawcy willi wystąpiło do sądu, by 140 sztabek złota i platyny zostawić na policji aż do czasu, gdy spór zostanie definitywnie rozstrzygnięty. Rodzeństwo stwierdziło bowiem, że istnieje „ryzyko sabotażu”, gdyby złoto dostało się w ręce ich brata lub nowych właścicieli willi, czyli komików, bez ostatecznego finału sprawy. Temida uznała jednak, że nie ma powodów do obawy, by któraś ze stron „miała ukryć albo w jakiś sposób zadysponować mieniem ze szkodą dla innych”. Dlatego orzekła, by zwrócić sztabki złota i platyny, które zarekwirowała policja po tym, gdy zostawili je na posterunku budowlańcy. Tak, ale komu? Sąd pozostawił decyzję policji.

Tymczasem nie wiadomo, kto zostanie właścicielem znalezionego skarbu. O tym można tylko spekulować, co czynią w najlepsze eksperci i publicyści całego kraju.

Nie wiadomo także, dlaczego złoto schowano na strychu i jak długo tam leżało. Jeden z publicystów wysunął hipotezę, że mogło mieć związek z Carlem Erikiem Björkegrenem, biznesmenem i jednym z najbogatszych osób w Szwecji, który po ogłoszeniu upadłości w 1994 r. zaginął bez śladu.

Jednak nikomu nie przyszło na myśl, że może to być złoto kiedyś skonfiskowane przez nazistów. Ciąg dalszy nastąpi.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej” w Szwecji

Na strychu ich domu w Mölndal znaleziono bowiem mnóstwo złota i platyny. Historia jest niesamowita, ma wiele wątków i wymiarów jak scenariusz dobrego serialu.

Dwóch komików kupiło w ubiegłym roku willę, na której strychu dwaj budowlańcy, robiąc remont, znaleźli 140 sztabek złota i platyny. Ukryty pod zielonym kocem czternastokilowy skarb na zagrzybionym strychu zszokował budowlańców, którzy postanowili zabrać złoto do domu, by się zastanowić, z kim się w tej niecodziennej sprawie skontaktować. By to nie wpadło, jak mówili, w niepowołane ręce.

Pozostało 90% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?