Batalia Google’a z amerykańskim rządem skończy się rewolucją w internecie?

Na cztery tygodnie przed wyborami prezydenckimi Departament Sprawiedliwości USA zapowiedział, że rozważa wystąpienie do sądu o podział właściciela największej wyszukiwarki internetowej świata. Chce przełamać jego monopolistyczne praktyki.

Aktualizacja: 10.10.2024 06:25 Publikacja: 10.10.2024 04:44

Zwycięstwo Donalda Trumpa 5 listopada może doprowadzić do zasadniczego złagodzenia podejścia Departa

Zwycięstwo Donalda Trumpa 5 listopada może doprowadzić do zasadniczego złagodzenia podejścia Departamentu Sprawiedliwości do Google’a. Jeśli prezydentką zostanie Kamala Harris, obecna strategia będzie utrzymana

Foto: AFP

Takiej batalii w obronie wolnej konkurencji na rynku informatycznym Ameryka nie widziała od ćwierć wieku: w 1999 roku sąd wydał wyrok wymuszający na Microsofcie rezygnację z automatycznego wyposażenia nowych komputerów w systemy operacyjne Windows. 

W sierpniu, na wniosek producenta gier komputerowych Epic Games, urodzony w Indiach sędzia federalny Amit Mehta uznał, że należący do holdingu Alphabet Google jest „monopolistą”. Z towarzyszącego wyrokowi 286-stronicowego raportu wynika, że firma z siedzibą w Mountain View w Kalifornii przejęła kontrolę nad 90 proc. wyszukiwań w amerykańskim internecie (95 proc. poprzez telefony komórkowe), po części dzięki umowom z takimi producentami, jak Samsung czy Apple. Z tego tytułu tylko ten ostatni dostaje 20 mld dol. rocznych opłat. Dzięki temu wyszukiwarka Google’a pojawia się dla użytkowników iPhone’ów domyślnie. 

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Ciemne chmury nad Google'em

Google może wykorzystać ogromny potencjał finansowy, aby jeszcze bardziej umocnić swoją pozycję, używając sztucznej inteligencji

To właśnie przełomowe orzeczenie sędziego Mehty pozwala Departamentowi Sprawiedliwości USA przystąpić do kolejnego etapu batalii sądowej, która ma określić środki pozwalające na przełamanie monopolu Google’a. O tym, czy i jakie zostaną wprowadzone, zdecyduje sąd. Amerykańskie władze sprecyzują 20 listopada, o co dokładnie będą się ubiegać, zaś miesiąc później odpowiedzi w tej sprawie będzie mógł udzielić sam oskarżony koncern. Mehta planuje przesłuchanie obu stron w kwietniu i ogłoszenie wyroku w sierpniu przyszłego roku.

Jednak już w opublikowanym w nocy z wtorku na środę czasu warszawskiego oświadczeniu Departament Sprawiedliwości przyznał, że rozważa wystąpienie o wprowadzenie „środków strukturalnych i behawioralnych”, które uniemożliwią Google’owi wykorzystywanie takich produktów, jak Chrome, Play i Android, dla promowania wyszukiwań poprzez Google’a. Inaczej mówiąc, amerykańskie władze zastanawiają się nad wystąpieniem o wyrok, który nakazywałby Alphabetowi sprzedaż swojej niezwykle dochodowej darmowej przeglądarki internetowej czy systemu operacyjnego. „Naprawa tych (związanych z pozycją monopolistyczną – red.) szkód wymaga nie tylko wygaszenia kontroli Google’a nad dystrybucją (treści – red.) dziś, ale także zapewnienia, że nie będzie mógł on kontrolować tej dystrybucji w przyszłości” – uznał Departament Sprawiedliwości USA.

Czytaj więcej

Google złamało prawo. Sąd uznał amerykański koncern za monopolistę

Innym rozważanym przez amerykańskie władze środkiem zaradczym jest wymuszenie na Google’u dzielenia się z konkurencją gigantycznym bankiem danych o wyszukiwaniach przeprowadzonych przez użytkowników internetu. Pozwala on skonstruować jeszcze skuteczniejsze wyszukiwarki. Amerykańskie władze obawiają się, że Google wykorzysta swoje ogromne możliwości finansowe, aby zaprzęgnąć do tego sztuczną inteligencję. Sprawa nie jest jednak prosta, bo może zostać uznana za naruszenie ochrony danych osobowych. 

W poniedziałek sędzia w San Francisco wydał z kolei wyrok, który obliguje Alphabet do wpuszczenia konkurentów do swojego sklepu internetowego Google Play. To może być kolejna ścieżka ograniczenia potęgi Google’a.

Zwycięstwo Donalda Trumpa może skłonić władze do przyjęcia łagodniejszej postawy wobec Google’a

Biznes Google’a opiera się przede wszystkim na reklamach. Ich liczba nie tylko jest ogromna z uwagi na skalę rozwiniętego biznesu wyszukiwań w internecie, ale i cena może być zawyżana dzięki pozycji, jaką Alphabet osiągnął na rynku. Firma ma też dzięki temu możliwość zawierania umów z producentami treści internetowych, które za opłatą pozwalają na ich lepsze pozycjonowanie. Wszystko to powoduje, że dziś poza Apple’em, Microsoftem i specjalizującą się w produkcji procesorów graficznych Nvidii nie ma w USA firmy wyżej cenionej na giełdzie. Jej kapitalizacja przekracza 2 bln dol., ponad dwa razy więcej, niż wynosi polski PKB. 

