Pracownicy Poczty Polskiej (PP) zmieniają front – prośby o wzrost płacy minimalnej, kierowane do zarządu państwowej spółki oraz pełniącego nad nią nadzór ministra aktywów Jacka Sasina, nie przyniosły skutku. Teraz więc zwrócili się o interwencję do Donalda Tuska. Jak się dowiedzieliśmy, w liście skierowanym do przewodniczącego Koalicji Obywatelskiej i przyszłego premiera przedstawiciele niemal 30 organizacji związkowych PP wskazują na fatalną sytuację ekonomiczną operatora i fakt, że w ciągu ośmiu lat wynagrodzenia listonoszy spadły w stosunku do średniej krajowej do najniższego poziomu w historii. Organizacje, które reprezentują ponad 60 tys. osób, poprosiły Tuska o pilną pomoc.
Całkowite spłaszczenie wynagrodzeń
Związkowcy wysłali list do przyszłego premiera zaraz po tym, jak Jacek Sasin odesłał związkowcom Solidarności odpowiedź na ich prośby o podwyżki, twierdząc, że nie może interweniować w działania Poczty. – A czy to samo mówił w czasie wyborów kopertowych? – zastanawia się jeden ze związkowców, z którym rozmawialiśmy.
Przedstawiciele Solidarności są rozgoryczeni, bo wcześniej wspierali rząd, ale finalnie dostali czarną polewkę. Wspólna Reprezentacja Związkowa (WRZ) zdecydowała się zaangażować w rozwiązanie kryzysowej sytuacji przyszłego premiera. „W ciągu ostatnich ośmiu lat rządów Zjednoczonej Prawicy wynagrodzenia pracowników PP spadły w stosunku do średniej krajowej do najniższego poziomu w historii firmy. Obecnie wynagrodzenia ponad 70 proc. pocztowców to, łącznie z premią, wartość najniższego wynagrodzenia za pracę” – czytamy w piśmie WRZ wysłanym do Donalda Tuska.
Czytaj więcej
Solidarność idzie na wojnę z zarządem państwowej spółki. Związkowcy złożyli skargę na pracodawcę do Państwowej Inspekcji Pracy – ustaliła „Rzeczpospolita”. Ale to ledwie wierzchołek góry lodowej kłopotów tej firmy.