Zmiana przepisów ma dotyczyć kobiet zatrudnionych przez agencje pracy tymczasowej i pracujących na rzecz różnych firm. W przygotowanym przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Socjalnej projekcie nowelizacji ustawy o pracownikach tymczasowych znalazł się zapis mówiący o tym, że kobieta (na umowie o pracę) zyskuje ochronę przed zwolnieniem aż do samego porodu. Koszty takiego zatrudnienia ponosi agencja.
– Przepisy tak skonstruowano, że tzw. pracodawca użytkownik, czyli firma, która korzysta z pracy kobiety, może z niej zrezygnować, np. dlatego, że jako ciężarna nie może dźwigać. Ale agencja będzie musiała ją cały czas zatrudniać. A nie zawsze uda się dla niej znaleźć inne zajęcie. Jeśli się nie uda, to i tak trzeba będzie jej płacić pensję – mówi dr hab. Monika Gładoch, ekspertka Pracodawców RP.
I choć pracodawcy uważają, że większa ochrona ciężarnych kobiet w agencjach jest potrzebna, to rozwiązanie, które miałoby wejść w życie w 2017 r., krytykują. – Zdajemy sobie sprawę, że w przyszłości będzie coraz większy problem z rękoma do pracy i że powinniśmy wspierać działania prorodzinne rządu, ale nie można przerzucać na nas kosztów prowadzenia polityki demograficznej – komentuje Cezary Kaźmierczak ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Właściciele firm są rozgoryczeni nie tylko zapisami prawnymi, ale także sposobem ich wprowadzenia do przygotowywanego projektu. – Pomysł na taką regulację na wiosnę poddała Solidarność. Chwilę o tym mówiliśmy podczas posiedzenia Rady Dialogu Społecznego, ale to były luźne rozmowy. Jesienią okazało się, że zapis znalazł się w projekcie, a my nawet nie możemy zgłosić do niego swoich uwag – opowiada Gładoch. – Nie tak miał wyglądać dialog po powołaniu nowej instytucji – dodaje z żalem.
Problem w tym, że nowa regulacja może źle odbić się na pozycji kobiet na rynku pracy. Już dziś jest im trudniej znaleźć stałe zatrudnienie, a w dodatku zarabiają one o 20,6 proc. mniej niż mężczyźni. – Nowe rozwiązanie jeszcze bardziej zniechęci pracodawców do kobiet. Zatrudnianie ich na stałe kontrakty będzie dla nich z pewnością zbyt dużym ryzykiem i prawdopodobnie częściej zaproponują im umowy cywilne – mówi Małgorzata Druciarek, ekspertka Instytutu Spraw Publicznych.