Google zareagował na zapowiedź amerykańskich władz stanowczo. Uznał propozycje za „radykalne” i „idące daleko poza konkretne problemy prawne podniesione w tym przypadku”. Koncern zapowiedział też, że odwoła się od wyroku. Zamierza walczyć o swoje prawa nawet w Sądzie Najwyższym USA. To oznaczałoby, że batalia prawna może potrwać jeszcze lata. 

Czytaj więcej

Totalne zwycięstwo UE nad Apple i Google. Komisarz płakała po wyroku

Czy tak będzie faktycznie, nie jest jednak pewne. A to dlatego, że Alphabet może uznać, iż w obecnych warunkach nie opłaca mu się zaprzątać głowy procesami sądowymi. Rozwój AI powoduje, że – choć z niskiej bazy – niezwykle szybko rośnie biznes wyszukiwania w internecie takich firm jak OpenAI, właściciela chatbota ChatGPT. „Wall Street Journal” podaje, że w przyszłym roku po raz pierwszy Google utrzyma mniej niż połowę (48 proc.) rynku reklamowego powiązanego z wyszukiwarkami. Na potężnego konkurenta Alphabetu urasta w szczególności Amazon. Atutem firmy założonej przez Jeffa Bezosa jest nie tylko ogromna skala obrotów, ale i to, że jej klienci wchodzą na jej stronę bez pośrednictwa Google’a. Tu mogliby więc zacząć szukać zewnętrznych usług, produktów czy informacji.

Ale na przyszłość Google’a wpływ mogą też mieć wybory w USA. Jeśli wyjdzie z nich zwycięsko Donald Trump, może to prowadzić do znacznego złagodzenia linii ataku Departamentu Sprawiedliwości. Elon Musk, właściciel platformy X, okazał się na ostatniej prostej kampanii wyborczej głównym sojusznikiem Trumpa. Opowiada się on zaś za nieskrępowanym rozwojem koncernów technologicznych.

W szczególności, w razie zwycięstwa Trumpa, nie jest znany los szefa departamentu antymonopolowego Departamentu Sprawiedliwości Jonathana Kantera, który dał się poznać jako zaciekły przeciwnik big techów (pozwał m.in. także Apple’a). W takim wypadku sprawą otwartą jest też utrzymanie się na stanowisku szefowej Federalnej Komisji Handlu Liny Khan, która wytoczyła procesy m.in. koncernom Meta (właścicielowi m.in. Facebooka) i Amazon.

Czytaj więcej

Dojdzie do przymusowego podziału Google? Amerykańskie władze rozważają taką opcję

Ochrona praw konsumentów. USA bardziej radykalne od Unii Europejskiej?

Innym problemem jest rosnąca rywalizacja Ameryki na rynku informatycznym z Chinami. W szczególności chiński TikTok jest w tej chwili najszybciej rozwijającym się komunikatorem społecznościowym w USA. W tej sytuacji Waszyngton może mieć więcej obaw przed osłabianiem amerykańskich gigantów informatycznych. 

Finał batalii prawnej może wywrócić do góry nogami sposób wyszukiwania przez Amerykanów informacji, usług czy produktów. A więc także strukturę gospodarki kraju i przyzwyczajenia konsumentów. 

W ostatnim czasie to Unia Europejska była liderem w ochronie praw konsumentów i zapewnieniu możliwie równej konkurencji na rynku internetowym, w szczególności poprzez wejście w życie w tym roku unijnego prawa o usługach cyfrowych. Niespodziewanie to jednak Ameryka rozważa bardziej radykalne kroki. Nawet jeśli odchodząca komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager myśli o wymuszeniu podziału Google’a w zjednoczonej Europie, nie miałaby już czasu na przeprowadzenie związanej z tym niezwykle złożonej operacji prawnej. 

Takiej batalii w obronie wolnej konkurencji na rynku informatycznym Ameryka nie widziała od ćwierć wieku: w 1999 roku sąd wydał wyrok wymuszający na Microsofcie rezygnację z automatycznego wyposażenia nowych komputerów w systemy operacyjne Windows. 

W sierpniu, na wniosek producenta gier komputerowych Epic Games, urodzony w Indiach sędzia federalny Amit Mehta uznał, że należący do holdingu Alphabet Google jest „monopolistą”. Z towarzyszącego wyrokowi 286-stronicowego raportu wynika, że firma z siedzibą w Mountain View w Kalifornii przejęła kontrolę nad 90 proc. wyszukiwań w amerykańskim internecie (95 proc. poprzez telefony komórkowe), po części dzięki umowom z takimi producentami, jak Samsung czy Apple. Z tego tytułu tylko ten ostatni dostaje 20 mld dol. rocznych opłat. Dzięki temu wyszukiwarka Google’a pojawia się dla użytkowników iPhone’ów domyślnie. 

Pozostało 89% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Optymizm wśród menadżerów, Google pod presją, więcej środków na fotowoltaikę
Biznes
Amunicja 155 mm w impasie. Wojsko nie może kupować więcej
Biznes
Firmy przygniatane podatkami. Miniony rok okazał się szczególnie dotkliwy
Biznes
Miliarderka Melinda French Gates uruchamia nowy fundusz. Tylko dla kobiet