Bank w czasie wojny: schron w sejfie i okazje inwestycyjne

Biznes w Ukrainie? – Myślę, że Polska odegra w tym bardzo dużą rolę, firmy mogą chcieć budować w Polsce fabryki przy granicy, aby móc dostarczać towary do Ukrainy – mówi Alex McWhorter, Country Officer w Citi Ukraine.

Publikacja: 15.11.2024 04:49

Alex McWhorter, Country Officer w Citi Ukraine

Alex McWhorter, Country Officer w Citi Ukraine

Foto: materiały prasowe

Czy spodziewał się pan, gdy przyjechał do Ukrainy w 2018 r., że pana skarbiec bankowy będzie chronił nie tylko pieniądze, ale i ludzi?

Nie, nigdy nie myślałem, że rzeczywistość wojenna dotrze tak daleko, do Kijowa. W tym czasie na wschodzie toczyły się walki, widzieliśmy też, co wydarzyło się w 2014 r., ale nigdy tak naprawdę nie przewidywałem, że coś takiego się wydarzy.

Grupa Citi ma swoje oddziały w 100 krajach, z czego wynika ryzyko, że kraje, w których są wasze banki, mogą nagle znaleźć się ze sobą w konflikcie wojennym. Co wtedy robicie?

To był pierwszy raz, kiedy byliśmy w krajach, które toczą ze sobą wojnę. Teraz oczywiście dołączył konflikt na Bliskim Wschodzie, tam nasi pracownicy są nim podobnie dotknięci. Mamy bardzo silny, doświadczony zespół ds. bezpieczeństwa. Eksperci z tego zespołu starają się przewidywać nadchodzące problemy, i to właśnie oni skontaktowali się ze mną w listopadzie 2021 r., a więc naprawdę wcześnie, aby zaplanować nasze działania [w Ukrainie – red.]. Byliśmy w stanie przeprowadzić przygotowania, planowanie, choć oczywiście sytuacja nie zawsze rozwija się zgodnie z planem. Ale w Citi mamy mechanizmy szybkiego podejmowania decyzji, co pomaga nam w sytuacjach kryzysowych na całym świecie.

Czytaj więcej

Citi Handlowy zarobił tyle, ile oczekiwano

Artykuł w „Wall Street Journal” opisał pana przygotowania w grudniu 2021 r.: wręczyliście pracownikom dolary w gotówce, kupiliście koce, zarezerwowaliście pół hotelu we Lwowie na wszelki wypadek… Jak dziś wspomina pan ten czas przedwojennego strachu?

Odkąd przyjechałem do Ukrainy w 2018 r., co pół roku Putin sprowadzał wojska nad granicę, ale nigdy nie dochodziło do eskalacji. Gromadzenie wojsk stało się czymś w rodzaju rutyny, byliśmy do tego przyzwyczajeni. Dlatego kiedy zespół bezpieczeństwa powiedział mi, że tym razem jest zaniepokojony i chce potraktować sytuację poważniej, byłem zdziwiony. W tym samym czasie w Ukrainie słyszałem, że nic tak niepokojącego jeszcze się nie dzieje. Musiałem zakomunikować to moim ludziom. Mówiłem, że musimy teraz podjąć kilka trudnych decyzji na tzw. wszelki wypadek, przekazałem im też gotówkę. Niektórzy z naszych pracowników myśleli, że straszymy ich bez powodu lub że to rodzaj ćwiczeń. Cieszę się, że podjęliśmy działania już tak wcześnie. Dzięki temu byliśmy dobrze przygotowani do tego, co się wydarzyło. Zadziałała tez nasza sieć Citi – moje zespoły otrzymały ogromne wsparcie ze świata, ale przede wszystkim z Polski.

Citi jest jedynym amerykańskim bankiem w Ukrainie, ale jest tam także kilka amerykańskich globalnych firm, jak choćby McDonald’s. Co oznacza dla tych firm obecność amerykańskiego banku w kraju w stanie wojny? Czy jesteście w stanie zaoferować im coś więcej niż inne banki?

Myślę, że nie tylko amerykańskie firmy, ale także nasi międzynarodowi klienci z całego świata i ukraińskie firmy postrzegają nas jako dobrze przygotowanych do przetrwania burzy. Widzą nas jako stabilnego partnera ze względu na bezpieczeństwo kapitału czy płynności. Mamy za sobą silną grupę Citi.

Jak biznes zmienił się po inwazji? Czy duża część pożyczek nie została spłacona? Czy potrzeby klientów diametralnie się zmieniły?

