Od stycznia nie będziemy kłaść się do szpitala „na ślepo", ryzykując niezakwalifikowanie do operacji już po zajęciu łóżka w sali chorych. Nowelizacja rozporządzenia w sprawie świadczeń gwarantowanych z ambulatoryjnej opieki specjalistycznej przewiduje, że do szpitali wrócą poradnie anestezjologiczne.
Kwalifikacji do operacji czy badania ze znieczuleniem (np. endoskopowego) anestezjolog dokona, zanim pacjent trafi do szpitala. Pozwoli to uniknąć niepotrzebnych hospitalizacji. Dziś często się zdarza, że stan pacjenta, skierowanego na zabieg kilka tygodni wcześniej, gwałtownie się pogarsza. Lekarz, który na kilka godzin przed operacją przeprowadza wywiad anestezjologiczny, mierzy ciśnienie i go osłuchuje, stwierdza, że poddanie narkozie zagrażałoby życiu chorego. Człowiek, który dzień lub dwa wcześniej trafił do szpitala, wraca więc do domu – często oddalonego o wiele kilometrów.
Zdaniem specjalistów ze Związku Zawodowego Anestezjologów (ZZA) wprowadzenie wcześniejszej konsultacji w poradni przyszpitalnej pozwoli zaoszczędzić takiemu pacjentowi drogi, kosztów i stresu, a lekarzom pozwoli pracować zgodnie z przepisami. Rozporządzenie w sprawie standardów postępowania w anestezjologii i intensywnej terapii zakłada bowiem, że konsultacja anestezjologiczna powinna odbyć się minimum dobę przed zabiegiem. Dziś w wielu przypadkach przeprowadzana jest kilkanaście, a nawet kilka godzin wcześniej. Dokonuje jej dyżurny anestezjolog, który w każdej chwili może być odwołany do pilnego przypadku. To sprawia, że ma na nią mniej czasu.
Podczas odrębnej wizyty lekarz dokładnie oceni stan zdrowia kierowanego na zabieg, przeanalizuje wyniki badań, zapyta o choroby i przyjmowane leki. Zdaniem autorów nowelizacji ograniczy to występowanie powikłań po znieczuleniu i zapewni pacjentowi lepsze przygotowanie do niego.
Takie rozwiązanie to także ochrona przed zakażeniami szpitalnymi, które coraz łatwiej wynieść z lecznicy. Samo uniknięcie niepotrzebnej hospitalizacji jest więc nie tylko oszczędnością wydatków (doba kosztuje ok. 400 zł), ale ochroną przed potencjalnie śmiertelnym zakażeniem, o które łatwiej w przypadku pacjentów z osłabioną odpornością.