Aby zapobiegać zwiększaniu liczby zakażeń, w dobie pandemii koronawirusa, polski rząd określił odległość, jaką powinniśmy zachowywać w kontaktach z innymi. – Zalecenia nie są niczym więcej, jak normą społeczną. Normalny dystans w zachodnim świecie to właśnie 1,5 metra, a jego przekroczenie oznacza wejście w prywatną przestrzeń drugiej osoby – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Barbara Fatyga, socjolog, kulturoznawca. W trakcie tzw. lockdownu, większość obywateli zrezygnowała z wizyt rodzinnych i towarzyskich, Polacy zostali w domach. Teraz, po zniesieniu większości obostrzeń, w restauracjach ponownie zrobiło się gwarno, na ulicę wyszli mieszkańcy miast, w całym kraju pojawili się turyści. Nie zmienia to jednak faktu, że część osób rezygnuje z mniej lub bardziej licznych zgromadzeń. – Każdy budzi nieufność, bo jest potencjalnym nosicielem wirusa i może nas zarazić. Pandemia koronawirusa fatalnie wpływa na relacje międzyludzkie przede wszystkim z powodu konieczności zachowywania dystansu. Unikanie bliskości, brak dotyku, takich ciepłych gestów sympatii, przywitań i pożegnań, wręcz odwracanie się do siebie plecami, szkodzi nam – komentuje dr Anna Jawor z Wydziału Pedagogicznego UW.
Przestrzeganie określonych zasad bezpieczeństwa jest, w trakcie pandemii, kluczowe i nie należy ich podważać. Mimo to, w sklepach wiele osób wciąż nie nosi maseczek, na ulicach nie stosują się do zalecanego dystansu od innych osób (obecnie 1,5 metra, wcześniej 2 metry), a zdjęcia z miejscowości turystycznych sprawiają wrażenie, jakby koronawirus w ogóle nie istniał. Jak twierdzi prof. Fatyga powodem nieprzestrzegania restrykcji jest ludzka natura. – Społeczeństwo potrafi się mobilizować i zachowywać zgodnie z nawet bardzo restrykcyjnymi zasadami, ale na krótki czas. Zarówno z psychologicznego, jak i socjologicznego punktu widzenia, pozostawanie w ciągłej mobilizacji, jest bardzo trudne do osiągnięcia, a pandemia nie jest krótkotrwała. Ponadto, obostrzenia zostały wprowadzone bardzo rygorystycznie, chociaż z początku nie było to konieczne. Wielu ludzi zwątpiło więc w ich sens – tłumaczy ekspertka.
Koronawirus zmienił także styl życia. Aktywności przeniosły się do domu, kultura była dostępna online w większym stopniu, niż do tej pory. Tygodnie, czy nawet miesiące zdalnej pracy, niektórym pozwoliły zaoszczędzić mnóstwo czasu, który mogli poświęcić na realizowanie swoich potrzeb, nawet stacjonarnie. – Uczymy się organizować czas samodzielnie, w gronie, które znacznie się pomniejszyło. Dla wielu z nas jest to czas na przemyślenie, przewartościowanie swojego życia. Zmieniło się także nasze uczestnictwo w kulturze. Korzystamy z jej medialnej wersji – Netflixa, telewizji na żądanie, ale też więcej czytamy – komentuje dr Jawor.
Oprócz rozrywki, do życia niezaprzeczalnie są też potrzebne relacje z otoczeniem. Pandemia z pewnością wpłynie więc na relacje społeczne, które siłą rzeczy uległy pewnego rodzaju rozluźnieniu. Ich brak odczuć mogą zarówno dorośli, jak i dzieci, dla których zamknięcie szkół oznaczało przymusowe wykluczenie głównego miejsca spotkań towarzyskich. – Dzieci odbiorą tę sytuację bardzo różnie. Zależeć to będzie w dużym stopniu od relacji z rodzicami, od wsparcia, jakie uzyskują. Pociechom należy taką sytuację tłumaczyć, upewniać się, że nie stracą kontaktu z rówieśnikami – mówiła „Rzeczpospolitej” dr hab. Małgorzata Dragan. Ekspertka podkreśla, że pandemia może wywołać u dzieci strach, ale będzie to uzależnione od wieku, cech dziecka. Okres pandemii stanie się doświadczeniem pokoleniowym, które z jednej strony może być traumatyczne, a z drugiej – dać pozytywny efekt, ponieważ dzieci będą poszukiwać relacji, których tak bardzo im brakowało.
Kontakt fizyczny nie jest jednak jedynym możliwym, zwłaszcza przy możliwościach technologicznych XXI wieku. Ważne więc, aby szukać możliwości utrzymywania relacji. Warto także zwrócić uwagę na znaczenie restrykcji. Zespół badawczy z Uniwersytetu Warszawskiego podkreśla, że „dystans społeczny”, to nie to samo co „dystans fizyczny”. – Człowiek jest istotą społeczną. W dystansie nie chodzi o izolowanie się od ludzi, unikanie ich i postrzeganie jako potencjalne zagrożenie, bo w tym trudnym okresie istotnie jest wsparcie, zarówno od bliskich, jak i nieznajomych – radzi dr hab. Dragan. Ekspertka na koniec przypomina hasło kampanii Mind the Gap, które brzmi: TAK dla dystansu fizycznego i solidarności społecznej, NIE dla dystansu społecznego i izolacji społecznej.