Na początku staraliśmy się pomóc klientom w prowadzeniu działalności – firmy borykały się z wieloma trudnościami. Jeśli fabryka znalazła się na terenie okupowanym, problemem było dokonywanie płatności dla pracowników. Wiele problemów dotyczyło kwestii logistycznych. Jedna firma nie mogła np. skontaktować się ze swoim dyrektorem finansowym, który był jedyną upoważnioną osobą, by dokonywać płatności. Dlatego staraliśmy się pomóc klientom w prowadzeniu działalności. Słuchaliśmy ich i zastanowiliśmy się, co możemy zrobić, by im pomóc prowadzić biznes. Firmy zmieniały transport przez Morze Czarne na trasy kolejowe i samochodowe przez Polskę i inne kraje, wyznaczały nowe szlaki eksportowe w górę Dunaju, które nigdy wcześniej nie istniały. Pracując z nimi, z ich dostawcami, staraliśmy się znajdować rozwiązania dostosowane do nowej rzeczywistości. Teraz sytuacja jest bardziej ustabilizowana, wszyscy nasi klienci, z wyjątkiem dwóch firm, których fabryki są na terenach okupowanych, są w pełni operacyjni. Wszyscy mają wprawdzie wyzwania, ale nawet mimo przerw w dostawach prądu i innych przeszkód biznes działa, ludzie mają pracę i wypłacane są im wynagrodzenia.

Na czym teraz skupiają się pana klienci w Ukrainie?

Klienci powrócili do planowania. Widać nieco więcej małych inwestycji, menedżerowie firm zaczynają znowu myśleć długoterminowo. Zdają sobie sprawę, że wojna może trwać dłużej, niż ktokolwiek by chciał. Zaczynają więc myśleć o rozwoju, przyjmując te okoliczności za zastane. Jest w nich przy tym silne przekonanie, że Ukraina utrzyma niezależność i odzyska bezpieczeństwo.  

Czym obecnie zajmuje się Citi w Ukrainie?

Zapewniamy naszym klientom pełną obsługę w zakresie korporacyjnej bankowości inwestycyjnej. W przeszłości koncentrowaliśmy się na międzynarodowych korporacjach działających w Ukrainie i na dużych ukraińskich firmach, ale w styczniu 2022 r. ruszyliśmy z ofertą dla małych i średnich przedsiębiorstw. To nie był najlepszy czas, ale dziś ta działalność faktycznie kwitnie, ponieważ w Ukrainie jest wiele silnych firm z sektora MŚP, zwłaszcza w branży cyfrowej. Mamy już kilkudziesięciu nowych klientów w tym segmencie, których pozyskaliśmy podczas wojny. To duży sukces. Oferujemy im podstawową bankowość, zarządzanie gotówką, faktury, pożyczki, doradztwo, pomagamy wejść na rynki globalne. Ponieważ jesteśmy w ponad 100 krajach, mamy możliwość wsparcia ich w ekspansji i dotarciu do rynków na całym świecie. Dla ukraińskich firm to bardzo atrakcyjna opcja.

Podczas stanu wojennego nie można wysyłać gotówki za granicę z powodu kontroli kapitału. Jak sobie radzą z tym firmy ukraińskie, które wchodzą na inne rynki?

To prawda, obecnie nie można wysyłać za granicę dywidend, ale są inne dozwolone rodzaje płatności. Na początku wojny prawo było bardzo restrykcyjne, ponieważ priorytetem była ochrona rezerw. Stopniowo poluzowano te zasady, gdy sytuacja się ustabilizowała. Teraz można obsługiwać większość międzynarodowych kontraktów.

Jakie są obecnie główne wyzwania dla sektora bankowego?

Mamy dwa podstawowe wyzwania: pierwsze to wspieranie naszych pracowników, a drugi to legislacja. Dla nas ważne jest zapewnienie bezpieczeństwa pracownikom. Za nimi prawie trzy lata życia w stresie i w strachu o bezpieczeństwo bliskich. Staramy się pomóc im sobie z tym radzić. Problemem jest też znalezienie nowych pracowników. Wielu Ukraińców wyjechało za granicę. Wyzwaniem jest też mobilizacja. Jak każda duża firma jesteśmy w stanie uzyskać zwolnienie z mobilizacji dla 50 proc. naszych pracowników, ale poza tym nie jesteśmy chronieni.

A w jaki sposób legislacja jest wyzwaniem dla banków?

Ukraina wkracza na ścieżkę integracji z Unią Europejską. To wymaga wielu zmian regulacyjnych, wdrożenia unijnych wymogów. A ponieważ władze starają się to zrobić w bardzo krótkim czasie, jesteśmy pod dużą presją operacyjną i biznesową, co jest dodatkowym obciążeniem dla banków.

Jakie są pana godziny pracy? Osiem godzin dziennie, dziesięć, kilkanaście?

Moja żona pewnie by powiedziała, że więcej. Pracuję w trzech różnych strefach czasowych. Kiedy zapraszam ludzi na spotkania, podaję zawsze trzy różne czasy – londyński, warszawski i kijowski.

Jak wygląda dziś zaangażowanie w odbudowę Ukrainy?

