Rozpiętość jego skrzydeł to nieco ponad 3,5 m, a prędkość maksymalna 120 km/h. W powietrzu może się utrzymać ponad 2,5 godziny. Start tego 13-kilogramowego statku powietrznego odbywa się „z ręki” – użytkownik trzyma go, kierując w górę i potem wyrzuca, a bezzałogowiec zaczyna lecieć. Jak informuje producent – Grupa WB, moduł podstawowy „wyposażony jest w ruchomą dualną głowicę umieszczoną pod kadłubem. Dzięki temu zapewniony jest szeroki zakres obserwacji z powietrza. Pierwsza z zamocowanych w głowicy kamer – telewizyjna, służy do monitorowania wybranego obszaru w świetle dziennym. Druga, to niechłodzona kamera termowizyjna, szczególnie przydatna podczas działań w nocy”. Co istotne, to wyposażenie głowic, ale też liczbę kamer, można zmieniać.
Czytaj więcej
Dziś w skarżyskiej spółce Mesko powinno zostać podpisane porozumienie dotyczące sprzedaży piorunów w ramach unijnego programu EDIRPA. Ale firma ma problemy z terminową realizacją dostaw.
52 bezzałogowce w ciągu kilku tygodni
W piątek w resorcie obrony zostanie podpisana umowa na zakup 13 zestawów. Każdy z nich składa się z czterech bezzałogowych statków powietrznych FlyEye oraz wyposażenia dodatkowego m.in. naziemnych stacji kontroli lotu GCS czy stacji analizy danych. – To kolejny krok do tworzenia wojsk bezzałogowych w Polsce i w moim przekonaniu jest to dobry kierunek – stwierdza w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Piotr Wojciechowski, prezes i główny udziałowiec Grupy WB. Co ważne jest to rozwiązanie całkowicie polskie, a to pozwala na pełną niezależność w działaniu.
Wartość umowy wyniesie prawie 100 mln zł, a sprzęt zostanie dostarczony w najbliższych tygodniach, najpóźniej do końca grudnia. Jest to kolejna umowa wykonawcza do większej umowy ramowej podpisanej we wrześniu ubiegłego roku, która przewiduje zakup ponad 400 zestawów FlyEye. W kwietniu tego roku Agencja Uzbrojenia podpisała umowę na zakup 7 takich zestawów dla Wojsk Obrony Terytorialnych, we wrześniu zawarto umowę na kolejnych 6, teraz będzie to 13. W sumie zamówionych jest więc 26 zestawów (104 bezzałogowce) z planowanych ponad 400.
FlyEye ma także klientów zagranicznych, dobrze sprawdza się na Ukrainie, gdzie służy m.in. do korekty ognia ukraińskiej artylerii. Problem w tym, że żywotność takiego sprzętu na froncie to zaledwie kilka tygodni, tak więc liczba zestawów, którymi obecnie dysponuje Wojsko Polskie wydaje się niewystarczająca.