Trybunał w Hadze, po wysłuchaniu w zeszłym tygodniu argumentacji z wniosku Ukrainy wyznaczył tzw. środki tymczasowe, mocą których działania wojenne w Ukrainie powinny zostać natychmiast zakończone.
Ukraina zwróciła się o to do MTS na mocy konwencji z 1948 r. o przeciwdziałaniu ludobójstwu. Użyła argumentu, który przytaczała dotąd Rosja, by uzasadniać swe działania - Moskwa twierdziła bowiem, że na terenie obwodów ługańskiego i donieckiego dochodzi do aktów ludobójstwa na rosyjskojęzycznej ludności tych obszarów. Ukraińscy prawnicy zarzucili Rosji złamanie konwencji w ten sposób, że zostali fałszywie oskarżeni o ludobójstwo.
W środę MTS uznał swą jurysdykcję w tej sprawie i zaakceptował ukraińskie argumenty. Orzekł, że nie tylko nie ma mowy o ukraińskim ludobójstwie na terenie wskazanych obwodów, ale że są poważne dowody zbrodni wojennych - w tym także ludobójstwa - popełnianych w Ukrainie przez wojska rosyjskie. Dlatego też nałożył środki tymczasowe.
Czy to coś da? Orzeczenie MTS zmienia sytuację o tyle, iż ewentualne jego niewykonanie przez Rosję spowoduje, że sprawa wróci na Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Ale tym razem Rosja nie będzie miała prawa weta przy ewentualnych dalszych sankcjach. Należy jednak pamiętać, że przedstawiciele Rosji nie pojawili się zarówno na wysłuchaniu stron sporu jak i ogłoszeniu decyzji Trybunału - takie zachowanie może wskazywać, że mimo nakazu działania wojenne nie zostaną wstrzymane.
Czytaj więcej
Haski trybunał przekroczył w środę psychologiczną granicę. Z papierowego tygrysa przekształcił się w realny sąd, stający na straży prawa międzynarodowego. Byle tak dalej.