Anestezjologia i intensywna terapia: trudna, odpowiedzialna, nowoczesna i coraz bardziej bezpieczna

Nowe leki zmieniają całkowicie podejście do walki z bólem w czasie badań np. gastroskopii i kolonoskopii. Dziś obchodzimy Światowy Dzień Anestezjologii.

Publikacja: 16.10.2024 09:57

Anestezjologia i intensywna terapia: trudna, odpowiedzialna, nowoczesna i coraz bardziej bezpieczna

Foto: Adobe Stock

Anestezjolog kojarzy nam się z lekarzem od „usypiania”. Intensywna terapia zaś z bardzo poważnym stanem pacjenta. Czasami nawet nie widzimy i nie pamiętamy twarzy anestezjologa. Może spotkamy go kiedy pojawi się przed operacją. Rzadko kiedy ktoś dziękuje im kwiatami. Dlatego, że nie kojarzy ich tak dobrze jak lekarzy z gabinetów i oddziałów szpitalnych.

Tymczasem jest to dziedzina medycyny stosunkowo nowa. Kiedyś, gdy chirurg zaczynał operować, pacjent po prostu tracił przytomność.

Czytaj więcej

Błąd lekarski: anestezjolodzy boją się zarzutów

16 października obchodzimy Światowy Dzień Anestezjologii

Tego dnia w 1846 roku William Morton zaprezentował w Bostonie znieczulenie eterowe. Cztery miesiące później prof. Ludwik Bierkowski zastosował anestezję w czasie operacji w Polsce. Anestezjologia stosunkowo późno stała się osobną specjalnością lekarską, pierwsza katedra anestezjologii powstała dopiero w 1937 na Uniwersytecie Oksfordzkim.

Anestezjolodzy to nie tylko współpracownicy chirurgów w czasie operacji – często długich i skomplikowanych. Anestezjolodzy zajmują się dzisiaj leczeniem pacjentów na Oddziałach Intensywnej Terapii w sytuacji, w której nie tylko trzeba podawać leki, ale i walczyć o utrzymanie podstawowych funkcji życiowych, kiedy organizm sam nie daje sobie rady. To także leczenie bólu.

Spojrzenie na ból zmieniło się także w ostatnich latach. Jeszcze niedawno część lekarzy uważała, że po operacji pacjenta „ma boleć” bo to pozwala stwierdzić w jakim tempie pacjent zdrowieje.

Dzisiaj wiemy już, że pacjent zdrowieje szybciej, kiedy go nie boli. Mało tego, pacjenci domagają się, żeby ich nie bolało nawet w przypadku często stosunkowo prostych badań diagnostycznych, takich jak np. kolonoskopia czy gastroskopia.

Zanim w latach czterdziestych XIX wieku lekarze zaczęli stosować do znieczulenia eter, pacjenta musiało na siłę utrzymywać na stole operacyjnym kilka osób, by nie uciekł tuż przed samym zabiegiem. Za najlepszych chirurgów uznawani byli ci, którzy wykonywali zabiegi w ciągu kilku minut. Dzisiejsza anestezjologia to nowoczesne metody znieczulania i monitorowania pacjenta. Intensywna terapia, która „wyrosła” z anestezjologii, potrafi podtrzymywać życie pacjenta, dając szansę na powrót to zdrowia.

– Często jest jednak tak, że na operację czy zabieg diagnostyczny pacjent musi czekać, bo w szpitalach brakuje anestezjologów – tłumaczy dr Konstanty Szułdrzyński, dyrektor ds. medycznych Państwowego Instytutu Badawczego MSWiA, anestezjolog i specjalista intensywnej terapii.

Tak naprawdę, nie do końca wiemy ilu ich pracuje obecnie w zawodzie. Natomiast jest ich wyraźnie za mało patrząc pod kątem bezpieczeństwa pacjenta w intensywnej terapii.

Czy świadczenia ratujące życie na oddziałach intensywnej terapii powinny być limitowane?

Dr Konstanty Szułdrzyński zwraca jeszcze uwagę na inną dramatycznie złą zmianę

– Jeszcze kilka lat temu intensywna terapia była wyjęta spod limitu świadczeń. Czyli, jeśli się leczyło pacjentów na intensywnej terapii, to niezależnie od tego, jaki kontrakt miał szpital, intensywna terapia była poza limitem. Ale od kilku lat intensywna terapia jest w ramach limitu – stwierdza Konstanty Szułdrzyński. – Pytanie fundamentalne brzmi: czy powinno limitować się świadczenia ratujące życie? Nasz oddział ma w tym roku olbrzymie tzw. nadwykonania, za które NFZ nie chce zapłacić – dodaje.

