Popyt na taksówki rośnie, ale brakuje kierowców
W ciągu roku liczba biznesowych kursów taxi skoczyła o 30 proc., a indywidualnych – o 25 proc. Pasażerowie muszą się jednak liczyć z dłuższym czekaniem. Braki kierowców łagodzą cudzoziemcy.
Na deficyt kierowców cierpią zarówno tradycyjne korporacje, jak i platformy łączące pasażerów i taksówkarzy, np. Uber, Bolt, FreeNow czy iTaxi. Ale problem jest głębszy. Marcin Moczyróg, dyrektor generalny Ubera na Europę Środkowo-Wschodnią, tłumaczy nam, że sektor przewozu osób przeszedł ogromną transformację w ostatnich latach, a miniony rok przyniósł kolejne zmiany. – Wiele z nich jest bardzo potrzebnych i pomoże w podnoszeniu bezpieczeństwa i komfortu podróży, ale skutki niektórych będziemy odczuwać przez kolejne miesiące, jeśli nie lata – przekonuje.
Dyrektor Ubera podkreśla, że głównym wyzwaniem dla całej branży było i będzie dostosowanie się do nowych regulacji. – My w tym celu otworzyliśmy centra weryfikacji kierowców. Każdy z kierowców, który korzysta z aplikacji, musi się osobiście stawić z odpowiednimi dokumentami i potwierdzić swoje uprawnienia – wyjaśnia. I zaznacza, że w całym procesie wąskim gardłem okazały się urzędy dzielnicowe, które „często nie są w stanie obsłużyć wszystkich interesantów z wnioskami”. – W konsekwencji tworzą się ogromne kolejki – dodaje nasz rozmówca.
Dostępność usług taxi może spadać
Deficyt kierowców świadczących usługi taksówkarskie to dziś największe wyzwanie branży nad Wisłą. Z naszych informacji wynika, że pod koniec ub.r. liczba kierowców korzystających z aplikacji Uber, w porównaniu z czerwcem 2023 r., a zatem na przestrzeni zaledwie pół roku, spadła o ponad 10 proc. Zdaniem ekspertów pokazuje to, jakiego kierunku zmian możemy się spodziewać w 2024 r., tym bardziej że liczba przewozów nieustannie rośnie (od czasu pandemicznego załamania rynku).
– Nie boję się powiedzieć, że rok 2024 będzie rokiem kierowców. Po pierwsze dlatego, że wszystkie platformy będą się starały ich pozyskać, a będzie to trudniejsze ze względu na nowe wymogi, jak m.in. konieczność wymiany prawa jazdy na wydane w Polsce. Po drugie dlatego, że ta sytuacja odbije się na zarobkach kierowców – będą zarabiać więcej – wylicza Marcin Moczyróg. I wskazuje, że odczuć to mogą pasażerowie. – Już od kilku miesięcy dokładamy starań, by nie było to odczuwalne, ale cała zasada działania aplikacji, takiej jak Uber opiera się na popycie i podaży. Jeśli liczba kierowców na rynku maleje, a zapotrzebowanie rośnie, będzie też rósł czas oczekiwania. Dostępność usług, np. na przedmieściach, może spadać – przestrzega.
Platformy przewozowe, jak np. wspomniany Bolt czy FreeNow, cieszą się dziś większym zainteresowaniem wśród kierowców niż tradycyjne korporacje. Pracowników tym pierwszym w dużej mierze dostarczają tzw. partnerzy flotowi, którzy kompleksowo obsługują taksówkarzy, zajmują się formalnościami, a nawet zapewniają im samochody. Brak chętnych do pracy zmusił ostatnio do takiej kooperacji również korporacje taxi. Z jednym z wiodących w Polsce partnerów flotowych – firmą Eternis – współpracę podjęły choćby Sawa Taxi i znana z floty 300 elektrycznych i hybrydowych aut sieć EcoCar.