Na strychu ich domu w Mölndal znaleziono bowiem mnóstwo złota i platyny. Historia jest niesamowita, ma wiele wątków i wymiarów jak scenariusz dobrego serialu.
Dwóch komików kupiło w ubiegłym roku willę, na której strychu dwaj budowlańcy, robiąc remont, znaleźli 140 sztabek złota i platyny. Ukryty pod zielonym kocem czternastokilowy skarb na zagrzybionym strychu zszokował budowlańców, którzy postanowili zabrać złoto do domu, by się zastanowić, z kim się w tej niecodziennej sprawie skontaktować. By to nie wpadło, jak mówili, w niepowołane ręce.
Czytaj więcej
Rasmus Paludan prowokuje muzułmanów poprzez palenie świętej księgi islamu. Teraz czeka na wyrok.
Dwa dni później zdecydowali się złoto zostawić na policji. Ta wszczęła śledztwo, czy złoto i platyna nie są kradzionym mieniem lub efektem prania pieniędzy. Postępowanie jednak szybko zamknięto, bo jak tłumaczył prokurator James von Reis, gdyby nawet w tej historii pojawiło się przestępstwo, to byłoby ono i tak już wiele lat temu przedawnione. Zaznaczył też, że sztabki należy zwrócić właścicielowi. Ponieważ jednak nie wiadomo, kto nim jest, zostały na policji.
Znalezisko warte 11 mln koron (ponad 957 tys. euro), czyli więcej niż sama nieruchomość, która została nabyta za 7, 8 mln koron, wywołała natychmiastowy spór. Roszczenia do sztabek wysunęli nie tylko popularni komicy z grupy GLC, czyli nowi właściciele nieruchomości, ale także sprzedawca posesji, jego rodzeństwo, dwóch budowlańców, którzy złoto znaleźli, i w końcu kilku oszukanych klientów firmy Tammstorp Futures.