– Nasz wywiad w końcu sprowadził do kraju szefa FETO na całą Azję Środkową Orhana Inandiego, a my postawimy go przed sądem – poinformował turecki przywódca na konferencji prasowej.
Chodzi o założyciela sieci szkół średnich w Kirgizji „Sapat" Orhana Inandiego, który zaginął 31 maja. Jego samochód z otwartymi drzwiami znaleziono kilka przecznic od domu w Biszkeku, do którego nie dojechał. Żona twierdziła, że został porwany i jest przetrzymywany w tureckiej ambasadzie w stolicy kraju.
Inandi urodził się w Turcji, ale wiele lat mieszkał w Kirgizji i w końcu dostał obywatelstwo tego kraju. Podobno to było główną przeszkodą dla porywaczy, którzy mieli domagać się od niego, by zrezygnował z kirgiskiego paszportu. – Jeśli on to zrobi, będą mogli go wywieźć do Turcji jako swojego obywatela – twierdziła żona. Teraz jednak nie wiadomo, czy w końcu zrezygnował i w jaki sposób go przewieziono. Władze Kirgizji jeszcze w czerwcu twierdziły, że nie przekraczał granicy – przynajmniej legalnie.
Porwany stał na czele sieci kilkunastu szkół średnich i dwóch wyższych. Turcja twierdzi, że ich założycielem był Fethullah Gülen, islamski myśliciel i działacz, którego Ankara oskarża o działalność terrorystyczną i zorganizowanie w 2016 roku wojskowego puczu, który miał obalić Erdogana. Niezbyt sformalizowaną sieć zwolenników Gulena tureckie władze nazywają FETO (skrót od Fethullah Terrorist Organization), a sami jej uczestnicy – „Hizmet" (służba) lub „Cemaat" (wspólnota). Ankara i Moskwa twierdzą nawet, że to oni zamordowali w grudniu 2016 roku rosyjskiego ambasadora w Turcji Andrieja Karłowa.
Za organizację terrorystyczną uznają ją też Pakistan, Rada Współpracy Zatoki Perskiej i Organizacja Współpracy Islamskiej. Odmienne stanowisko zajmuje UE, Wielka Brytania czy USA (gdzie mieszka Gulen). W 2018 roku kanclerz Angela Merkel zażądała od prezydenta Erdogana dowodów na poparcie oskarżeń o terroryzm. Również Interpol odrzucał tureckie listy gończe.