Niemieccy sojusznicy PO w Parlamencie Europejskim nie wezmą udziału w debacie o Polsce. Z krytyką czekają na więcej faktów.
O godzinie 16:30 odbędzie się w Parlamencie Europejskim w Strasburgu debata poświęcona praworządności w Polsce. - Nie będę w niej przemawiał- oświadczył Manfred Weber, lider Europejskiej Partii Ludowej, największej grupy politycznej w PE, do której należy Platforma Obywatelska. To dość dziwne, bo w tak ważnych debatach zazwyczaj głos zabierają właśnie szefowie frakcji. W imieniu liberałów debatę zainauguruje Guy Verhofstadt, socjalistów - Gianni Pitella, a konserwatystów - Syed Kamall. Wszyscy oni są szefami frakcji.
Tymczasem chadeków z EPL będzie reprezentował Esteban Gonzalez Pons, wiceszef grupy. Powód jest oczywisty: Weber to Niemiec, działacz bawarskiej CSU, tymczasem Pons jest Hiszpanem, a więc pochodzi z kraju, który nie został na razie oskarżony przez PiS jako antypolski. - Nie wpadniemy w pułapkę ekstremistów w Polsce. Oni chcą, żebym przemawiał, bo jestem Niemcem. To posłużyłoby im do podgrzewania atmosfery - powiedział niemiecki polityk. Debata została zorganizowana z poparciem czterech frakcji: socjaldemokratów, Zielonych, komunistów i liberałów, przy neutralności chadeków. Weber powiedział, że wydarzenia w Polsce są powodem do niepokoju i Komisja Europejska słusznie zrobiła uruchamiając mechanizm ochrony praworządności, który na swoim pierwszym etapie jest dialogiem z państwem. Jednak EPL na razie nie zachęca do krytyki Polski w formie rezolucji parlamentarnej. - Trzeba być ostrożnym, poczekajmy na raport Komisji Weneckiej - powiedział.