Wspieramy firmy, które chcą brać udział w odbudowie kraju. Mamy dużą bazę klientów amerykańskich, europejskich, polskich, wiele firm azjatyckich, z którymi współpracujemy w Ukrainie. W tej chwili dużo się mówi o odbudowie, ale wiele firm czeka, aż wojna się skończy. Dlatego skupiliśmy się na wspieraniu projektów, które możemy zrobić teraz. Sfinansowaliśmy odbudowę mostów w obwodzie kijowskim, pracujemy nad transakcjami w sektorze energetycznym. Staramy się zainteresować nowych inwestorów, przybliżyć im realia sytuacji w Ukrainie. Uważamy, że będziemy kluczowym graczem w procesie odbudowy. Jednak wielu inwestorów, klientów, z którymi rozmawiamy, czeka do zakończenia wojny.

Czy poleciłby pan inwestowanie teraz?

Inwestorzy, którzy chcieliby zainwestować teraz, mogą mieć pewne przewagi. Muszą jednak zrozumieć ryzyko działania w kraju w stanie wojny.

Jaka byłaby więc pana porada, co zrobić, aby odegrać jak największą rolę w odbudowie Ukrainy?

Ważne jest przede wszystkim zaangażowanie teraz, próba poznania terenu, interesariuszy, nawet jeśli jeszcze nie są angażowane środki finansowe. Chodzi o pozycjonowanie i zrozumienie, jakie będą priorytety i wczesne projekty. Myślę, że Polska odegra w tym bardzo dużą rolę, firmy mogą chcieć budować w Polsce fabryki przy granicy, aby móc dostarczać towary do Ukrainy. Pojawią się ogromne możliwości w sektorach związanych z infrastrukturą, energią, rolnictwem, logistyką. Ukrainie zależy też na transferze wiedzy.

Czy inwestycje zagranicznie stanęły i czekają na zakończenie wojny?

Wydarzyło się kilka drobnych inwestycji, wiele międzynarodowych koncernów, które już były obecne w Ukrainie, zbudowało nowe obiekty, zakłady produkcyjne. Większa inwestycja należała do francuskiego inwestora w sektorze telekomunikacyjnym. Mamy nadzieję, że to otworzy drzwi dla innych. Jednak przekonanie zarządu i kierownictwa do inwestowania w strefie wojny może być trudne. Pojawiło się natomiast wiele organizacji pozarządowych ze wsparciem pomocy humanitarnej, widzimy też dużą liczbę firm zbrojeniowych, które przybywają do Ukrainy.

Pierwszy raz pracuje pan w kraju w stanie wojny? Gdy się ona skończy, może pan pisać książki, jak przetrwać z bankiem wojnę...

Mam nadzieję, że nikt nie będzie musiał czytać tych książek. Ten czas to wyzwanie, biznes opiera się na ludziach. Mam na myśli zarówno zapewnienie bezpieczeństwa pracownikom, pomaganie klientom w zapewnieniu bezpieczeństwa ich pracownikom, ale także to, że trudno przewidzieć, jak różne osoby poradzą sobie z presją. Bywa, że osoby, które przed inwazją były gwiazdami w pracy, w kryzysie radzą sobie gorzej. A czasem odwrotnie – ci, którzy nie zwracali na siebie uwagi, po lutym 2022 wykazali się przywództwem i pomogli utrzymać firmę w ruchu. Ważne, aby dużo rozmawiać ze swoimi ludźmi, rozumieć, gdzie i przez co przechodzą. Oni poniosą to wsparcie do swoich zespołów.

Czy podczas wojny mocno wzrosła rola gotówki?

W rzeczywistości rola gotówki znacznie zmalała. W okresie poprzedzającym wojnę bardzo skupiono się na gotówce, ludzie nie sądzili, że sektor bankowy poradzi sobie tak dobrze. W Citi Ukraine przekazaliśmy pracownikom po 5 tys. dol. w gotówce. Nie wiedzieliśmy, co się wydarzy, jak będzie wyglądała komunikacja, czy bankomaty będą działać. Ale infrastruktura wytrzymała ogromną liczbę cyberataków, a system bankowy – poza miejscami, w których znajdowały się fizycznie rosyjskie oddziały – nadal działał w prawie każdym mieście.

Czy spodziewał się pan, gdy przyjechał do Ukrainy w 2018 r., że pana skarbiec bankowy będzie chronił nie tylko pieniądze, ale i ludzi?

Nie, nigdy nie myślałem, że rzeczywistość wojenna dotrze tak daleko, do Kijowa. W tym czasie na wschodzie toczyły się walki, widzieliśmy też, co wydarzyło się w 2014 r., ale nigdy tak naprawdę nie przewidywałem, że coś takiego się wydarzy.

Pozostało 96% artykułu
Banki
Ile dotychczas zyskali frankowicze
Banki
Szefowa Banku Rosji pod presją. Ma dodrukować ruble
Banki
Citi Handlowy zarobił tyle, ile oczekiwano
Banki
Zysk BNP Paribas powyżej oczekiwań
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
Banki
EBOR finansuje budowę mieszkań na wynajem w Polsce
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje