Jak De Gaulle został sojusznikiem Stalina

Wyzwolenie Polski mogło przyjść z rąk zachodnich aliantów, ale Charles de Gaulle torpedował ten plan. W zamian uzyskał poparcie Kremla dla przejęcia władzy we Francji – mówi Jędrzejowi Bieleckiemu francuski historyk Henri-Christian Giraud.

Aktualizacja: 26.02.2021 23:14 Publikacja: 26.02.2021 00:01

W czerwcu 1943 r. Kreml sygnalizował gen. Charles’owi de Gaulle’owi (z prawej), że wspiera jego, a n

W czerwcu 1943 r. Kreml sygnalizował gen. Charles’owi de Gaulle’owi (z prawej), że wspiera jego, a nie gen. Henriego Girauda, z którym de Gaulle wspólnie utworzył Francuski Komitet Wyzwolenia Narodowego. Sowieci ostrzegali, że uznają Komitet wyłącznie po eliminacji Girauda

Foto: Bettmann/Getty Images

Plus Minus: Europy Środkowej wcale nie musiała opanować Armia Czerwona?

Kwestia drugiego frontu w Europie doprowadziła do gwałtownego starcia między zachodnimi aliantami i przesądziła o podziale kontynentu na dwa bloki. Brytyjski premier Winston Churchill od początku stawiał sprawę jasno. Gdy rozpoczynała się ofensywa III Rzeszy na Związek Radziecki (22 czerwca 1941 r.) oświadczył: „Nazizm i komunizm są sobie równe. (...) Ale w nowej sytuacji zbrodnie schodzą na dalszy plan. Każdy, kto walczy z nazizmem, ma nasze wsparcie. Także Rosja". Wiaczesław Mołotow, komisarz ds. zagranicznych, od razu naciskał, aby taka pomoc „opierała się na porozumieniu politycznym". Ale Churchill tego nie chciał. Wiedział, że byłaby to akceptacja dla paktu niemiecko-sowieckiego z 1939 r., który pozwolił Hitlerowi bezpiecznie zaatakować Anglię i Francję. A także dla podbojów, które były jego następstwem, w tym wschodniej Polski i krajów bałtyckich. I, domyślnie, akceptacja stalinowskiego imperializmu w przyszłości.

Stalin dał za wygraną?

Skąd! Czego nie mógł uzyskać dyplomacją, próbował wyrwać działaniami wojskowymi. Już 18 lipca 1941 roku pisał do Churchilla: „położenie ZSRR, podobnie jak Wielkiej Brytanii, byłoby zdecydowanie lepsze po otwarciu drugiego frontu przeciw Hitlerowi na Zachodzie (północna Francja) i na Północy (Arktyka); to zmusi Hitlera do ściągnięcia części sił z frontu wschodniego, a także uniemożliwi inwazję na Wielką Brytanię". Wywód był sprytny, zawierał wszelkie pozory logiki. O ile jednak Churchill zgadzał się co do zasady na brytyjską interwencję w Europie, o tyle nie deklarował się co do jej miejsca. Przekonany, że ostateczne zwycięstwo jest przesądzone dzięki zaangażowaniu ZSRR i jego zdaniem nieuniknionej interwencji Ameryki, obawiał się tylko jednego: że Armia Czerwona będzie pod koniec wojny tak potężna, iż zaprowadzi pax sovietica nad częścią Europy. O ile Stalin widział drugi front jak najdalej na zachodzie, o tyle Churchill stawiał na Bałkany, nazywał je „miękkim podbrzuszem Europy". W początkowej fazie drugi front miał przynieść ulgę ZSRR, bez którego Wielka Brytania znów musiałaby samotnie stawić czoła Niemcom. Ale w dalszym etapie powinien był stanowić bufor dla stalinowskiego imperializmu.

Co na to Ameryka?

Na tym etapie nie była jeszcze zaangażowana w wojnę. Mimo to Stalin posłał do Waszyngtonu szefa wywiadu wojskowego gen. Filippa Golikowa. Spotkało go jak najlepsze przyjęcie ze strony administracji Franklina Delano Roosevelta, prawdę powiedziawszy bardzo przyjaznej Sowietom, o ile nie wręcz przez nich spenetrowanej. Dla Golikowa najbardziej obiecująca była otwartość szefa sztabu generalnego gen. George'a Marshalla. Usłyszał od niego, że amerykańska interwencja w Europie powinna pójść najkrótszą drogą: przez kanał La Manche. Już w lipcu 1941 roku ekspansjonistyczna ideologia stalinowska znalazła więc wsparcie w ścisłym rozumowaniu logistycznym amerykańskich wojskowych.

