Krzyżak: O walce z pedofilią słów kilka

W kwestii pedofilii trzeba odkryć wszystkie karty. Muszą to zrobić Kościół i ofiary. Inaczej Kościół ciągle będzie posądzany o chęć ukrywania, a ofiary o nieczystość intencji.

Aktualizacja: 09.01.2019 23:23 Publikacja: 09.01.2019 19:28

Krzyżak: O walce z pedofilią słów kilka

Foto: Fotorzepa/ Łukasz Solski

Molestowanie seksualne nieletnich przez duchownych budzi duże emocje. Biskupi są oskarżani o ukrywanie tych spraw, a informacje o tym, że podchodzą do nich poważnie, nie przebijają się. Tematowi poświecono film fabularny, na ukończeniu jest dokument Tomasza Sekielskiego. Coraz częściej głos zabierają ofiary. Wszyscy uczestnicy debaty przekonują, że idzie o dobro dzieci. Ale czy na pewno?

W środę pojawił się w sieci film Joli Szymańskiej. Katolicka blogerka mówi, że kilka lat temu padła ofiarą molestowania. Opowiada m.in. o tym, że nie mogła pojąć, dlaczego żadna z osób, które to widziały – a rzecz działa się na ognisku – nie reagowała. Dowiadujemy się, że matka, której o tym opowiedziała, zadzwoniła na plebanię i że najpewniej jedyną osobą, która poniosła jakieś konsekwencje, była ona, bo mama zabroniła jej wyjazdów z księdzem. Doceniam odwagę, przełamanie się i opowiedzenie o tym publicznie. Z pewnością było to trudne.

Ale co dalej? Czy Szymańska podjęła jakieś kroki, by ów ksiądz nie mógł robić innym tego, co zrobił jej? Czy teraz zgłosiła ów fakt w odpowiedniej kurii? Jest osobą młodą, można więc domniemywać, że sprawa na gruncie prawa kanonicznego (a może też cywilnego) nie uległa przedawnieniu i sprawcę można ukarać. Tymczasem blogerka ma jedynie „nadzieję", że nie skrzywdził on więcej nikogo. Nie ma domknięcia tematu.

Szymańska porusza też sprawę ks. Jankowskiego. I choć żadna kompetentna instytucja nie potwierdziła formułowanych pod jego adresem zarzutów, nie przeszkadza to jej w zaliczeniu kapłana do grona przestępców seksualnych.

Też nie rozumiem postępowania abp. Sławoja Leszka Głódzia, który zasłania się w tej sprawie formalizmem i nie ma chęci wyjaśnienia tematu, jakby udawał, że nie istnieje. Daleki jednak jestem – mimo różnych wstrząsających relacji – do stawiania prałata w rzędzie dewiantów itp. Obowiązuje wszak zasada domniemania niewinności.

Owszem, trzeba robić wszystko, by metropolita gdański zdecydował się na wyjaśnienie tej kwestii. Trzeba pisać, naciskać, zmiękczać, ale nie można wydawać wyroków.

W sieci pojawił się też fragment filmu Tomasza Sekielskiego. O swojej krzywdzie opowiada w nim m.in. Marek Lisiński, szef Fundacji „Nie lękajcie się", którego wykreowano na lidera walki z pedofilią w Kościele. Wyznanie mocne i poruszające. Problem w tym, że Lisiński pomija, iż w listach, jakie pisał do kurii w Płocku, dziękował biskupowi Piotrowi Liberze za podjęcie sprawy i doprowadzenie do ukarania sprawcy. Milczy o tym, że odrzucił propozycję sfinansowania mu przez diecezję terapii. Nie mówi, że w zamian za zadośćuczynienie (raz padła kwota 150 tys. zł, innym razem 200 tys. zł) obiecywał kurii milczenie, a nawet wycofanie się z działalności w fundacji. Posługuje się półprawdami.

Być może się mylę, ale trudno w tym wszystkim nie dostrzegać podgrzewania emocji, a nawet ukrywania niewygodnych faktów. Dopóki wszyscy nie odkryją kart i prawdziwych intencji, dopóty mimo najszczerszych chęci niczego w kwestii walki z pedofilią nie osiągniemy.

Molestowanie seksualne nieletnich przez duchownych budzi duże emocje. Biskupi są oskarżani o ukrywanie tych spraw, a informacje o tym, że podchodzą do nich poważnie, nie przebijają się. Tematowi poświecono film fabularny, na ukończeniu jest dokument Tomasza Sekielskiego. Coraz częściej głos zabierają ofiary. Wszyscy uczestnicy debaty przekonują, że idzie o dobro dzieci. Ale czy na pewno?

W środę pojawił się w sieci film Joli Szymańskiej. Katolicka blogerka mówi, że kilka lat temu padła ofiarą molestowania. Opowiada m.in. o tym, że nie mogła pojąć, dlaczego żadna z osób, które to widziały – a rzecz działa się na ognisku – nie reagowała. Dowiadujemy się, że matka, której o tym opowiedziała, zadzwoniła na plebanię i że najpewniej jedyną osobą, która poniosła jakieś konsekwencje, była ona, bo mama zabroniła jej wyjazdów z księdzem. Doceniam odwagę, przełamanie się i opowiedzenie o tym publicznie. Z pewnością było to trudne.

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki