Błogosławię Pana, który dał mi rozsądek, bo nawet nocami upomina mnie serce (Ps 16,7), czyli o sumieniu
Sumienie to jedno z pojęć, które wszyscy rozumiemy, aż ktoś poprosi o jego zdefiniowanie. Zarówno na gruncie religii, jak i prawa o sumieniu mówi się stosunkowo niewiele, a jak już – to często błędnie. Leszek Kołakowski postrzegał sumienie jako intuicję poznawczą, pozwalającą ująć rzeczywistość pod kątem dobra i zła w znaczeniu moralnym. Określenie, czym jest ta intuicja, stanowi jednak nie lada problem. Chciałbym, aby czytelnik po lekturze tego tekstu, a właściwie dwóch tekstów, bo tematu nie udało się wcisnąć w 800 słów, doszedł do przekonania, że zagadnienie jest jeszcze bardziej skomplikowane, niż można było zakładać. Pierwszy felieton poświęcę definicji sumienia moralnego i jego postrzegania w nauczaniu Kościoła Katolickiego. W drugim przyjrzę się „sumieniu sędziego” i wolności sumienia w prawie stanowionym.
Czytaj więcej
W Ewangelii według św. Mateusza Chrystus zapowiada swoje powtórne przyjście, podczas którego oddzieli zbawionych od potępionych, tak jak „pasterz oddziela owce od kozłów”.
Narzędzie osobistego rozstrzygania
Słownik Języka Polskiego PWN definiuje sumienie jako „wewnętrzną instancję orzekania moralnego, indywidualne rozeznanie dobra i zła, zinterioryzowane wartości uznane przez jednostkę, a wyznawane przez grupę społeczną”. Jest to więc narzędzie osobistego, indywidualnego rozstrzygania (lub rozeznawania) opartego na wyznawanych wartościach, które jednak muszą znajdować uznanie w pewnej zbiorowości. Jeśli więc rozstrzyganie jest zindywidualizowane, to, wedle tej definicji, jego podstawa podlega pewnej obiektywizacji. Viktor Frankl, psychiatra, który przeżył Auschwitz, ale Zagłada odebrała mu najbliższych, postrzegał sumienie jako jedyny ratunek przed skutkami egzystencjalnej pustki. Autor „W poszukiwaniu sensu” boleśnie doświadczył, czym jest ślepe posłuszeństwo prawu i bezrefleksyjne wykonywanie rozkazów przez ludzi, których łączyły wspólne wartości, a ich sumienie uległo wypaczeniu – nie potrafili rozpoznać zła, które czynili.
Nie daje spokoju
W Starym Testamencie sumienie utożsamiane było z… nerkami (hebr. kilyah), w których – może ze względu na ich delikatność – znajdować się miały emocje i uczucia. Aby uniknąć nieporozumień, słowa psalmisty tłumaczone są różnorodnie - zamiast nerek, w zależności od tłumaczenia, upomina go serce, rozum albo właśnie sumienie. To jednak, co tłumacz nazywa upomnieniem, w tekście hebrajskim jest torturą, właściwie agonią nerki. Sumienie więc, jest głosem, który co najmniej nie daje człowiekowi spokoju, gdy postępuje wbrew niemu. Warto podkreślić, że sumienie może napominać, gdy postąpi się wbrew prawu. Dla króla Dawida głosem, który obudził jego sumienie, był prorok Natan. Uświadomił mu wagę jego grzechów – zabójstwa Uriasza i cudzołóstwa z Batszebą (2 Sam 12,1-14). Sumienie może jednak, co znacznie ciekawsze, nie dawać spokoju, gdy postąpi się zgodnie z prawem albo gdy zaniecha się jego przekroczenia. Przykładem słusznego przekroczenia litery prawa religijnego może być tu szabatowe rwanie kłosów przez uczniów Jezusa (Mk 2,23-28), albo uzdrowienie paralityka przy sadzawce Betesda (J 5,1-18). Czyż nie apelem do sumień są słowa Jezusa: „Pytam was: Czy wolno w szabat dobrze czynić, czy wolno źle czynić; życie ocalić czy zniszczyć?” (Łk 6,9).