W sześciopunktowym dokumencie biskupi przyznają, że nadużycia seksualne dotyczą również Kościoła nad Wisłą, przepraszają za nie, deklarują wolę oczyszczenia i pokuty (przyznają, że rozpoczęli zbieranie danych na ten temat), wskazują na już rozpoczęte prace, zmierzające do minimalizacji nadużyć (powołanie koordynatora, ustanowienie pełnomocników w diecezjach, szkolenia prewencyjne), wzywają też ofiary do zgłaszania przypadków pedofilii do władz kościelnych i prokuratury, ale także apelują do sprawców o to, by uznali swoją winę i spełnili „wymogi sprawiedliwości”.
Część zawartych w dokumencie stwierdzeń nie jest niczym nowym. Słowa przeprosin pod adresem ofiar w ostatnich latach padały ze strony biskupów kilka – jeśli nie kilkanaście – razy. Hierarchowie tłumaczyli też, że rozpoczęli proces rozliczania się z pedofilią w szeregach duchowieństwa. Przez długi czas unikali jednak wydania takiego właśnie – wspólnego – stanowiska. A przecież winno ono powstać co najmniej w 2015 roku, gdy Stolica Apostolska zaakceptowała polskie wytyczne dotyczące postępowania ze sprawcami pedofilii i pomocy dla ofiar. Zabrakło wtedy determinacji, pójścia za ciosem. Pojawiło się myślenie, że samo wydanie wytycznych oraz koordynator ds. ochrony dzieci i młodzieży oraz stworzone przez niego Centrum Ochrony Dzieci (COD) problem załatwią.
Szybko okazało się, że to rozwiązanie połowiczne. Za decyzjami biskupów poszła wprawdzie ciężka praca koordynatora ds. ochrony (o. Adama Żaka), ale brakowało rzetelnych informacji dla opinii publicznej. W wielu ujawnianych przypadkach molestowania społeczeństwo wciąż odnosiło wrażenie, że coś usiłuje skrywać się pod dywan. Brakowało także rzetelnej diagnozy problemu wspartej wiarygodnymi danymi z diecezji. O te od biskupów nie mógł doprosić się także powołany przez nich koordynator.
Do powstania obecnego dokumentu potrzebna była zmiana myślenia wśród samych biskupów. Walczyło o to kilku zdeterminowanych hierarchów – z prymasem Polski abp Wojciechem Polakiem na czele – oraz o. Adam Żak i jego współpracownicy. Ale potrzebny był rozłam wśród biskupów (kilku opublikowało dane o przypadkach pedofilii w swoich diecezjach, o czym pisaliśmy na łamach „Rzeczpospolitej”), presja społeczna (spowodowana m.in. wrzawą wokół filmu „Kler” czy zapowiedź filmu dokumentalnego o pedofilii, który przygotowuje Tomasz Sekielski).