Wówczas jeszcze tylko w teorii.

Nie na długo. 7 września 1941 roku Ameryka przystąpiła do wojny. Pierwsze negocjacje nad wspólną, angielsko-amerykańską strategią rozpoczęły się w styczniu 1942 roku. To był dialog głuchych. Brytyjski szef sztabu gen. Alan Brooke forsował stopniowe zaciskanie pętli wokół Niemiec tak, aby zadać decydujący cios, gdy Rzesza będzie wyczerpana. Marshall bronił pomysłu bezpośredniego uderzenia przez kanał La Manche.

Churchill, stary lis, formalnie nie podważał pomysłu uderzenia przez La Manche, co planowano na lato 1943 roku. Ale jednocześnie gromadził tyle argumentów przeciw przedwczesnemu desantowi w północnej Francji, że Roosevelt zgodził się na wspólną operację w Afryce Północnej. Ku oburzeniu Stalina górę wzięła opcja śródziemnomorska.

Afryka Północna była wówczas francuskim imperium kolonialnym. Jaką rolę odgrywali w tej operacji Francuzi?

Alianci wylądowali w Afryce Północnej 8 listopada 1942 roku w imię gen. Henriego Girauda, który po ucieczce 17 kwietnia tego roku z niemieckiej niewoli w twierdzy Königstein porozumiał się z Rooseveltem. Po dwóch dniach starć siły francuskie zaprzestały walk. Francja była rozdarta między trzema ośrodkami władzy: Vichy, Londynem i Algierem. Gdy jednak Hitler zajął wolną strefę we Francji, opór ograniczył się do Girauda i Charles'a de Gaulle'a. Dwóch generałów, którzy forsowali sprzeczne strategie polityczne i wojskowe, i między którymi wywiązała się ostra rywalizacja.

Na czym polegała strategia de Gaulle'a?

Była wynikiem mniej lub bardziej tajnego tandemu politycznego, jaki tworzył z Kremlem już od listopada 1940 roku. Na polecenie de Gaulle'a doszło wówczas do nawiązania „poufnych relacji" między ZSRR a Wolną Francją przez dyrektora gabinetu gen. Gastona Palewskiego i sowieckiego ambasadora w Londynie Iwana Majskiego. „Miałem wrażenie, że rozmawiam z potencjalnym sojusznikiem" – wspominał po latach Palewski.

Tyle że Związek Radziecki był jeszcze związany paktem z III Rzeszą.

De Gaulle był jednak już wtedy przekonany, że „z natury rzeczy" Związek Radziecki wejdzie w konflikt z Niemcami. Ale miał też świadomość, jak szokujące może się wydawać nawiązanie relacji z Moskwą w środku sowiecko-niemieckiej idylli. Dlatego ukrywał tę inicjatywę. Dopiero w czerwcu 1941 roku, po ataku Niemiec na ZSRR, nawiązał oficjalne stosunki z ZSRR i poinformował o tym brytyjskie Foreign Office. Aby usprawiedliwić tę decyzję wobec swoich zwolenników, w okólniku z 1 lipca 1941 roku nadał też stalinowskiemu bolszewizmowi bardziej atrakcyjną twarz, pisząc m.in., że „ZSRR dał wiele dowodów pokojowego nastawienia".

De Gaulle działał już wówczas z otwartą przyłbicą.

Nie do końca. 25 lipca 1941 roku, znów w tajemnicy, zasygnalizował przez swojego delegata na Bałkany Gérauda Jouvego sowieckiemu ambasadorowi w Ankarze Sergiejowi Winogradowowi chęć nawiązania „bezpośrednich relacji z rządem sowieckim". Jouve miał też przekazać, że „gen. de Gaulle uważa, iż Francja i Rosja, które utrzymywały przyjazne relacje przez wieki i mają większe od innych zrozumienie dla realiów europejskich, mogą owocnie współpracować w czasach pokoju". I dalej: „jest oczywiste, że Rosja i Francja, które są potęgami kontynentalnymi, nie mają koniecznie takich samych celów i ocen wojny co potęgi anglosaskie, zasadniczo morskie. Między wolną Francją i Rosją nie staje problem ustrojów politycznych". Wreszcie: „jest oczywiste, że ta wojna jest prawdziwą rewolucją". De Gaulle zaproponował więc Stalinowi po wojnie wspólny front. Widział, że tytaniczna rozgrywka, jaka wywiązała się między Stalinem i Churchillem, otwiera przed nim obiecujące perspektywy.

