Tak znaczny spadek cen polis to wynik ostrej walki między ubezpieczycielami – na której zyskali klienci. Żaden z zakładów nie przyznaje się jednak, że kalkuluje ceny poniżej opłacalności.
Coraz taniej
W 2012 r. za ubezpieczenie tira trzeba było zapłacić ponad 4 tys. zł. Pod koniec ubiegłego roku cena zeszła już w niektórych zakładach nawet poniżej 1,5 tys. zł. Podobnie jest w przypadku innych polis. Miejskie Zakłady Autobusowe w Warszawie niedawno odnowiły polisę, płacąc za nią 33 mln zł. Ta, która właśnie wygasła, kosztowała firmę 75 mln zł.
Sporo zaoszczędziła też spółka z Tych, która na ubezpieczenie budowy bloku energetycznego wydała niespełna 1,9 mln zł. Na podstawie cen z 2012 roku szacowała, że będzie to ok. 6,5 mln zł.
– Ceny spadły praktycznie w każdym obszarze ubezpieczeń, choć najbardziej zauważalne obniżki odnotowaliśmy w ubezpieczeniach majątkowych – twierdzi jeden z brokerów. – Tocząca się wojna cenowa spowodowała, że zgłaszające się do nas firmy leasingowe na dzień dobry oczekują teraz upustów rzędu 40–50 proc.
W jego ocenie to bardzo krótkowzroczna polityka, gdy towarzystwo oferuje ceny poniżej kosztów. Dla przykładu: miastu Lublin jeden z ubezpieczycieli zdecydował się sprzedać polisę za 1,5 mln zł. Według wyliczeń, gdyby w tym mieście doszło do takiej szkody, zakładowi przyszłoby zapłacić miastu średnio ok. 1,2–1,3 mln zł odszkodowania. A gdzie zapas na prowizję dla brokera i na koszty obsługi tego ubezpieczenia? Ostra konkurencja spowodowała także, że klientom za niższą cenę oferuje się dużo szerszy zakres odpowiedzialności, niż dostawali dotąd.