- My (Węgrzy - red.) nie jesteśmy rasą mieszaną (...) i nie chcemy stać się rasą mieszaną - mówił przed tygodniem premier Węgier Orbán. W przemówieniu wygłoszonym w Rumunii dodał, że kraje, w których mieszają się Europejczycy i nie-Europejczycy, "nie są już narodami".
Wypowiedź Orbána spotkała się z krytyką na Węgrzech i za granicą, w tym ze strony Luksemburga i Finlandii. W reakcji na słowa węgierskiego premiera ze współpracy z nim zrezygnowała jego wieloletnia doradczyni, Zsuzsa Hegedüs, która nazwała wypowiedź Orbána "nazistowską mową godną Goebbelsa".
Czytaj więcej
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przypomniała premierowi Węgier Viktorowi Orbánowi, że dyskryminacja rasowa jest sprzeczna z wartościami UE.
Odpowiadając na krytykę Orbán podtrzymał swoje antyimigracyjne stanowisko, ale podkreślił, że nie jest ono zakorzenione w rasizmie. - Jestem jedynym politykiem w UE, który opowiada się za otwarcie antyimigracyjną polityką - oświadczył. - To nie jest dla nas kwestia rasowa, to jest kwestia kulturowa - dodał.
Po słowach premiera o "rasie mieszanej" list otwarty do prezydent Węgier, Katalin Novák, wystosował jeden z obywateli tego kraju, Viktor Nassli. Podkreślając, że ma syryjskie i węgierskie korzenie zapytał, czy "zgodnie z interpretacją premiera" ma być uważany za przedstawiciela "rasy mieszanej". "A jeśli tak, to czy powinienem się uważać za obywatela o innym statusie?" - dodał.