Na jakich warunkach miała opierać się ta współpraca?

Możemy je rozpoznać po deklaracji de Gaulle'a. Sformułowanie „między wolną Francją i Rosją nie staje problem ustrojów politycznych" to sygnał zgody na ekspansję komunizmu. A formuła „prawdziwa rewolucja" oznaczała, że generał wie, czy wręcz akceptuje, że będzie ona niesiona na bagnetach Armii Czerwonej.

De Gaulle równocześnie rozwijał oficjalne relacje z Rosją. W sierpniu polecił spytać Majskiego, „jakich zobowiązań oczekiwała Rosja w zamian za uznanie Wolnej Francji". Stalin wyczuł uległość ze strony partnera, który ma niewiele atutów. 18 sierpnia 1941 roku przekazał przez Majskiego, że „de Gaulle powinien zachęcić francuskich ludzi pracy do zaangażowania w ruch oporu". Chodziło o uznanie Francuskiej Partii Komunistycznej (FPK) za głównego partnera de Gaulle'a w okupowanym kraju. Porozumienie zostało skonsumowane 26 września 1941 roku, gdy Kreml oficjalnie uznał Wolną Francję. Tego samego dnia, w tajemnicy, Stalin przekazał przez Majskiego swoje oczekiwania wobec nowego partnera.

Jakie?

Chodziło o otwarcie drugiego frontu we Francji. De Gaulle natychmiast zasygnalizował poparcie dla takiego projektu. Następnego dnia w telegramie dziękczynnym do Stalina zapewniał, że „ZSRR daje narodom dziś zniewolonym pewność wyzwolenia". A 3 stycznia 1942 roku napisał do gen. Georgesa Alberta Catroux: „Rosja jest dziś nam bliższa niż jakakolwiek inna potęga i mam nadzieję, że wkrótce to wykażemy działaniami dyplomatycznymi, a może nawet wojskowymi".

To wystarczyło Sowietom?

Nie. 27 stycznia 1942 roku Majski zasygnalizował de Gaulle'owi, że wsparcie, jakiego udzieli mu Moskwa, jest proporcjonalne do starań, jakie podejmie dla przekonania Anglosasów do otwarcia drugiego frontu na Zachodzie. 16 lutego 1942 roku znów Kreml naciskał, tym razem w formie notatki sowieckiego ambasadora w Londynie odpowiedzialnego za relacje z rządami sojuszniczymi Aleksandra Bogomołowa, który podkreślał: „tylko ci, którzy pomogą Rosji, zajmą miejsce wśród zwycięzców. Na wiosnę Wielka Brytania musi otworzyć nowy front na zachodzie Europy, Francja zaś powinna odegrać w decydującej kampanii 1942 roku rolę Hiszpanii z 1812 roku (...) Jeśli tego nie zrobi, zostanie wykluczona z grona wielkich potęg". De Gaulle się zgodził. Od razu starał się przekonać Anglosasów, że francuski ruch oporu ma potencjał, aby storpedować kontrofensywę niemiecką na wypadek desantu aliantów, choć jeszcze w 1943 roku Christian Pineau, przywódca ruchu oporu na północy kraju, ostrzegał, że tylko niewielka część podległych mu ludzi aktywnie uczestniczy w dywersji. De Gaulle opracowywał zresztą już w kwietniu 1942 roku plan lądowania na północy Francji i starał się do niego przekonać Churchilla, Marshalla i Harry'ego Hopkinsa, doradcę Roosevelta.

Skutecznie?

Gen. Pierre Billotte wspominał: „Marshall był natychmiast urzeczony tym planem, tym bardziej że de Gaulle użył całej swojej zdolności perswazji. Przez jakiś czas sądziliśmy, że wyzwolenie Francji mogłoby się zacząć już w 1943 roku". Jednak Churchill nie ustępował i podtrzymywał pomysł lądowania w Afryce Północnej, bazy przyszłej ofensywy na Bałkanach.

Wieczorem 24 maja 1942 roku w ambasadzie ZSRR w Londynie doszło do spotkania de Gaulle'a z Mołotowem. Generał poświęcił mu we wspomnieniach tylko kilka zdań.

