Wśród przeciwników wzmocnienia obecności sojuszniczej w Polsce znaczny procent stanowi elektorat PiS (18 proc.), osoby czytające głównie dzienniki prasowe (28 proc.), osoby zarabiające od 5 do 6,9 tys. zł netto (47 proc.). To przeważnie mieszkańcy małych miast (25 proc.), osoby, które głosowały w ostatnich wyborach prezydenckich na lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza (18 proc.) oraz prezydenta Andrzeja Dudę (16 proc.).
Tymczasem właśnie środowisko związane z Pałacem Prezydenckim naciska na tworzenie stałych baz wojsk sojuszniczych w Polsce. W wywiadzie dla „Wall Street Journal” prezydent Duda stwierdził, że byłby „bardzo szczęśliwy, gdyby wojska te zostały tutaj na stałe”. Określił wojska amerykańskie jako „gwaranta przeciwko rozszerzaniu się imperialnej polityki rosyjskiej”, służące jako zabezpieczenie przed rosyjską inwazją. Przypomniał, że Polska od dawna zabiega o stałą bazę amerykańską na swoim terytorium, złożyła nawet propozycję goszczenia bazy.
Polscy politycy dotychczas nie usłyszeli jednak jasnej deklaracji w tym względzie. Postulat ten najpewniej wybrzmi na madryckim szczycie NATO w czerwcu. Być może padnie wtedy deklaracja o zniesieniu ograniczeń w wielkości sił alianckich w naszej części Europy, zapisana w Akcie Stanowiącym Rosja–NATO z 1997 r.
Z badania IBRiS wynika też, że aż 63,7 proc. popiera wysyłanie przez Polskę broni, w tym np. czołgów, do Ukrainy, nawet obniżając swój potencjał obronny. Przeciwnego zdania jest 29,1 proc. respondentów, a 7,2 proc. nie ma na ten temat zdania.
Broń dla Ukrainy
W tym przypadku też opinie równo rozkładają się pomiędzy zwolennikami rządu i opozycji (po 73 proc.). Trzeba jednak zwrócić uwagę, że aż 49 proc. badanych w wieku 30–39 lat to przeciwnicy wysyłania broni na Wschód. Być może obawiają się wezwania do jednostek wojskowych, gdyby sytuacja się zaostrzyła.