Czytaj więcej

Ból powinien nadal leczyć anestezjolog

Dziś trudno byłoby sobie wyobrazić jakikolwiek zabieg lub operację bez sedacji lub znieczulania. W zależności od tego, jaki zabieg ma być przeprowadzony, stosuje się różne rodzaje znieczuleń. W przypadku badań diagnostycznych, zwykle stosowana jest sedacja.

– Sedacja ma swoje stopnie: najlżejszym jest sedacja minimalna (przeciwlękowa): pacjent jest uspokojony i zrelaksowany, ale zachowuje świadomość, można nawiązać z nim kontakt. Taki sposób sedacji stosujemy przy bezinwazyjnych lub bardzo mało inwazyjnych procedurach. Gdy musi być przeprowadzona bardziej inwazyjna procedura lub taka, podczas której występują dolegliwości bólowe, np. gastroskopia czy kolonoskopia, to sedacja musi być pogłębiana. Sedację wywołuje się lekami wpływającymi na stan świadomości, ale można dodać do nich lek przeciwbólowy (zwykle stosuje się opioidy); wtedy mamy połączenie działania przeciwbólowego z sedacją – jest to analgosedacja – mówi dr Tomasz Napiórkowski, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii z Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie – Państwowy Instytut Badawczy.

Choć bez znieczulenia nie wyobrażamy sobie dziś już żadnego poważnego zabiegu, wielu pacjentów ma obawy, jeśli chodzi o sedację i znieczulenie. Są to zarówno obawy dotyczące tego, że leki nie zadziałają i ból będzie odczuwalny, jak również odwrotne: że będą mieli problem z wybudzeniem się po operacji. Dlatego przed każdym zabiegiem i operacją bardzo ważna jest rozmowa z anestezjologiem, by pacjent rozumiał, na czym polegać będą zastosowane metody znieczulenia i jakie odniesie z nich korzyści.

– Pacjenci zwykle obawiają się czegoś, czego do tej pory nie przeżywali, a przede wszystkim braku kontroli nad tym, co się z nimi dzieje. Często bardziej obawiają się samego znieczulenia niż tego, że operacja się nie powiedzie. Mają też obawy, jeśli proponujemy znieczulenie regionalne, danej części ciała, np. znieczulenie podpajęczynówkowe – mówi dr Napiórkowski. – Bardzo ważne jest też, że leki, które stosujemy, są coraz bardziej bezpieczne. Ich istotą jest to, że działają tylko w tym czasie, kiedy chcemy, by działały – dodaje.

W Polsce brakuje lekarzy anestezjologów i intensywnej terapii. Dramatycznie brakuje na intensywnej terapii łóżek. Tymczasem, pacjent na łóżko intensywnej terapii nie powinien czekać ani sekundy

Dr Konstanty Szułdrzyński wyjaśnia dlaczego sytuacja ta powinna się zmienić: w Polsce najwyżej ok. 2% łóżek szpitalnych, to są łóżka intensywnej terapii. Wskazania Unii Europejskiej mówią o 5%. W Niemczech jest to między 8 a 10% wszystkich łóżek szpitalnych. W Stanach Zjednoczonych to jest to 30% łóżek.

Zasadniczo standardem na świecie jest założenie, że 30% łóżek intensywnej terapii ma być zawsze wolne i ma być w gotowości, ponieważ pacjent na łóżko na intensywnej terapii nie powinien czekać.

Czytaj więcej

Historia anestezjologii czyli dobre znieczulenie to sztuka

Nowe leki i trudna praca anestezjologa

W ostatnich latach jednym z największych postępów w anestezjologii jest nowoczesna farmakoterapia. Stosowane są trzy główne grupy leków. Pierwsza to leki wpływające na stan świadomości i powodujące sen; druga to leki przeciwbólowe; trzecia – leki zwiotczające mięśnie, by umożliwić intubację pacjenta i ułatwić operację. Najważniejszym celem jest to, by leki działały tylko tak długo, jak to jest niezbędne.

– Jeden z nowych leków, który wpływa na świadomość pacjenta, a działa bardzo krótko (tylko wtedy, gdy przeprowadzana jest dana procedura) to remimazolam. Jest to lek z grupy leków o działaniu sedatywnym; jego podanie w odpowiedniej dawce powoduje, że pacjent wchodzi w sedację: uspokaja się, lekko przysypia, ale można go obudzić. Lek bardzo szybko ulega metabolizmowi w organizmie; okres jego działania można odpowiednio dostosować do tego, ile będzie trwała dana procedura – mówi dr Napiórkowski.

Lek może być więc wykorzystywany np. do krótkich procedur.

– Do tej pory w tych sytuacjach używano leków, które mają nieco dłuższy okres działania. Używanie go powoduje, że pacjent po krótkim czasie działania leku wraca do pełni świadomości. Czas od podania ostatniej dawki do pełnego powrotu świadomości wynosi ok. 12 min. Dla pacjenta to bardzo bezpieczna opcja. W Polsce lek jest zarejestrowany do sedacji do zabiegów, takich jak np. kolonoskopia, gastroskopia, a także np. przy kardiowersji – zaznacza dr Napiórkowski.

– W przypadku intensywnej terapii na oddział trafiają pacjenci na granicy życia i śmierci, często mając również choroby współistniejące: lekarz musi wiedzieć, jak je leczyć, jednocześnie podtrzymując życie pacjenta. Potrzebna jest tu ogromna wiedza i bardzo dobra współpraca ze specjalistami z innych dziedzin. Trudne decyzje trzeba podejmować szybko, zdając sobie sprawę z odpowiedzialności za pacjenta. Jest to praca bardzo odpowiedzialna, ale też obciążająca psychicznie. Często konieczne są też bardzo trudne rozmowy z rodzinami pacjentów, także w sytuacjach, których nikt się nie spodziewał – np. w przypadku wypadków komunikacyjnych – wyjaśnia dr Konstanty Szułdrzyński.

– Tym co odróżnia naszą pracę od lekarzy zabiegowych czy specjalności zachowawczych jest to, że anestezjologia łączy pracę manualną z lekami, wysokospecjalistyczną techniką – co jest równie ważne, ale i powodujące olbrzymią odpowiedzialność jest to, że w naszej specjalizacji efekt widać często prawie natychmiast. Błędy również – tłumaczy dr Szułdrzyński. – To nie jest tak jak leczenie cukrzycy, gdzie ustawianie pacjenta trwa całymi dniami, miesiącami, gdzie sprawdzamy efekt po miesiącu. Do tego trzeba mieć pewną konstrukcję osobowości. Natomiast tu jest efekt dość szybko. Musimy podejmować decyzje bardzo szybko – często przy niepełnych danych. Opierając się również na swoim doświadczeniu – dodaje.

– Bo jeśli pacjent przyjeżdża na SOR a kieruje się go na oddział intensywnej terapii, to ja, dysponując często jeszcze nie wszystkimi wynikami badań, muszę już podejmować decyzję i muszę już działać, ponieważ nie ma czasu na to, żeby czekać na wyniki badań, bo jeśli nie podejmiemy działania już teraz, to pacjent umrze. Czyli pacjent jest tak ciężko chory, że nie przeżyje bez podtrzymywania jego życia do momentu, kiedy leczenie przyczynowe zadziała. Tu musimy wyrównać absolutnie wszystkie parametry. Jest to straszne i fascynujące zarazem – mówi dr Szułdrzyński.

Czytaj więcej

Anestezjolog zakwalifikuje do operacji w poradni przyszpitalnej

Anestezjolodzy i ich praktyka. Czy sztuczna inteligencja zastąpi lekarzy?

W czasie zorganizowanego przez Dziennikarski Klub Promocji Zdrowia spotkania pt: ”Anestezjologia bez Tajemnic” dr Konstanty Szułdrzyński wyjaśniał też, dlaczego sztuczna inteligencja w medycynie nigdy nie zastąpi człowieka.

– Anestezjologia i intensywna terapia niesłychanie mocno korzysta z postępu technologicznego. Ten postęp jest ogromny. Począwszy od zupełnie mechanicznych rozwiązań – nowych urządzeń, aparatów, nowych technik – a zakończywszy na eksplozji technik i sztucznej inteligencji, gdzie każde z urządzeń, które jest podłączone do pacjenta na sali operacyjnej czy na sali intensywnej terapii, to mały komputer – mówił.

– Połączenie tych danych, pobieranie ich do systemu, który jest w stanie zauważyć zmianę w parametrach, która zachodzi w pacjencie, systemy, które są w stanie wspomagać decyzje lekarza, podpowiadać, zwracać uwagę na coś nowego – to jest nieprawdopodobny skok – dodaje.

Sztuczna inteligencja może nas wspomagać ale niemalże nigdy nie zastąpi człowieka. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: możemy zawrzeć ją w kilku kolejnych pytaniach. Tak więc: kto poniesie odpowiedzialność za to, co dzieje się z pacjentem? Jak zaskarżyć algorytm? Jakie roszczenia prawne można mieć do algorytmu czy do sztucznej inteligencji? Przecież to zagadnienia często niemożliwe do rozstrzygnięcia.

– Diametralnie zmienił się też przekrój wiekowy pacjentów trafiających na OIT. Kiedyś na oddziale intensywnej terapii zakładało się, że w pierwszej kolejności należy przyjmować osoby młodsze, jako te, które mają większe szanse przeżycia. W tej chwili przyjmuje się osoby w bardzo podeszłym wieku. Nasz szpital jest zlokalizowany na Mokotowie w Warszawie – wyjaśnia dr Szułdrzyński.

Mokotów po Śródmieściu ma najwyższą średnią wieku w całej Polsce.

Czytaj więcej

Anestezjolodzy: leczymy, a nie zapewniamy śmierć

– To jest największa liczba osób po dziewięćdziesiątym roku życia w Polsce. I czasem jest tak, że na intensywnej terapii mamy mnóstwo dziewięćdziesięciolatków z chorobami współistniejącymi – opowiada dr Szułdrzyński. – Można sobie wyobrazić, jakie zdolności do zdrowienia, czyli do regeneracji, ma organizm osoby w tym wieku. Wiadomo, że ma znacznie mniejsze, w związku z tym dużo bardziej trzeba takiemu człowiekowi pomóc, żeby był w stanie wyzdrowieć.

Zawód anestezjologa. Nie wolno odciąć się od emocji wobec pacjenta

Anestezjolodzy to grupa lekarzy, która – ze względu na tempo pracy, odpowiedzialność i ciągłe ocieranie się o śmierć –  podlega największemu wypaleniu zawodowemu, nałogom i kryzysom w rodzinie.

–  Te emocje są trudne – opowiada dr Szułdrzyński. – Jeśli umiera człowiek to nie można przejść nad tym obojętnie nawet jeśli wiemy, że śmierć to codzienne zjawisko. Przykre jest to, że lekarzy nie traktuje się jako potencjału i aktywów, ale jako koszty. Dlatego wielu z nas wyjeżdża. Nie z powodu niskich zarobków ale tego w jakich warunkach pracują. To też powoduje, że czasami rzeczywiście lekarzom brakuje empatii – stwierdza.

Bo na jaką empatię zdobyć mogą się anestezjolodzy, żyjący w trybie walki o własne przetrwanie? Czy są jednak w stanie odciąć się od związanych z ich zawodem emocji? Nie. Co więcej – nie wolno im się odciąć.

Anestezjolog kojarzy nam się z lekarzem od „usypiania”. Intensywna terapia zaś z bardzo poważnym stanem pacjenta. Czasami nawet nie widzimy i nie pamiętamy twarzy anestezjologa. Może spotkamy go kiedy pojawi się przed operacją. Rzadko kiedy ktoś dziękuje im kwiatami. Dlatego, że nie kojarzy ich tak dobrze jak lekarzy z gabinetów i oddziałów szpitalnych.

Tymczasem jest to dziedzina medycyny stosunkowo nowa. Kiedyś, gdy chirurg zaczynał operować, pacjent po prostu tracił przytomność.

Pozostało 97% artykułu
Diagnostyka i terapie
Blisko kompromisu w sprawie reformy polskiej psychiatrii
Diagnostyka i terapie
Obowiązują nowe normy ciśnienia krwi. W grupie ryzyka więcej osób
Diagnostyka i terapie
Sepsa – choroba na śmierć i życie. Dziś światowy dzień sepsy
Diagnostyka i terapie
Szczepionka na raka płuc testowana m.in. w Polsce. Trwają badania kliniczne
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Diagnostyka i terapie
Jeden z najdroższych leków na świecie jest dostępny w Polsce