Sowieci żądali, aby pozostało ono ściśle tajne, ale przecież nie umknęło uwadze brytyjskiego wywiadu. Dzięki otwarciu rosyjskich archiwów znamy też jego sowiecką interpretację. Wedle niej „de Gaulle podkreślił, że gaulliści muszą organizować wielkie działania militarne, które pomogą ściągnąć siły anglosaskie do Francji i otworzyć drugi front. Oświadczył też, że we wszystkich rozmowach z Anglikami i Amerykanami broni idei otwarcia drugiego frontu". Sam de Gaulle we wspomnieniach pisał, co ustalił z Mołotowem: „Wolna Francja będzie pchała Aliantów ku otwarciu drugiego frontu w Europie i poprzez swoją postawę dyplomatyczną i publiczną postara się pomóc w przełamaniu izolacji dyplomatycznej, do jakiej przez tak długi czas była zepchnięta Rosja sowiecka. Rosja udzieli nam z kolei poparcia w Waszyngtonie i Londynie w odbudowie jedności narodowej i jedności imperium". Zapisy rosyjskich archiwów są kategoryczne: „kluczowym warunkiem umocnienia współpracy francusko-sowieckiej była konwergencja rządu sowieckiego i Francji Walczącej w kwestii drugiego frontu na północy Francji". Gdy jednak idzie o „izolację" Rosji, o której wspominał de Gaulle, to biorąc pod uwagę uznanie przez Zachód ZSRR, począwszy od 1924 roku, pakty sowiecko-francuskie z 1932 i 1934 roku, przyjęcie Związku Radzieckiego do Ligi Narodów w 1935 roku czy skutki sojuszu, jaki Stalin zawarł z Hitlerem, była ona fikcją. Trudno nie ulec wrażeniu, że de Gaulle o tym wspominał, aby pokazać, że zaangażował się w sojusz równych partnerów.

Na tym kończy się wiedza o spotkaniu de Gaulle'a z Mołotowem?

Mamy też dwa listy, jakie de Gaulle napisał do Rogera Garreau, sympatyzującego z Sowietami delegata Wolnej Francji w ZSRR, którego w kwietniu 1945 roku mianował ambasadorem w Warszawie. Przywołał w nich słowa Mołotowa, że „rząd sowiecki będzie przekonywał rząd brytyjski do przekazania Komitetowi Narodowemu administracji nad wyzwolonymi terytoriami francuskimi". Pytany przez Mołotowa, jak wyobraża sobie powojenną Francję, de Gaulle miał przyznać: „już teraz wydarzenia w Rosji mają na część mas francuskich wpływ, którego nie sposób lekceważyć". Zasygnalizował więc, że jest świadom roli komunistów we Francji.

Jakie jeszcze warunki współpracy stawiał Mołotow?

Miał też drugi priorytet: uznanie przez aliantów granic rosyjskich z 1941 roku, a w szczególności granicy rosyjsko-polskiej określonej w pakcie niemiecko-sowieckim z 1939 roku. To wywołało poważne zaniepokojenie Anglików. Po powrocie z Moskwy w grudniu 1941 roku szef brytyjskiej dyplomacji Anthony Eden pisał: „kiedy Niemcy zostaną pokonane, a Francja będzie na długo osłabiona, nikt w Europie nie zrównoważy Rosji. Jej prestiż będzie na tyle duży, aby ułatwić ustanowienie reżimów komunistycznych w większości krajów Europy". Nie mając złudzeń, że Stalin wkrótce upomni się o uznanie granic z 1941 roku, Eden naciskał więc na szybkie skoordynowanie stanowiska w tej sprawie z Amerykanami. Ale też przyznał: „zwycięska Rosja nigdy nie zaakceptuje gorszych granic niż te z 22 czerwca 1941 roku. To jest fatalne, ale przesądzone". I faktycznie, przyjeżdżając w czerwcu 1942 roku do Waszyngtonu, Mołotow zapowiedział, że odzyskanie terytoriów zajętych przez Hitlera nie wystarczy i Rosja będzie chciała „skonsolidować" granice na północnym-zachodzie i południowym-zachodzie.

Z jaką się spotkał reakcją?

