– Nasze dzieci miały zbyt łatwy dostęp do marihuany, a kryminaliści na tym zarabiali. Zmieniamy to dzisiaj – w taki sposób premier Kanady Justin Trudeau zaanonsował koniec batalii o legalizację marihuany w kraju. W środę 52 senatorów opowiedziało się za nową ustawą, 29 było przeciw. Nic już nie stoi na przeszkodzie, aby obietnica wyborcza Trudeau mogła zostać zrealizowana.
Rząd musi jeszcze podjąć decyzję co do daty wprowadzenia marihuany do wolnego obiegu. Ma to nastąpić w ciągu najbliższych ośmiu do 12 tygodni. Od tego momentu osoby pełnoletnie będą mogły posiadać małe ilości marihuany dla prywatnej konsumpcji. Jak to będzie w poszczególnych prowincjach, zależy od ich władz, które podejmą szczegółowe decyzje. Dotyczyć będą zasad sprzedaży internetowej czy wieku, od którego można nabywać towar niedostępny legalnie od 90 lat. Generalnie przyjmuje się, że pełnoletni obywatele, będą mogli posiadać 30 gr. suszu lub hodować maksimum cztery rośliny.
Równocześnie udostępnienie skręta osobom niepełnoletnim będzie zagrożone drakońską karą, nawet do 14 lat więzienia. Ma to utrudnić dostęp do narkotyku nieletnim. Wielu ekspertów nie wierzy w skuteczność takich regulacji. W sumie w obiegu będzie zapewne znacznie więcej marihuany niż do tej pory, co zniwelować może korzyści w postaci eliminacji części handlarzy.
Jak wynika ze statystyk, w 2015 roku 21 proc. młodzieży i ok 30 proc. osób w wieku bezpośrednio po osiągnięciu pełnoletności używało marihuany. Był to jeden z najwyższych wskaźników na świecie. To skłoniło rząd do działania.
Przeznaczy on 46 mln dol. kanadyjskich w najbliższych pięciu latach na edukację społeczeństwa na temat skutków używania marihuany. Jedną z korzyści dla państwa ma być odciążenie policji od spraw związanych z marihuaną. Dwa lata temu zarejestrowano 55 tys. wykroczeń.