To jest tak urocze, że zasługuje na uwiecznienie. Rzadko się zdarza – a może nawet nie zdarzyło się nigdy – żeby prominentny polityk ekipy akurat rządzącej publicznie żądał od życzliwego sobie prywatnego medium ujawnienia informatora, który wyciąga na światło dzienne partyjne plotki na temat jednego z kandydatów na kandydata do prezydentury. Nie wiem, czy w Platformie Obywatelskiej pochodzenie żony Radosława Sikorskiego jest dla kogoś realnym problemem, czy po prostu prekampania przed prawyborami weszła tam już w fazę desperacji i jego przeciwnicy próbują wszystkiego. Zwolennicy zresztą też, czego dowodem jest choćby kuriozalne żądanie od portalu złamania tajemnicy dziennikarskiej i doniesienia partii, kto na nią nadaje.
Czytaj więcej
Donald Tusk: „Chcę tutaj uroczyście ślubować: że zwyciężymy, że rozliczymy, że naprawimy krzywdy, że pojednamy. Ja chcę dzisiaj ślubować wam też zakończenie wojny polsko-polskiej dzień po wyborach”.
Anne Applebaum jeszcze nie przemówiła we własnym imieniu. Wielka szkoda, że tego nie robi
No, ale to Giertych, demokrata nawet nie w pierwszym pokoleniu, więc nie wymagam za wiele. Trochę tylko szkoda samej Anne Applebaum, która przez tyle lat bycia przyszywaną Polką nie nauczyła się odpowiadać zarówno swoim krytykom, jak i tym, którzy jej dziś tak nieudacznie bronią w sprawie, w której ona żadnej obrony raczej nie potrzebuje. A jako dziennikarka na pewno nie chciałaby służyć za pretekst do dyscyplinowania mediów za działalność na szkodę partii.
Wciąganie Sikorskiego w rozmowy o żydowskim pochodzeniu jego żony jest ledwie ślizganiem się po fantastycznym temacie, jakim jest Anne Applebaum jako potencjalna pierwsza dama.
Niepróbująca nawiązać z Polakami kontaktu Anne Applebaum jest, mimo swoich oczywistych ograniczeń, niebanalną kandydatką na pierwszą damę i szkoda by było, gdyby jej udział w prekampanii ograniczył się do bycia obiektem wewnątrzpartyjnych przepychanek, zwłaszcza prowadzonych w takim stylu. Spośród wszystkich żon potencjalnych kandydatów jest jedyną całkowicie samodzielną polityczną osobowością i gdyby to Sikorski miał zostać prezydentem, jego żona byłaby pierwszą prezydentową o statusie już na starcie daleko wykraczającym poza bycie wyłącznie „przy mężu”. Sama jestem ciekawa, jak niezależna intelektualnie i politycznie żona prezydenta Sikorskiego odnalazłaby się na stanowisku dotychczas zajmowanym przez panie sympatyczne i reprezentacyjne, ale niemające własnych politycznych ambicji.