To był na razie tylko balon próbny. Uzyskawszy obietnicę otwarcia drugiego frontu, Stalin już 26 maja 1942 roku podpisał z Brytyjczykami umowę o współpracy po wojnie bez odniesień do kwestii granic; na jego postawę być może wpłynęło wspomniane spotkanie Mołotowa z de Gaulle'em dwa dni wcześniej. Mogło mu dać pewność, że w sprawie granic ma tajnego i rosnącego w siłę sojusznika. W każdym razie w telegramie do Rogera Garreau z 21 czerwca de Gaulle pisze: „istnienie niezależnego narodu polskiego jest naszym zdaniem możliwe tylko w sojuszu z Rosją. Bardzo chcemy, aby do tego porozumienia doszło, i nie zamierzamy mieszać się w spory, jakie mogłyby się zrodzić między oboma krajami. Jesteśmy natomiast gotowi wesprzeć w największy możliwy sposób pretensje terytorialne, jakie Polska mogłaby wysunąć wobec Niemiec, tak dla zapewnienia sobie bezpieczeństwa wojskowego, jak i podnosząc argumenty gospodarcze. Z naszej strony widzielibyśmy same korzyści z tego, że Polska otrzyma Prusy Wschodnie i taką część Śląska, jaką uznałaby za niezbędną dla podtrzymania swojego przemysłu. To samo mówimy tu polskiemu rządowi, który zresztą ma pewną skłonność do sprzeciwiania się naszym stosunkom z Rosją sowiecką".

Władysław Sikorski coś podejrzewał?

De Gaulle twierdzi, że z Sikorskim utrzymywał „regularne relacje". Jednak między nimi panował chłód. Polak ostrzegał Francuza przed ryzykowną polityką wobec Sowietów i zarzucał mu, że nie broni w wystarczającym stopniu sprawy polskiej. Nie uzyskał jednak zapewnień, na jakie liczył, a nawet de Gaulle „odmówił mu poparcia postulatów Polski na wschodzie".

Sikorski zdecydował się więc na poważny krok: na jego polecenie gen. Franciszek Kleeberg, dowódca polskiego ruchu oporu we Francji, odwiedził potajemnie we wrześniu 1942 roku gen. Girauda i oddał mu do dyspozycji siły, którymi dowodził. Trudno nie rozumieć Sikorskiego skoro w kwestii polskiej de Gaulle radykalnie różnił się od Anglosasów. Wspierał propozycję Stalina przyznania Polsce terenów na Zachodzie, ale nie za darmo, tylko jako rekompensaty za zabrane jej tereny na wschodzie. A zapowiadając, że „nie będzie się mieszał w spory, które mogłyby powstać między oboma krajami", pozostawiał Polskę samą wobec rosyjskiego olbrzyma. Zerwał w ten sposób sojusz francusko-polski, do którego sam się przyczynił, gdy w 1920 roku brał udział w obronie Warszawy. Złamał także poufny protokół podpisany 27 października 1941 roku między Wolną Francją i polskim rządem emigracyjnym w Londynie, który zakładał, że „obie strony udzielają sobie nawzajem jak najbardziej skutecznego wsparcia dla odbudowy wielkości Francji i Polski". No i wreszcie, co oznaczało sformułowanie: „istnienie niezależnego narodu polskiego jest naszym zdaniem możliwe tylko w porozumieniu z Rosją"? Czy niezależność Belgii lub Szwajcarii też miała się opierać na zgodzie Francji?

De Gaulle brał pod uwagę obiekcje Sikorskiego?

Nie, rozwijał relacje z Moskwą. 6 czerwca 1942 roku pytał Aleksandra Bogomołowa, czy rząd sowiecki byłby gotowy przyjąć jego i jego siły na swoim terytorium w razie zerwania z Anglosasami. Pod koniec sierpnia rozmawiał w Bejrucie z płk. Iwanem Awalowem, rezydentem NKWD w Teheranie. We wrześniu, za pośrednictwem wysokiej rangi oficera NKWD Kirila Nowikowa, Stalin przekazał de Gaulle'owi zgodę, by sam opracował formułę noty dyplomatycznej o uznaniu przez Moskwę walczącej Francji. A 4 grudnia, miesiąc po lądowaniu Amerykanów w Afryce Północnej, de Gaulle mówił ambasadorowi Majskiemu: „mam nadzieję, że Rosjanie będą w Berlinie przed Amerykanami".

Mówimy o generale, który jak mało kto znał realia Europy Środkowej i wiedział, że taka formuła oznacza nie tylko uznanie zdobyczy stalinowskich z lat 1939–1941, ale także zajęcie Europy Środkowej i, jak to później ujmie, „sowieckie czołgi" w odległości dwóch etapów Tour de France od francuskich granic. Deklaracja padła zresztą wtedy, gdy Sikorski szukał w Waszyngtonie poparcia Roosevelta dla sprawy polskiej i, jak pisał były ambasador Francji w Warszawie Pierre Buhler, chciał także „obronić plan lądowania na Bałkanach, opcję, która w najlepszym stopniu zagwarantuje wyzwolenie przez zachodnich aliantów Polski".

Moskwa uznała, że de Gaulle dał jej wolną rękę w Europie Środkowej?

Tego nie wiemy. Ale cztery dni później, 8 grudnia 1942 r., numer dwa w Francuskiej Partii Komunistycznej Jacques Duclos otrzymał z Moskwy telegram: „biorąc pod uwagę nową sytuację, uważamy za niezbędne, abyście mieli przedstawiciela w Londynie u boku de Gaulle'a".

Co na to gen. Giraud?

Po ucieczce z cytadeli Königstein ukrywał się we Francji, ale nawiązał kontakt z szefem wywiadu amerykańskiego w Szwajcarii Allenem Dullersem. To doprowadziło w sierpniu 1942 roku do jego porozumienia z Rooseveltem, w którym ustalono, że obejmie dowództwo nad siłami francuskimi niezależnie od miejsca ich pobytu. Giraud, głęboko wierzący, konserwatywny katolik, przed wybuchem wojny naraził się rządom Frontu Ludowego ostrą krytyką komunizmu. Na konferencji w Casablance 17 stycznia 1943 roku przedstawił swój plan wyzwolenia Afryki, lądowania we Włoszech i dotarcia do Niemiec przez dolinę Dunaju. „Izolujemy Bałkany po prawej, Francję po lewej i wyprzedzamy Rosjan w Wiedniu, co jest nie do pogardzenia" – przewidywał. A Wiedeń to klucz do Berlina. Churchill był oczywiście zachwycony, ale dla Stalina Giraud stał się wrogiem.

Jak było z wprowadzeniem tego planu w życie?

W grudniu 1942 roku Giraud przygotował ofensywę na Korsykę, nawiązał też kontakt z Dragoliubem Mihailoviciem, przywódcą serbskiego ruchu oporu. Wobec katastrofy lądowania w Dieppe 19 sierpnia 1942 roku w Casablance zapadła decyzja o lądowaniu na Sycylii. Roosevelt tłumaczył swemu synowi Elliottowi: „aby wygrać wojnę, musimy wspierać trudne porozumienie z jednym sojusznikiem kosztem drugiego. Musieliśmy zaakceptować strategiczny kompromis, który z pewnością obrazi Rosjan, ale w taki sposób, aby móc później narzucić inny, który tym razem obrazi Brytyjczyków". I faktycznie obie koncepcje, Girauda i de Gaulle'a, rozwijały się równolegle.

W miarę jak zaangażowanie amerykańskich wojsk na froncie europejskich rosło, Roosevelt chciał przejąć dowodzenie nad siłami alianckimi. A Stalin robił, co mógł, aby rozbić koalicję tych, którzy, jak mówił Churchill, uważają, że „półwysep włoski i bałkański tworzą wojskowo i politycznie całość". Zbliżał się więc moment rozstrzygający. Co prawda 3 czerwca 1943 roku w Algierze de Gaulle i Giraud wspólnie utworzyli Francuski Komitet Wyzwolenia Narodowego (CFLN), jednak już 16 czerwca Kreml sygnalizował de Gaulle'owi, że wspiera jego, a nie Girauda. Cztery dni później Kreml ostrzegł, że uzna CFLN wyłącznie po eliminacji tego drugiego. 7 sierpnia Moskwa tłumaczyła delegatowi Wolnej Francji przy ZSRR powody takiego stanowiska: „kapitulacja Włoch pociągnęłaby upadek ich krajów satelickich i zajęcie zimą Bałkanów" tak, że „wiosną 1944 roku alianci byliby gotowi do inwazji Niemiec poprzez Austrię, podczas gdy armia niemiecka i Armia Czerwona nadal walczyłyby na terenie Polski".

W odpowiedzi de Gaulle zapewnił Stalina, że „Rosjanie nie powinni żywić obaw, iż pójdzie na kompromis z Giraudem za cenę storpedowania relacji francusko-sowieckich, bo dla niego przyjaźń sowiecko-francuska jest niewzruszona". I faktycznie, 11 listopada 1943 roku Giraud został podporządkowany ministrowi wojny Andrému Le Troquerowi, który na Kongresie Partii Socjalistycznej w Tours okazał się rzecznikiem tez Lenina. De Gaulle staje się jedynym przywódcą CFLN. Równocześnie Stalinowi udało się zdyskredytować Michailovicia w oczach Churchilla, oskarżając go o współpracę z Niemcami. Do tego doszła 4 lipca śmierć Sikorskiego: wszyscy, którzy sprzeciwiali się planom rosyjskiego przywódcy, zostali wyeliminowani na przestrzeni czterech miesięcy.

To rozstrzygnęło o porażce planu ofensywy na Bałkanach?

