Ma bardzo zdecydowane poglądy w sprawach, o których nie ma pojęcia” – ta uwaga o pewnym publicyście świetnie podsumowuje działalność dziesiątków komentatorów. W polskim dziennikarstwie sprawdza się reguła: im mniej wiesz na jakiś temat, tym dobitniej się wypowiadasz i tym większe masz zasięgi.
Dziennikarz, jak każdy, ma prawo do poglądów. Ale to nie zwalnia nikogo z przestrzegania profesjonalnych standardów. Fakty należy sprawdzać, nie ograniczając się do przedstawiania tych, które pasują do z góry założonej tezy. Nie wolno pozwalać na kolportowanie kłamstw i obrażanie oponentów. Jeśli ktoś tego nie robi, to albo jest propagandzistą, albo brakuje mu kwalifikacji. W przypadku Doroty Wysockiej-Schnepf z TVP Info z pewnością występuje któryś z tych czynników, a może nawet oba.
W „Rozmowach niesymetrycznych” Dorota Wysocka-Schnepf poświęciła rozum w imię nienawiści do PIS
Ledwie tydzień temu moja sąsiadka z łamów opisywała jej poprzedni program z cyklu „Rozmowy niesymetryczne”. Dziś mnie przychodzi komentować kolejny odcinek. Jako że miałem przyjemność współpracować ze śp. Władysławem Bartoszewskim, jest mi szczególnie przykro, że to jego autorytetem podpiera się dziennikarka przy kolportowaniu kłamstw. Owszem, jak mawiał profesor, „prawda nie leży pośrodku, prawda leży tam, gdzie leży”, ale żeby to stwierdzić, należy zbadać fakty. I Władysław Bartoszewski zawsze to robił, czego dowodzą jego książki. Wykorzystywanie jego słów w zwiastunie programu, w którym kolportuje się fake newsy, to poważne nadużycie.
Karanie i zwalnianie dziennikarzy za poglądy jest obyczajem haniebnym. Ale tolerancja dla poglądów powinna się kończyć tam, gdzie zaczynają się kłamstwa i manipulacje.
W „Rozmach niesymetrycznych” Wysocka-Schnepf ma rozmawiać z ludźmi kontrowersyjnymi. Nieszczęście polega na tym, że nienawiść do PiS odbiera jej rozum. Tylko tym można tłumaczyć zaproszenie do programu Grzegorza Rzeczkowskiego. To godny następca Tomasza Piątka, autora niezliczonych publikacji o rosyjskich powiązaniach PiS, ze szczególnym uwzględnieniem Antoniego Macierewicza. Jego książki to doskonały materiał dla psychiatry i badacza teorii spiskowych. Ktoś jest ruskim agentem, bo znał kogoś, kto znał kogoś, kto znał pewnego pracownika ambasady. I oto mamy całą siatkę szpiegowską – taką logikę prezentuje Piątek.