Przyglądałem się chirurgowi, który dokonywał straszliwej amputacji języka zaatakowanego przez raka. Widziałem zgon operowanej na skutek szoku, w chwili gdy rozpalone do białości żelazo przykładał do kikuta języka. Zdawało się, że jej ostatni krzyk jeszcze rozlega się po sali. Gdy tymczasem ona już umilkła na zawsze" – pisze Jurgen Thorwald w książce „Stulecie chirurgów".
Zanim odkryto i nauczono się stosować znieczulenie ogólne, starano się łagodzić cierpienie pacjenta podczas zabiegu chirurga za pomocą alkoholu, opium, wyciągów z konopi, ziół, ucisku, a nawet hipnozy. Nieskutecznie. Operacje nierozerwalnie kojarzyły się z bólem, a pacjenci czekali na zabieg jak na egzekucję, wiążąc go z szybką śmiercią poprzedzoną niewyobrażalnym cierpieniem. Lekarze, aby ulżyć pacjentom, starali się operować jak najszybciej. Szybkość była niezbędna do zmniejszenia bólu i zwiększenia szans przeżycia pacjenta.
Zaczęło się od pękniętej goleni
Jednym z pionierów chirurgii był Szkot, Robert Liston, zwany najszybszym nożem na West Endzie. Mówi się, że potrafił dokonać amputacji kończyny w ciągu 28 sekund. Operował w butelkowozielonym płaszczu i kaloszach. Układał przerażonego, zdezorientowanego pacjenta na poplamionym krwią drewnianym stole i krzycząc: „Czas na mnie, panowie, czas na mnie", przystępował do operacji. Studenci mierzący czas za pomocą kieszonkowych zegarków przysięgali, że błysk noża następował jednocześnie ze zgrzytem piły o kość. Chirurg uwalniał ręce, zaciskając skrwawione ostrze między zębami. Liston podchodził do swojej pracy entuzjastycznie, ale też z pewną nonszalancją.
Szybkość nie zawsze szła w parze z precyzją. Przy jednej z operacji pasja włożona w amputację nogi w dwie i pół minuty była tak wielka, że jądra pacjenta przypadkowo spotkał ten sam los, co nogę. Należy to uznać za wypadek przy pracy. Takich wypadków jednak chirurgowi przydarzało się więcej. Podczas kolejnej błyskawicznej amputacji – ówczesna chirurgia ograniczała się właściwie tylko do odcinania, już poważniejsze złamanie było powodem do odjęcia kończyny, łatwiej było wyleczyć czysty kikut niż zanieczyszczoną ranę – na drodze skalpela prócz nogi pacjenta stanęły palce asystenta. Cięcie uszkodziło również frak jednego z obserwatorów, który tak się przeraził tym, że nóż przeciął jego wnętrzności, iż padł martwy ze strachu. Beznogiego pacjenta i bezpalcego asystenta wkrótce zabrała gangrena, niezwykle powszechna w tamtych czasach. Jednak to właśnie Robert Liston 21 grudnia 1846 w Szpitalu Uniwersyteckim w Londynie wykonał pierwszą w Europie bezbolesną operację przy użyciu narkozy eterowej.
Wielki przełom w historii chirurgii rozpoczął się 10 grudnia 1844 r. w cyrku Garnera Quincy Coltona w mieście Hartford w Stanach Zjednoczonych. Przedstawienie polegające na demonstracji gazu rozweselającego zebrało tego dnia komplet widzów. Wśród nich znajdował się wzięty, zaledwie 29-letni dentysta Horacy Wells; cichy, skromny, często niezaradny człowiek z niestrudzonym zapałem do tworzenia nowych modeli protez zębowych. Z widowni obserwował śmiejących się, tańczących i podskakujących ludzi. Jeden z nich, Samuel Cooley, podskakując, uderzył goleniem o ostry kant ławki. Uderzenie było bardzo silne i Wellsowi wydawało się, że słyszy dźwięk pękającej kości. Jednak Cooley nie przerwał tańca, nadal śmiał się i śpiewał. Kiedy oszołomienie minęło, nie mógł uwierzyć w odniesioną kontuzję i krwawiącą ranę, a Wells do końca przedstawienia wydawał się nieobecny. Powiedział jedynie: „Sądzę, że można człowiekowi bez bólu wyrwać ząb lub amputować nogę, jeśli będzie wdychał ten gaz...".