Na konferencji w Teheranie 28 listopada 1943 roku Stalin triumfował. Armia Czerwona kończyła wyzwalanie Związku Radzieckiego. Kreml robił wszystko, aby zachodni alianci nie przeszkadzali mu w dalszym podboju. Najwyraźniej skutecznie, skoro Roosevelt zwierzał się synowi: „Churchill obawia się, że Rosjanie staną się niezwykle silni. Pozostaje pytanie, czy to źle". Opuszczony przez amerykańskiego prezydenta Churchill był zagubiony. Desant w Normandii w maju 1944 roku został potwierdzony, a dowodzenie siłami aliantów objął amerykański generał Dwight Eisenhower. Roosevelt był też gotów pójść na rękę Stalinowi w sprawie polskich granic, tyle że dopiero po wyborach z listopadzie 1944 roku, żeby nie stracić głosów Polonii w Stanach.

To już koniec?

Stary, brytyjski lew był osłabiony, ale nie dawał za wygraną. 7 grudnia 1943 roku Churchill spotkał się w Kairze z przywódcami Turcji, chciał ich wciągnąć do kampanii przeciw Niemcom. „To jedyny sposób na opóźnienie Overlord (kryptonim operacji lądowania w Normandii – red.), jedyna szansa na dotarcie do Wiednia przed tymi rosyjskimi bandytami" – zwierzał się swojemu lekarzowi. Ale de Gaulle też nie tracił czasu. Równolegle do przygotowań do desantu w Normandii zawarł umowę z Anglosasami o lądowaniu w Prowansji. Operację tę odłożono jednak do 10 lipca 1944 r., cztery tygodnie po Overlord. To dodało skrzydeł Giraudowi i Brooke'owi, którzy z tym większą werwą forsowali strategię dunajską. Kampania włoska przyspieszyła, podczas gdy desant w Prowansji raz jeszcze przesunięto, na 15 sierpnia.

To otwierało drogę do uderzenia na Bałkany?

Tak, gdyby nie de Gaulle. 4 kwietnia 1944 roku zrobił krok ostateczny: w środku wojny zniósł stanowisko naczelnego wodza, ostatecznie pozbawiając Girauda władzy. Oficjalnie dlatego, że Eisenhower kierował wszystkimi siłami aliantów. Jednocześnie do francuskiego rządu tymczasowego weszło dwóch komunistów. Moskwa była zachwycona. Ale wydarzenia nie sprzyjały de Gaulle'owi. Rzym został zdobyty 4 czerwca, dwa dni przed lądowaniem w Normandii. Podczas gdy na północy Francji alianci napotykali silny opór, we Włoszech Niemcy nie byli zdolni do kontrataku, mieli cztery razy mniej żołnierzy. Churchill wydał polskiemu 2. korpusowi rozkaz przejęcia Ankony na wybrzeżu Adriatyku, która miała się stać bazą do uderzenia na Lombardię.

Co na to de Gaulle?

Pisał o tym we wspomnieniach: „choć zdawałem sobie sprawę z atutów koncepcji Churchilla, nie przyłączyłem się do niej". Jego priorytetem była Francja: „jaki ustrój wyłoniłby się z chaosu wyzwolenia, jeśli nasza armia znajdowałaby się wówczas w Austrii lub na Węgrzech i nie mogłaby dołączyć do sił ruchu oporu w kraju?". Nie poprzestał na słowach – wycofał francuskie siły z frontu włoskiego. „To rzadkość w historii, aby dowództwo z zimną krwią zaniechało wykorzystania zwycięstwa" – pisał z goryczą gen. Alphonse Juin. Cztery dywizje (100 tys. ludzi) trafiły do Afryki Północnej, aby 15 sierpnia wziąć udział w desancie w Prowansji. „Zasługa lądowania w Prowansji powinna być przypisywana marszałkowi Stalinowi" – zwierzał się Roosevelt Churchillowi, przyznając, że to Kreml poprowadził całą grę. Ku nieszczęściu Europy.

Co z komunistami we Francji?

Ich wpływy były po wojnie znacznie większe, niż chciał generał. W listopadzie 1944 roku wybuchły ogromne manifestacje. Sytuacja wymknęła się de Gaulle'owi z rąk. Aby odzyskać nad nią kontrolę, pojechał 2 grudnia do Moskwy. Stalin polecił szefowi FPK Maurice'owi Thorezowi uspokoić nastroje, ale za cenę „uregulowania" sprawy polskiej. Wedle wersji sowieckiej de Gaulle zapewnił Stalina: „dla mnie Odra powinna być granicą Niemiec, a dalej na południe ma biec wzdłuż Nysy, a więc na zachód od Odry". Dwa dni później dodał: „sądzę, że takie rozstrzygnięcie wykluczy możliwość porozumienia między Niemcami i Polską". A więc wpychał Warszawę w trwały sojusz z Moskwą.

Stalinowi to nie wystarczało. „Polski rząd na wychodźstwie bawi się w ministrów, podczas gdy w Lublinie robią całą robotę. Dlatego ZSRR nawiązał dobre relacje z Komitetem Lubelskim. Sądzimy, że Francja zrozumie lepiej to stanowisko niż Anglia i Ameryka, choć i one w końcu to zrozumieją" – mówił. De Gaulle nie chciał się tu zbytnio angażować, ale Stalin nie ustępował. 7 grudnia Mołotow podnosił możliwość zawarcia „paktu trzech" z udziałem Anglii. „To mogłoby uczynić porozumienie francusko-sowieckie zbędnym" – podkreślał. De Gaulle był zaniepokojony. 8 grudnia Stalin zapowiedział, że jest gotów porzucić ideę „paktu trzech", o ile de Gaulle zrobi więcej w sprawie polskiej. Ten poszedł na ustępstwa i zapewnił: „rząd francuski wyśle delegata do Lublina i przyjmie stamtąd przedstawiciela, o ile nie będzie to miało charakteru misji dyplomatycznej".

Po podpisaniu 10 grudnia traktatu francusko-sowieckiego 28 grudnia nastąpiła wymiana przedstawicieli. W ten sposób Komitet Lubelski de facto uzyskał po raz pierwszy uznanie z zagranicy. I gdy w lutym 1945 roku w Jałcie Churchill będzie narzekał, że nie ma informacji o sytuacji w Polsce, Stalin mu szepnie do ucha: „De Gaulle ma przedstawiciela w Lublinie, nie może pan pójść w jego ślady?".

Pozostaje postawić kropkę na „i". 16 marca na miejsce Christiana Foucheta de Gaulle wysłał na ambasadora do Warszawy przyjaznego Sowietom Garreau. Gdy 8 maja Niemcy skapitulowali, przesłał Stalinowi telegram wyrażający „wdzięczność całej Europy", a 29 czerwca 1945 r. oficjalnie uznał Komitet Lubelski.

Henri-Christian Giraud – historyk, wnuk generała Henriego Girauda, głównego rywala Charles'a de Gaulle'a w staraniach o przejęcia dowództwa nad siłami Wolnej Francji podczas II wojny światowej. Właśnie ukazało się nowe, uzupełnione materiałami z rosyjskich archiwów wydanie jego monumentalnej (ponad tysiąc stron) książki „De Gaulle i komuniści", efekt ponad dziesięciu lat pracy naukowej. Giraud, który przez wiele lat kierował weekendowym wydaniem głównego francuskiego dziennika „Le Figaro", tak odpowiada na pytanie „Plusa Minusa" o niechęć do de Gaulle'a: „Proszę tylko o ocenę mojej pracy na podstawie przedstawianych dowodów. A jest ich wiele i od 30 lat nie są przez nikogo podważane. Dlaczego? Bo moja opowieść zawsze wychodzi od relacji samych osobistości gaullistowskich". 

Plus Minus: Europy Środkowej wcale nie musiała opanować Armia Czerwona?

Kwestia drugiego frontu w Europie doprowadziła do gwałtownego starcia między zachodnimi aliantami i przesądziła o podziale kontynentu na dwa bloki. Brytyjski premier Winston Churchill od początku stawiał sprawę jasno. Gdy rozpoczynała się ofensywa III Rzeszy na Związek Radziecki (22 czerwca 1941 r.) oświadczył: „Nazizm i komunizm są sobie równe. (...) Ale w nowej sytuacji zbrodnie schodzą na dalszy plan. Każdy, kto walczy z nazizmem, ma nasze wsparcie. Także Rosja". Wiaczesław Mołotow, komisarz ds. zagranicznych, od razu naciskał, aby taka pomoc „opierała się na porozumieniu politycznym". Ale Churchill tego nie chciał. Wiedział, że byłaby to akceptacja dla paktu niemiecko-sowieckiego z 1939 r., który pozwolił Hitlerowi bezpiecznie zaatakować Anglię i Francję. A także dla podbojów, które były jego następstwem, w tym wschodniej Polski i krajów bałtyckich. I, domyślnie, akceptacja stalinowskiego imperializmu w przyszłości.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi